Stanisław Derehajło: Nie. Miałem prace polowe. Prowadzę gospodarstwo i moje życie jest też uzależnione od pogody. Po prostu nie mogłem się pojawić.
Oczywiście.
Można powiedzieć, że spotkaliśmy się w połowie drogi. To była obopólna decyzja.
Oni zrobili krok do mnie, ja krok do nich. To stało się w tym samym momencie.
Poważnie. Spotkałem się z kolegą z Konfederacji. Wymieniliśmy się poglądami. Okazało się, że to samo nas wkurza.
Jakieś trzy tygodnie przed ogłoszeniem list.
Ze Sławomirem Mentzenem przez telefon, z Krzysztofem Bosakiem osobiście.
Nigdy nie jest tak, że wszystko komuś pasuje. Niech pan zapyta konkretnie.
Popieram. ZUS jest potężnym obciążeniem, które zniechęca do prowadzenia działalności gospodarczej, a to bardzo niedobrze. Bez przedsiębiorców nie zbudujemy zdrowej i bogatej gospodarki. Wprowadzenie małego ZUS-u było dobrym rozwiązaniem, ale to za mało. Dlatego dobrowolność tutaj jest dobrym postulatem, ale trzeba to wprowadzić z głową, mając świadomość, że nie możemy ludzi zostawić bez emerytur.
Dobry postulat.
Tak, bo to rodzice muszą mieć wpływ na edukację, a nie, jak dzisiaj - kuratorium. Oświata stoi na barkach samorządów, te dopłacają do niej ogromne pieniądze, ale i tak niewystarczające. Budżety są już napięte do granic możliwości. Jestem samorządowcem i wiem, że dla jednostek samorządowych to prawdziwy dramat i odbija się na jakości nauczania w Polsce. Dlatego edukację należy zdecentralizować.
Wiem tyle, że ochronę zdrowia trzeba w Polsce zreformować, bo działa fatalnie. Ale nie jestem specjalistą, więc nie będę się rozwodził. Nie można znać się na wszystkim.
A ja jestem innym politykiem i mam inną motywację do bycia w polityce. Tylko głupi mówi o czymś, o czym nie ma pojęcia.
Tak, bo tego chcą Polacy. Ale musimy zwracać uwagę na to, co w tej Unii się dzieje. Przez przepisy unijne jako rolnik muszę obecnie wypełniać sterty dokumentów i przyznam się, że niektórych sam nie do końca rozumiem. Przerażają mnie też inne pomysły, które chcą nam zafundować.
Wycofanie gotówki z obiegu na przykład.
Porozmawiamy za trzy lata.
Tak, choćby wypowiedź w Radiu Zet pana Hołowni, który domaga się jak najszybszej likwidacji gotówki i wprowadzenia wirtualnego pieniądza. Inny przykład, który mnie poważnie niepokoi, to forsowanie nierealnej polityki klimatycznej, w tym odejście od samochodów spalinowych w tak krótkim czasie i mówię to jako osoba troszcząca się o środowisko, zielony konserwatysta [chodzi o unijną dyrektywę, zgodnie z którą od 2035 roku nowe samochody nie będą mogły spalać CO2 - red.]. W mieście może jeszcze dałoby się wprowadzić ograniczenia w tym zakresie, ale wieś ma zupełnie inną perspektywę. Przy obecnym fatalnym transporcie publicznym na prowincji ludzie nie są w stanie żyć bez samochodu i jakoś trudno uwierzyć, że nagle wszyscy przesiądą się na elektryki. Uważam, że nie jesteśmy gotowi i ze względu na brak infrastruktury, i ze względu na niedostateczne bezpieczeństwo użytkowania elektryków. Nie jesteśmy też na tyle bogaci, by masowo zmieniać auta. Ale nie wykluczam, że w przyszłości akty wykonawcze dotyczące tej zmiany, podejmowane już przez inny rząd, będą brały pod uwagę te kwestie.
