Premier Mateusz Morawiecki odwiedził w sobotę Katowice, gdzie spotkał się z wyborcami. Podczas spotkania użył sformułowania "piekło kobiet", jednak nie w kontekście, w którym było używane do tej pory. - Drogie panie, nasze wspaniałe mamy, żony, siostry, matki, córki. Oni [opozycja - red.] chcą zgotować wam piekło. Piekło kobiet. Poprzez nielegalną granicę. Kto głównie przybywa tutaj, kto szturmuje tutaj granice? To zwykle młodzi muzułmańscy imigranci, wykorzenieni ze swoich środowisk. Tacy, którzy przyzwyczajeni są do zupełnie innej kultury, innego społecznego obcowania, do przemocy. Bardzo często do przemocy wobec kobiet - mówił premier w kontekście pytań referendalnych.
Sformułowanie "piekło kobiet" stało się popularne między innymi w kontekście protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 roku. Uznano wówczas, że aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest niezgodna z konstytucją. Hasło było wielokrotnie wymieniane podczas protestów kobiet.
Monika Rosa z Nowoczesnej oraz Adrian Zandberg z Razem byli gośćmi "Faktów po Faktach" na antenie TVN, gdzie skomentowali wypowiedź premiera. - To wypowiedź obrzydliwa, na wielu poziomach. Po pierwsze jest kłamliwa, bo żadna z partii politycznych nie mówi o otwarciu granic na nielegalną migrację. Mówimy o tym, że w Polsce nie ma żadnej polityki migracyjnej. Prędzej czy później te konsekwencje jako społeczeństwo będziemy odczuwać - mówiła Rosa. - Po drugie jest obrzydliwa, dlatego, że piekło kobiet jest tutaj. Na salach porodowych, kiedy boją się w Polsce zachodzić w ciążę, kiedy szukają lekarzy za granicą, żeby móc bezpiecznie prowadzić ciążę albo idą do szpitala z telefonem adwokatki w ręku - dodała.
- Piekło kobiet jest tu, ponieważ przez ostatnie lata nie udało się w Polsce zmienić definicji gwałtu. Nie udało się realnie walczyć z przemocą domową wobec kobiet, która jest w Polsce faktem. To jest piekło kobiet - zaznaczyła polityczka KO.
Zandberg ocenił z kolei wypowiedź premiera jako "bezwstydną". - Zostało sześć tygodni, aby pójść do urn wyborczych, zagłosować i tę władzę pożegnać. Kluczowa sprawa jest taka, żeby do wyborów poszli nie tylko ci, którzy są zdecydowani i zdeterminowani, ale także ci, którzy się wahają, zadają sobie pytanie, czy warto - mówił.
W niedzielę 15 października 2023 roku zostaną przeprowadzone wybory parlamentarne w Polsce. Tego samego dnia odbędzie się również referendum ogólnokrajowe. Sejm przyjął uchwałę o zarządzeniu na 15 października referendum ogólnokrajowego bezwzględną większością w głosowaniu 17 sierpnia. Za głosowało 226 posłów, przeciw było 210, a siedmiu się wstrzymało. W referendum mają znaleźć się poniższe pytania:
W spotach, w których PiS przedstawiło pytania, iksem zaznaczone były odpowiedzi "NIE", co sugeruje odbiorcom, która odpowiedź ma być "właściwa".