Zdaniem Piotra Pisuli Adam Niedzielski "sam się zdymisjonował". - Były problemy z systemem wystawiania recept i były też duże problemy z dialogiem w tej sprawie z resortem zdrowia, które twierdziło, że system działa ja należy - skomentował w TOK FM lekarz. - Nie spodziewałem się takiej reakcji ministra zdrowia. Ani tego, że sprawa - po nagłośnieniu jej przez media - dodał.
Pisula podkreślił, że jego celem nie była dymisja ministra zdrowia. - Nadal mam poczucie, że moje dobra osobiste zostały naruszone i pozostaję przy swoim wezwaniu przedsądowymi. Natomiast z punktu widzenia obywatela i pacjenta, czyli każdego z nas, to czuję może nie satysfakcję, ale mam poczucie, że stało się coś dobrego, że zwyciężyło po prostu dobro pacjenta - powiedział. Lekarz nie spodziewał się, że ta sprawa zyska taki rozgłos. - Chciałem po prostu zasygnalizować problem taką drogą, żeby on został zauważony, ale nie spodziewałem się, że przerodzi się to w atak personalny na mnie. W ogóle nie spodziewałem się, że to pójdzie w tym kierunku. Chciałem po prostu pomóc pacjentom, mówiąc, że nie możemy wystawiać recept i poprosić o interwencję. To, co zobaczyliśmy, nie było do końca tym, na co liczyłem - przekazał.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował we wtorek, że minister zdrowia Adam Niedzielski podał się do dymisji, która została przyjęta. Jak mówił szef rządu, zastąpi go posłanka PiS Katarzyna Sójka. Morawiecki utrzymuje, że w sprawie wpisu ministra zdrowia Adama Niedzielskiego media i opozycja dokonały manipulacji. Jednak zaznaczył, że mimo wszystko minister zdrowia Adam Niedzielski popełnił błąd.
Chodzi o ujawnienia przez ministra zdrowia danych wrażliwych z systemu informatycznego opieki zdrowotnej. W ubiegłym tygodniu lekarz, zatrudniony w szpitalu miejskim w Poznaniu, wypowiadał się publicznie o swoich problemach z wystawianiem recept na leki przeciwbólowe. W reakcji na te wypowiedzi Adam Niedzielski w piątek opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym stwierdził, że: "sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy psychotropowych i przeciwbólowych." Adam Niedzielski zapewniał później, że działał w obronie dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia, "a przede wszystkim w obronie interesów pacjenta". Dodał, że "nikt nie miał wglądu w dane zapisane na koncie wskazanego lekarza i nikt w to konto nie ingerował".