Dlaczego? Konfederacja jest źle postrzegana przez jakieś dawne wypowiedzi, ale dzisiaj to ona wydaje się jedyną partią zmiany i dlatego postanowiłem kandydować z jej ramienia. Miałem taką refleksję niedawno. Siedzę na obradach sejmiku, słucham tych awantur między PiS a PO i myślę: O czym oni gadają? Nic o strategii rozwoju dla regionu, nic o poważnych sprawach, tylko jakieś bezprzedmiotowe sprzeczki. Wielu tych radnych znam, szanuję, ale - tak patrząc szerzej na politykę - brakuje mi w niej dynamiki, pozytywnej energii, takiego pazura Podlasia. Dlatego postanowiłem kandydować.
Tak, żeby wydrapać jak najwięcej dla naszego regionu.
Tolerancja to tolerowanie kogoś, z kim mogę się nie zgadzać, a mi zależy na tym, by wspólnie żyć ze sobą w zgodzie. Pisałem to w odniesieniu do religii. Mieszkam w gminie, gdzie współżyją dwa wyznania chrześcijańskie - wschodnie i zachodnie. Tego dotyczy felieton.
Tak, bo jak ktoś nie narusza mojej przestrzeni i moich wartości, to niech sobie żyje i mi nic do tego. Nie słyszałem, żeby Konfederacja chciała ludzi o odmiennej orientacji zamykać w więzieniach.
Ja nie jestem członkiem Ruchu Narodowego.
Tylko część. Nie muszę się ze wszystkimi zgadzać.
W ogóle nie oceniam. Pogadajmy o gospodarce, rzeczach ważnych.
Jestem przeciwnikiem nienawistnego języka, niech to będzie komentarzem. Możemy się spierać, ale nie możemy się obrażać.
Nie komentuję tego, nie należę do Konfederacji.
Tak. To w PiS jest tak, że jak prezes powie "skakać na jednej nodze", to ludzie skaczą. Ja niczego nie muszę.
Przede wszystkim cyfryzacją - podstawowe, priorytetowe zadanie to likwidacja białych plam. Uważam też, że powinniśmy mieć narodowego operatora sieci internetowej, aby nasze dane przepływały przez bezpieczną infrastrukturę.
Tak.
Nie, nie. Są strategiczne obszary, które muszą być w rękach państwa. Tak przecież jest też z energetyką, to zresztą drugi obszar, który szalenie mnie interesuje.
Nie rozdawnictwo! Podlasie jest odgrodzone od wschodu, mamy kryzys graniczny, to powoduje odpływ inwestorów, turystów, a nawet mieszkańców, którzy nie czują się bezpieczni. Mówię poważnie, słyszałem głosy ludzi, nawet w mojej rodzinie, żeby się przeprowadzić na zachód kraju. A przecież region i ludzie tutaj nie są niczemu winni. Słyszał pan o wyludnieniu w regionie Estremadury w Hiszpanii? Tam przeznaczono masę środków z funduszy unijnych na ponowne zasiedlanie miast. My możemy działać już teraz i utworzyć fundusz pomocowy, który wspierałby biznes i turystykę w razie takiego czy innego kryzysu.
Poradzą? Spakują się i pojadą do bezpieczniejszego Wrocławia robić interesy.
Obywatele muszą przede wszystkim zarabiać na swoje dzieci, a nie dostawać to, co im już zabrano. Gdy już po obniżeniu podatków będą w stanie godnie żyć ze swoich pensji, to takie wsparcie nie będzie potrzebne. Taki też jest cel Konfederacji.
Tak, w dłuższej perspektywie, czyli gdy państwo przestanie łupić Polaków.
Pomagamy, ale rozważnie. Powinniśmy pomagać, ale przy tym nie zaniedbywać potrzeb Polaków.
Nauczyłem się z nimi żyć. Moją rodzinę to jednak męczy.
Nie mam zielonego pojęcia. Nie poznałem jeszcze wszystkich, ale sam sobie jestem szefem, więc jednocześnie jestem Areczkiem. I przyznam, że ten szef jest strasznie wymagający i każe mi zasuwać od świtu do nocy.
Panie Areczku, pijemy tylko herbatę owocową z Puszczy Białowieskiej.
***
Stanisław Derehajło jest radnym sejmiku podlaskiego, byłym wójtem gminy Boćki i byłym wicemarszałkiem województwa. Popularność w internecie przyniosły mu memy z cyklu "Panie Areczku…". Startuje z 5. miejsca na podlaskiej liście Konfederacji. Należy do Porozumienia.