Polskie wojsko zgubiło zapalnik. Gen. Pacek: Trzeba umieć walczyć i działać tą armią, która jest

- Tego typu sytuacje z całą pewnością należą do rzadkości (...) Trzeba skoncentrować się teraz na szukaniu i podjęciu działań, żeby do takich przypadków nie dochodziło - komentuje prof. gen. Bogusław Pacek dla portalu Gazeta.pl zgubienie przez wojsko zapalnika jednego z pocisków. - Te zapalniki są wkręcane. To dziwna sytuacja - mówi z kolei w TVN24 komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, szef wydziału w zarządzie dowodzenia łączności sztabu marynarki wojennej, były polski przedstawiciel w NATO.

W czwartek rano okazało się, że wojsko w czasie wykonywania lotu bojowego przy granicy polsko-białoruskiej zgubiło jeden z zapalników. "Informujemy, że przy granicy z Białorusią Wojsko Polskie prowadzi intensywne działania z użyciem specjalistycznego sprzętu, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa. We wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków" - przekazano w komunikacie opublikowanym w czwartek 10 sierpnia przez Dowództwo Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych.

Jak poinformowano, lot bojowy był realizowany wzdłuż pasa granicznego i nie odbywał się nad terenami zabudowanymi. Dotychczasowe poszukiwania nie przyniosły rezultatu, dlatego dowództwo wystosowało komunikat, by zapewnić, że "zapalnik ma wbudowane zabezpieczenia i nie stanowi zagrożenia dla otoczenia". 

Zobacz wideo "Przestrzegam! Wagnerowcy mogą przebierać się za nielegalnych migrantów". Morawiecki przy granicy

- Wojsko ma w ostatnim czasie pecha. Tego typu sytuacje z całą pewnością należą do rzadkości, ale w historii wojska różne rzeczy się zdarzały. Trzeba skoncentrować się teraz na szukaniu i podjęciu działań, żeby do takich przypadków nie dochodziło - ocenia w rozmowie z portalem Gazeta.pl prof. gen. Bogusław Pacek.

Prof. gen. Pacek podkreśla, że aby wytłumaczyć, jak doszło do tego zdarzenia, trzeba wiedzieć, gdzie ten zapalnik znajdował się w momencie wykonywania lotu bojowego. Z podanych przez wojsko informacji nie możemy wywnioskować, czy był on zamontowany do broni, czy gdzieś leżał. Bez tych informacji nie można określić, w jaki sposób doszło do jego zgubienia.

Gen. Pacek: Musimy skoncentrować się na doskonaleniu armii, która jest

- To, że wojsko o tym mówi, że szuka zapalnika, to znaczy, że wyciąga wnioski z poprzednich błędów. Należy unikać tego typu sytuacji, a to, że takie wydarzenia nadal mają miejsce, potwierdzają to, co mówię od wielu miesięcy. I to nie tylko ja. Niezależnie od bardzo ambitnych planów zwiększania armii do 300 tys. i kupowania za ogromne pieniądze uzbrojenia, które naprawdę jest ambitnym planem, trzeba przede wszystkim skoncentrować się na doskonaleniu tej armii, która jest. Na jej szkoleniu, doposażeniu, wyremontowaniu, gdy coś nie działa. Trzeba umieć walczyć i działać tą armią, która jest - zaznacza i przypomina w tym miejscu przypadek kompromitacji rosyjskiej z 2022 roku, ale też wyzwania armii ukraińskiej z 2014 roku.

- Te sytuacje pokazują, jak bardzo ważna jest jakość tych sił zbrojnych, które się posiada - mówi generał Pacek. Profesor wskazuje na dwie główne potrzeby państwa, które powinny zostać zrealizowane w celu poprawy bezpieczeństwa.

- Pierwsza, to skutecznie odstraszanie i bycie gotowym do zareagowania, gdyby faktycznie taka potrzeba zaistniała. Mam na myśli np. wlot rakiety, śmigłowca czy samolotu na nasze terytorium. Druga potrzeba, to mniej mówić o tym, co nam grozi. Nie straszyć społeczeństwa, bo to woda na młyn Moskwy. Na Kremlu się cieszą, że my tak żywo reagujemy i bardzo obawiamy się tego, co może się wydarzyć. To cel wielkiej kampanii psychologiczno-informacyjnej Moskwy, która jest obecnie realizowana. Im bardziej emocjonalnie na to reagujemy, to tym bardziej wpisujemy się w cel tej kampanii - podsumowuje. 

Nieoficjalnie: Zapalnik odłączył się na skutek wibracji podczas lotu śmigłowca

Z najnowszych nieoficjalnych ustaleń RMF24 wynika, że śmigłowce startowały z lotniska w Krywlanach pod Białymstokiem i kierowały się na działania wzdłuż granicy z Białorusią. ''Poszukiwany przedmiot to metalowy stożek o długości jedenastu centymetrów. Wkręca się go na szczycie pocisku i to właśnie zapalnik w przypadku użycia pocisku jako pierwszy ma styczność z podłożem i uruchamia ładunek wybuchowy" - czytamy.

RMF24 ustaliło, że do odłączenia się zapalnika od całości pocisku miało dojść na skutek najprawdopodobniej dużych wibracji, nieodłącznych podczas lotu śmigłowca, które mogły spowodować poluzowanie elementu. Zapalnik nie miał systemu lokalizacji radiowej. 

- To nie jest częsta sprawa. Te zapalniki są wkręcane. Tych kręgów, które się wkręca, jest bardzo dużo. To dziwna sytuacja. Te zapalniki powinny być tak przykręcone do pocisku, że nie powinny się wykręcić w czasie lotu - oceniał na antenie TVN24 komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, szef wydziału w zarządzie dowodzenia łączności sztabu marynarki wojennej, były polski przedstawiciel w NATO.

- Trzeba wszystko sprawdzić, by do takich sytuacji nie dochodziło, bo to niebezpieczne - podkreśla.

MON wysyła dodatkowo dwa tys. żołnierzy na granicę z Białorusią

W poniedziałek Straż Graniczna zwróciła się do Ministerstwa Obrony o zwiększenie o tysiąc osób liczby żołnierzy stacjonujących przy granicy z Białorusią. Ostatecznie resort Mariusza Błaszczaka zdecydował, że na granicę trafią dodatkowo dwa tysiące żołnierzy, co oznacza, że łącznie będzie ich około 10 tysięcy.

Prośba ta miała mieć związek z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce z Białorusi, które miały odbywać ćwiczenia przy granicy z naszym krajem oraz obecnością na Białorusi najemników z Grupy Wagnera.

Z informacji przekazanych przez szefa grupy Jewgienija Prigożyna wynika, że wagnerowców ma być około siedmiu tysięcy. 

Więcej o: