Od piątku trwa medialna burza wokół ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Polityk opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym ujawnił, jakiego rodzaju leki przepisał sobie lekarz z Poznania. "Gazeta Wyborcza" informuje, że to niejedyna taka sytuacja, kiedy szef resortu zdrowia miał nadużyć władzy w celu zdobycia danych, do których nie wiadomo, czy powinien mieć w ogóle dostęp. Jednym z bohaterów tekstu "GW" jest także minister edukacji Przemysław Czarnek.
Jak donosi w poniedziałek "Gazeta Wyborcza", minister zdrowia Adam Niedzielski wraz z ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem mieli stworzyć "listę wszystkich pracowników naukowych, doktorantów i studentów zaszczepionych i niezaszczepionych przeciw COVID-19". Według ustaleń "GW" nie były to ogólne informacje na temat tego, ile osób przyjęło szczepionkę, a spersonalizowane dane, które resort edukacji dostał od MZ.
Wspomnianą sprawą zajmuje się rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek i Urząd Ochrony Danych Osobowych. "Minister Czarnek napisał w wyjaśnieniu dla RPO, że ministerstwo uzyskało jedynie anonimowe dane statystyczne nt. poziomu zaszczepienia na uczelniach. Ale jednocześnie przyznał, że zestawiono dane zawarte w dwóch różnych rejestrach i połączono je po numerze PESEL" - pisze "GW" i dodaje: "Jak ustalił RPO, dane przekazano na zlecenie MEiN ze Zintegrowanego Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym i Nauce POL-on do Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępnienia Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych. Pierwszy jest wykazem wszystkich pracowników naukowych i studentów, drugi - elektroniczną bazą danych medycznych pacjentów".
Zdaniem rzecznika Marcina Wiącka dane, które dotarły do resortu edukacji to informacje o charakterze wrażliwym, które konstytucja chroni w najwyższym możliwym stopniu. RPO podkreśla, że minister edukacji nie ma ustawowo określonego zadania, w ramach którego mógłby mieć uzasadniony i konieczny dostęp do danych medycznych pracowników uczelni i studentów".
W piątek 4 sierpnia Adam Niedzielski zamieścił wpis w mediach społecznościowych, w którym odniósł do czwartkowego wydania "Faktów" TVN. Z materiału wynikało, że od dwóch dni, po zmianie przez resort przepisów, lekarze mają problem z wypisywaniem pacjentom leków przeciwbólowych i psychotropowych. Z dziennikarzami na ten temat porozmawiał lekarz Piotr Pisula. W odpowiedzi na materiał TVN-u minister zdrowia opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym ujawnił, jakiego rodzaju leki przepisał sobie Pisula.
Teraz medyk domaga się od ministra przeprosin oraz zadośćuczynienia w wysokości 100 tysięcy złotych na rzecz poznańskiego hospicjum. Piotr Pisula skierował w tej sprawie do szefa MZ przedsądowe wezwanie. Z kolei Naczelna Izba Lekarska poinformowała w sobotę, że złoży zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością popełnienia przestępstwa przez ministra zdrowia. Poseł Lewicy i prawnik Krzysztof Śmiszek ocenił, że minister zdrowia naruszył dwa artykuły Kodeksu karnego, jeden artykuł Konstytucji RP oraz Europejską Konwencję Praw Człowieka.