Wawrzyk został nagle odwołany w czwartek 31 sierpnia po wizycie w MSZ agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jako oficjalny powód podano "brak satysfakcjonującej współpracy". Polityk stracił również miejsce na liście wyborczej PiS. Wawrzyk miał wystartować z listy w okręgu świętokrzyskim, tym samym, z którego do wyborów kandyduje Jarosław Kaczyński.
Jak podaje "Rzeczpospolitej", dymisja ma związek z korupcyjnym śledztwem dotyczącym nadużyć przy wydawaniu wiz dla obcokrajowców z krajów azjatyckich. "Z ustaleń CBA wynika, że co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, solidnie go opłacając" - czytamy.
Gazeta tłumaczy, że taka "pomoc" była konieczna, bo zapisanie się do kolejki i złożenie wniosku online graniczy z cudem. Nieuczciwe firmy stworzyły narzędzia, które zajmują miejsca online i zgłaszają się do cudzoziemców, którym nie udało się złożyć wniosku i oferują im miejsce za nawet kilka tysięcy dolarów.
Tzw. outsourcing wizowy jest normą w wielu państwach europejskich. Miał on zlikwidować kolejki przed konsulatami i zamknąć sprawę ewentualnej korupcji. Jak pisała "Rzeczpospolita", departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, by zwiększyły ilość wydawanych wiz, bo domagał się tego biznes.
CBA informuje, że nieprawidłowości dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze. "Sprawa, o której stało się głośno po odwołaniu wiceszefa MSZ, nie wiąże się z międzynarodowym śledztwem dotyczącym handlu wizami, ale z postępowaniem prowadzonym przez stronę polską" - podkreśla dziennik.
Prokuratura Krajowa w komunikacie podkreśla, że w sprawie zatrzymano na razie jedną osobę - pośrednika. Śledczy nie ujawniają jego personaliów. Są jednak przekonani, że "nie działał w próżni" i współpracował z kimś w MSZ. Obecnie trwa analiza materiałów i sprzętu Wawrzyka, który zabezpieczyło CBA.
Jak pisała "Rzeczpospolita", departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, by zwiększyły ilość wydawanych wiz, bo domagał się tego biznes.
MSZ wiosną stworzył nawet rozporządzenie, które rozszerzało katalog obywateli z 20 państw z ułatwionym dostępem do polskiego rynku pracy (dla których decyzje wizowe miały być podejmowane przez urzędników MSZ pracujących w centrum wizowym w Łodzi)
Odpowiedzialnym z ramienia MSZ za przygotowanie dokumentu był właśnie Piotr Wawrzyk. Ostateczny kształt rozporządzenia "miał wzbudzić gniew prezesa Jarosława Kaczyńskiego".
Więcej o sprawie pisaliśmy w tekście poniżej: