Donald Tusk o aferze z imigrantami ściąganymi do Polski przez rząd PiS: Łukaszenka to przy nich amator

- Rozpętać antymigrancką histerię, ściągnąć rekordową ilość migrantów, zarobić miliony na wizach, a na koniec rozpisać referendum - tak Donald Tusk, lider KO skomentował "wielką aferę korupcyjną" wokół PiS w sprawie wiz dla obcokrajowców. Mateusz Morawiecki przyznał, że dymisja wiceministra Piotra Wawrzyka jest wynikiem dochodzenia w MSZ.

Donald Tusk, który kilka tygodni temu ujawnił projekt rozporządzenia rządu PiS, dotyczącego przyjmowania do Polski migrantów szerokim, niekontrolowanym strumieniem (nawet do 400 tys. osób), skomentował teraz w mediach społecznościowych doniesienia dot. afery związanej z urzędnikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Mateusz Morawiecki potwierdził, że jest korelacja między dymisją wiceministra Piotra Wawrzyka a trwającym w MSZ dochodzeniem. Według "Gazety Wyborczej" możliwe, że chodzi o "wielką aferę korupcyjną", w wyniku której do Europy napłynęły setki tysięcy imigrantów.

Zobacz wideo Kaczyński krótko wyjaśnił, dlaczego zmienił okręg wyborczy

Donald Tusk skomentował aferę dotyczącą imigrantów ściąganych do Polski przez rząd PiS "Łukaszenka to przy nich amator"

Lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk skomentował aferę dotyczącą wiz dla migrantów w mediach społecznościowych. "Rozpętać antymigrancką histerię, ściągnąć rekordową ilość migrantów, zarobić miliony na wizach, a na koniec rozpisać referendum w sprawie migracji. Łukaszenka to przy nich amator" - napisał polityk. 

Według doniesień "Gazety Wyborczej" w poniedziałek (5 września) premier Mateusz Morawiecki przyznał, że dymisja wiceministra Piotra Wawrzyka jest wynikiem dochodzenia służb w MSZ. To "GW" jako pierwsza informowała o dymisji Wawrzyka i śledztwie CBA w sprawie mechanizmu wydawania wiz. Morawiecki oznajmił, że "w sprawie toczy się postępowanie sprawdzające i odpowiednie służby poinformują o jego wynikach, kiedy uznają to za stosowne" oraz że postępowanie służb jest "po to, by nie było żadnych wątpliwości". - Sprawa jest poważna. Nic nie możemy powiedzieć, by nie zaszkodzić w planowanych czynnościach - oznajmiła osoba związana z organami ścigania w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Imigranci musieli płacić za wizy? MSZ miał wywierać presję na placówki dyplomatyczne

Zdymisjonowany z MSZ wiceminister Piotr Wawrzyk był odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe oraz okazał się - jak pisze "GW" -  "autorem kompromitującego projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich".  Rozporządzenie zakładało możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tysięcy pracowników. Według oficjalnych danych do Polski już trafiło ok. 130 tys. pracowników sezonowych (głównie z Indii, Bangladeszu, Indonezji), inne szacunki mówią nawet o 165 tys. migrantów. Departament konsularny MSZ miał wywierać presję na placówki dyplomatyczne, by zwiększyć liczbę wydawanych wiz. - Z przekazem, że "biznes potrzebuje więcej ludzi do pracy" - opowiedział "Rzeczpospolitej" jeden z informatorów, który twierdzi, że nie było potrzeby ściągania cudzoziemców do pracy, ponieważ rzeczywiste zapotrzebowanie rynku nie było wcale aż tak duże.

Projekt rozporządzenia dot. ułatwień wizowych dla migrantów ujawnił kilka tygodni temu Donald Tusk, który zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu szczucie na imigrantów i jednoczesne przyjmowanie ich bez odpowiedniej kontroli. Ostatecznie rząd PiS wycofał się z rozporządzenia, ale Centrum Dymisji Wizowych w Łodzi (którego pomysłodawcą był Jakub Osajda, asystent Piotra Wawrzyka, z którym mają go łączyć powiązania rodzinnie) pozostało i generuje koszty.

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarła "Gazeta Wyborcza" (CBA nie udzielił odpowiedzi na pytania "GW") w tle to międzynarodowe firmy rekruterskie, dzięki którym dziesiątki tysięcy migrantów napływają do Europy, mogły stać za rozporządzeniem Wawrzyka.

"Rzeczpospolita" z kolei podała, że system stworzony przez polski MSZ miał charakter  korupcjogenny i pozwalał "omijać kolejkę".  Cudzoziemcy płacili za otrzymanie wizy około 4-5 tys. dolarów, aby obejść system rezerwacji miejsc w kolejce, co doprowadziło do utraty kontroli nad kolejką osób, które legalnie chciały przedostać się do Polski. "Mówiło się, że system „wiza–konsul", gdzie cudzoziemcy zaklepują miejsca w kolejce, stwarza możliwość dla nieuczciwych graczy. Firmy, które opanowały informatycznie umiejętność rezerwacji miejsca w kolejce, wiedziały, kiedy są wolne miejsca, i w ułamku sekundy były one blokowane - mówił "Rzeczpospolitej" informator dziennika. 

.

Więcej o: