Małgorzata Tracz: Fermy przemysłowe to zagrożenie dla ludzi, dla wody pitnej, okropny odór

- Musimy zatrzymać ekspansję ferm przemysłowych. Polska stała się miejscem, gdzie wielki biznes otwiera kolejne fermy przemysłowe, często jedne koło drugich, często przy domach, szkołach. To zagrożenie dla ludzi, dla wody pitnej, zanieczyszczenie gleby, okropny odór, spadek wartości nieruchomości i cierpienie zwierząt - mówiła w "Porannej rozmowie Gazeta.pl" Małgorzata Tracz, posłanka Zielonych. Gościem programu był również szef Stowarzyszenia Otwarte Klatki Paweł Rawicki.
Zobacz wideo Poranna rozmowa Gazeta.pl. Małgorzata Tracz (Zieloni) i Paweł Rawicki (Otwarte Klatki)

We wtorek portal Gazeta.pl opublikował reportaż wideo "Zdychy", który pokazuje rzeczywistość na jednej z ferm największego producenta jaj w Unii Europejskiej - Ferm Drobiu Woźniak. Materiał opiera się na śledztwie Stowarzyszenia Otwarte Klatki, którego współpracownicy zatrudnili się na fermie w Wiosce i przez sześć tygodni dokumentowali to, co widzą. Na filmie widać m.in. kury gnijące tygodniami obok taśmociągów z jajkami, pchły atakujące zwierzęta i pracowników czy ptaki, których nikt nie leczy.

"Fermy przemysłowe to zagrożenie dla ludzi, dla wody pitnej, zanieczyszczenie gleby, okropny odór, spadek wartości nieruchomości i cierpienie zwierząt" 

Małgorzata Tracz w "Porannej rozmowie Gazeta.pl" stwierdziła, że reportaż ten był dla niej wstrząsający. - Powiem szczerze, że ta część dotycząca pracowników ferm, szczególnie kobiet, tego, w jak trudnej one są sytuacji, była dla mnie nowości. Wiedziałam - bo pracując w komisji rolnictwa, niejednokrotnie prosiłam o informacje dot. warunków pracy np. w masarniach i ubojniach - że te warunki pracy na fermach są niezwykle trudne, ale w materiale było pokazane, że ludzie w jakiś sposób są oszukiwani, szczególnie jeśli nie są z Polski, (...) są wysyłani do najgorszej roboty - powiedziała posłanka. - Też te kwestie sanitarne, czyli wszechobecne pchły, które pracownicy przynoszą później do swoich mieszkań, to mną wstrząsnęło - dodała.

Polityczka Zielonych została zapytana również, co państwo może zrobić w tej sprawie. - Przede wszystkim musimy zatrzymać ekspansję ferm przemysłowych. Polska stała się miejscem, gdzie wielki biznes otwiera kolejne fermy przemysłowe, często jedne koło drugich, często przy domach, szkołach. To zagrożenie dla ludzi, dla wody pitnej, zanieczyszczenie gleby, okropny odór, spadek wartości nieruchomości i cierpienie zwierząt - zaznaczyła. - Pierwsze, co trzeba zrobić to uchwalić ustawę odległościową, czyli fermy nie mogą powstawać od zabudowań i innych ferm w odległości mniejszej niż dwa kilometry. To zapobiegnie epidemiom. (...) Rząd pracuje nad nią od lat, ale w tej kadencji ta ustawa nie będzie procedowana. Zresztą rząd proponował odległość śmiesznie małą - 500 metrów - powiedziała. Małgorzata Tracz dodała, że należy też przygotować się na transformację rolnictwa, czyli na odejście od chowu klatkowego, a także dofinansować Inspekcję Weterynaryjną. 

"Obrazy, które widzimy na opakowaniach jajek, są wprowadzające w błąd. Chów ściółkowy to również jest hodowla przemysłowa"

Szef Stowarzyszenia Otwarte Klatki Paweł Rawicki podkreślił z kolei, że chów ściółkowy kur "to dalej chów przemysłowy". - To są ogromne ilości zwierząt, to dalej problemy dobrostanowe związane z hodowlą przemysłową. W przeciwieństwie do hodowli klatkowej te kury nioski mają trochę większe możliwości realizacji pewnych potrzeb gatunkowych, np. żerowanie, przestrzeń jest trochę większa, jest mniej kur. Z drugiej strony są problemy takie jak agresja między zwierzętami i kanibalizm - wyjaśnił.

- Te obrazy, które widzimy na opakowaniach jajek, są wprowadzające w błąd. Chów ściółkowy to również jest hodowla przemysłowa. (...) Tam również mają miejsce szokujące sytuacje, jest bardzo niski dobrostan zwierząt. Przesuwając się z hodowli klatkowej do ściółkowej, idziemy w pewnym dobrym kierunku, ale z pewnością nie jest to sytuacja wystarczająca czy dobra dla zwierząt - podkreślił Paweł Rawicki.

- Najważniejsza rzecz, jaką możemy teraz zrobić w Unii Europejskiej, to odejście od chowu klatkowego zwierząt w ogóle, nie tylko dla kur, ale i przepiórek, królików czy kojców dla świń. Obecnie w UE trwa proces rewizji przepisów dot. ochrony zwierząt. Głos Polski będzie bardzo ważny. Od wyborów 15 października będzie zależało, jakie Ministerstwo Rolnictwa będzie, więc oczekujemy już teraz od partii konkretnych stanowisk w tej kwestii - powiedział szef stowarzyszenia Otwarte Klatki.

Więcej o: