Projekt poparło łącznie 243 parlamentarzystów - 226 posłów PiS, dziewięciu posłów Konfederacji, trzech posłów Kukiz'15, troje posłów koła Polskie Sprawy i dwóch parlamentarzystów niezależnych. 202 posłów było przeciw, dwóch wstrzymało się od głosu. Ustawa trafi teraz do Senatu. - To jest projekt rodziców, projekt obywatelski. Jego celem jest wzmocnienie głosu rodziców w zakresie przeciwstawiania się niepożądanym treściom kierowanym do dzieci przez stowarzyszenia i organizacje pozarządowe - wskazywała w środę w Sejmie posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka.
- W naszym ustroju szkolnym, zgodnie z konstytucją jedynie wykwalifikowanemu i wykształconemu pedagogowi rodzice powierzają swoje dzieci - tylko nauczycielowi, pedagogowi, który jest w naszym systemie bardzo dobrze wykształcony, dobrze przygotowany, ma wysokie kwalifikacje. Nie ma mowy o żadnych instruktorach, o żadnych organizacjach pozarządowych i innych propozycjach - dodała.
- Przede wszystkim zobaczcie, jak nierówno są traktowane projekty obywatelskie. W tej kadencji do Sejmu trafiło ok. dwudziestu paru projektów obywatelskich. Okazuje się, że na zainteresowanie zasługuje tylko ten projekt, który złożył tak naprawdę PiS, a udaje, że jest obywatelski. I jeszcze jeden, który zdaje się, że złożyła Suwerenna Polska, i też udaje, że jest obywatelski. Natomiast wszystkie pozostałe trafiły do kosza - mówiła natomiast posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. - Na posiedzeniu komisji rozmawialiśmy o tym projekcie i zadaliśmy, wydawałoby się, proste pytanie. Jeżeli cały projekt opiera się na słowie "seksualizacja", to wydawałoby się, że jeżeli zadamy pytanie, czym jest ta seksualizacja i jakich działań chcielibyście zabronić w polskich szkołach… . A okazało się, że autorzy projektu nie potrafili na takie pytanie odpowiedzieć. Wręcz sugerowali, że im szerzej to rozumiemy, tym lepiej, żeby zakazać wszystkiego, żeby najlepiej kurator decydował potem, co jest zakazane, a co nie jest zakazane, żeby można było ukarać dyrektora - dodała parlamentarzystka.
Lubnauer przypomniała, że wraz z innymi posłankami skontrolowała w szesnastu kuratoriach w całej Polsce kwestie dotyczące zajęć pozalekcyjnych i tego, "w jakim stopniu rzeczywiście rodzice protestowali, że ich dzieci chodzą na jakieś zajęcia, które były wbrew ich woli". - Okazało się, że takich przypadków nie ma, że za każdym razem to jest wola rodzica: dziecko chodzi na zajęcia i rodzic jest bardziej lub mniej zadowolony, ale to jest jego wola. Wy chcecie tego prawa rodziców pozbawić. Chcecie doprowadzić do sytuacji, w której z góry przyjęliście, że pewien rodzaj zajęć nie może się odbyć w szkole i że to wy będziecie decydować, jakie to są zajęcia, że to są zajęcia, które szeroko nazwiecie "seksualizacją", ale nawet bez definicji tego pojęcia, czyli pozbawicie dzieci edukacji seksualnej - mówiła.