"GW": Zbigniew Rau wiedział o "aferze wizowej". Wiedziało także MSWiA i Ministerstwo Rolnictwa

O aferze wizowej wiedziały MSZ, MSWiA, resort rolnictwa. W sprawie interweniowali też polscy przedsiębiorcy, którzy alarmowali o bałaganie i handlu wizami przez pośredników - informuje piątkowa "Gazeta Wyborcza".

Cały tekst "Gazety Wyborczej'' pt.: Rządowe narady ws. "afery wizowej". Wiedzieli o haraczu za polskie dokumenty można przeczytać pod TYM linkiem.

Piątkowa "Gazeta Wyborcza" informuje, że minister spraw zagranicznych, poseł PiS i lider łódzkiej listy wyborczej Zbigniew Rau miał wiedzieć o handlu polskimi wizami. "Na jego ręce kierowane były interwencje nie tylko ze strony organizacji przedsiębiorców - jak na przykład Konfederacji "Lewiatan" czy Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw - ale także z Ministerstwa Rolnictwa" - czytamy w artykule.

Z informacji "GW" wynika, że poprzedni wiceminister rolnictwa Henryk Kowalczyk miał wskazywać na problemy z otrzymaniem wiz pracowników, którzy chcieli pracować w sektorze rolniczym. Z kolei wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski miał twierdzić, że m.in. konsulaty w Taszkiencie (Uzbekistan) i Dżakarcie (Indonezja) są tymi, które blokują wydawanie wiz. Domagał się zgody na wydanie dokumentów zezwalających na pracę w naszym kraju dla miliona osób.W sprawie miały odbyć się konsultacje z udziałem MSWiA, na którego czele stoją Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, koordynatorzy służb specjalnych

Zobacz wideo Konferencja Tuska w sprawie afery wizowej. "Wydano 250 tysięcy wiz!"

"GW" sprawa wiz niepokoiła polskich przedsiębiorców. "Są zdziwieni sytuacją"

"GW" informuje, że sprawa budziła też wątpliwości polskich przedsiębiorców. W swoich interwencjach wskazywali brak rąk do pracy jako jedną z największych barier rozwoju naszej gospodarki. "Są zdziwieni sytuacją, w której z jednej strony polskie władze wydają pozwolenia na pracę, a z drugiej strony konsulaty nie wydają wiz lub wydają je po kilku miesiącach albo roku. Jedna ze spółek, związana z wydobyciem gazu i ropy, podkreśla, że złożyła zapotrzebowanie na 120 spawaczy, ale wizy otrzymała tylko część z nich. Równocześnie firma musi wykonać kontrakt" - czytamy.

Jak przekazuje "GW", Konfederacja Pracodawców "Lewiatan" stworzyła w sprawie raport, w którym przekonuje, że MSZ wprowadziło nieczytelny system, z niejasnymi wymogami formalnymi, a cyfryzacja usług (np. umawianie się na rozmowę z pracownikami wydziału konsularnego poprzez internet) oraz korzystanie z outsourcingu dodatkowo doprowadziło do zablokowania oficjalnych dróg uzyskania wiz pracowniczych.

Z ostatnich informacji w sprawie wynika również, że minister Wawrzyk wraz z kilkoma współpracownikami miał stworzyć kanał przerzutu rzekomych filmowców z indyjskiego Bollywood do Ameryki Północnej. Śledztwo Onetu w tej sprawie opisywaliśmy TUTAJ.

Z kolei z ustaleń Jacka Gądka z Gazeta.pl wynika, że Zbigniew Rau miał szantażować prezydenta Andrzeja Dudę, by na ambasadora RP w Islandii wysłać Jakuba Osajdę. Był to człowiek bliski byłemu wiceministrowi - Wawrzykowi. Według rozmówców Gądka Wawrzyk miał rozlokowywać swoich ludzi na placówkach konsularnych, ale najbardziej zaufanego - Osajdę - chciał uczynić ambasadorem i tu przeholował.

Prokuratura krajowa o śledztwie ws. afery wizowej. Przypominamy, o co chodzi w sprawie

W ubiegły czwartek do Ministerstwa Spraw Zagranicznych weszli funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zbiegło się to w czasie z odwołaniem przez premiera Mateusza Morawieckiego Piotra Wawrzyka z funkcji wiceministra spraw zagranicznych. Zdymisjonowany wiceminister był odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe oraz okazał się autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. Rozporządzenie zakładało możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tysięcy pracowników.

Prokuratura Krajowa przekazała 8 września, że przedmiotem śledztwa "są nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku". "Uwzględniono przy tym mniej niż połowę tych wniosków. Nieprawidłowości dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze" - przekazała PK. Jak dodano, "nieprawdziwą informacją" jest to, że imigranci przybywali z krajów afrykańskich. "Od samego początku śledztwo to jest prowadzone przez CBA oraz polską Prokuraturę i rozpoczęło się w oparciu o informacje polskich służb" - podkreślono.

"Rzeczpospolita" poinformowała we wtorek, że według ustaleń CBA "co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, solidnie go opłacając". Prokuratura Krajowa przekazała dwa dni później, że w ramach śledztwa ws. płatnej protekcji przy przyspieszaniu wydawania wiz zarzuty usłyszało siedem osób. Zarzuty dotyczą m.in. powoływania się na wpływy w instytucji państwowej oraz przyjęcia korzyści majątkowych. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Wobec trzech osób zastosowano tymczasowy areszt. Wiadomo, że wśród podejrzanych nie ma wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. 

- Pierwsze sygnały o nieprawidłowościach przy wydawaniu wiz dotarły do Centralnego Biura Antykorupcyjnego w lipcu 2022 r. Polegały one na przyspieszaniu procedur wizowych w oparciu o mechanizm korupcyjny. Ustalenia CBA pozwoliły na rozpoznanie tego procederu - przekonywał w czwartek Stanisław Żaryn Zastępca Ministra Koordynatora Służb Specjalnych.

Więcej o: