Pan tu nie stał. Jak Zjednoczonej Prawicy poszło uzdrawianie zdrowia

Adam Niedzielski przetrwał pandemię, ataki antyszczepionkowców, gwałtownie rosnące długi szpitali, protesty w sprawie wynagrodzeń i wiele innych kryzysów. Wygląda jednak na to, że największy kryzys sprowadził na siebie sam. W kampanii wyborczej. Czy ostatnie dni to tylko odzwierciedlenie pasma katastrof w zdrowiu za czasów Zjednoczonej Prawicy? Oto moje subiektywne podsumowanie ostatnich ośmiu lat, bo nie sposób powiedzieć o wszystkim.
Zobacz wideo Kaczyński zadeklarował, ile jeszcze będzie żył, zapewnił o terminie wyborów i obiecał "prezenty" dla kobiet. Wizyta w Połajewie

Pandemia to wbrew pozorom czas, który można było doskonale wykorzystać na najtrudniejsze nawet reformy systemu ochrony zdrowia i na radykalne zwiększenie wydatków na tę część gospodarki. Mało która partia, jakkolwiek to zabrzmi, miała tak sprzyjające okoliczności. To moment, w którym opozycja nie mogła powiedzieć "nie", a Zjednoczona Prawica potencjalnie mogła zyskać. Tymczasem jedyne, co zostało w pamięci Polaków, to 200 tys. tzw. nadmiarowych zgonów, chaotyczne zarządzanie kryzysowe, gigantyczny dług zdrowotny i podwyżka składki zdrowotnej, która nie przełożyła się na jakość świadczonych pacjentom usług.

System ochrony zdrowia w wydaniu PiS to trzech ministrów, których polityka ukształtowała dzisiejsze myślenie Polaków o zdrowiu.

Konstanty Radziwiłł, dzisiaj ambasador na Litwie, który zasłynął wprowadzeniem tzw. sieci szpitali, która do dziś nie zapewniła pacjentom kompleksowej opieki w jednym miejscu (choć zamysł był sensowny) i kryzysem związanym z protestującymi rezydentami.

Łukasz Szumowski, odpowiedzialny za chaos i brak strategii zarządzania pandemią, oczywiście silnie działający na rzecz kardiologii. Za jego czasów powstała też Agencja Badań Medycznych, którą NIK oceniła kilka tygodni temu jako podmiot, którego działalność "nie przyniosła wymiernych korzyści ani systemowi ochrony zdrowia, ani budżetowi państwa", mimo zainwestowanych miliardów złotych. ABM zarządza dr. hab. n. med. Radosław Sierpiński, którego promotorem był... Łukasz Szumowski.

I wreszcie Adam Niedzielski, na którego spadła odpowiedzialność za 200 tys. nadmiarowych zgonów i kontynuowanie absurdalnej polityki lockdownów w czasie pandemii koronawirusa, i który będzie musiał zderzyć się z czasem z zarzutami prokuratorskimi, a może także zostanie zmuszony do dymisji. Postacią, której nie można pominąć, a o której napiszemy więcej jest także Maciej Miłkowski, bodaj najdłużej urzędujący wiceminister zdrowia ds. polityki lekowej, czyli człowiek od refundacji.

"Myśląc Polska" w 2015 roku

"Myśląc Polska" to tytuł wielu konwencji programowych Prawa i Sprawiedliwości. O zdrowiu wtedy też PiS pomyślał, ale nie do końca pomysł zrealizował. Tuż przed wyborami w 2015 roku partia Jarosława Kaczyńskiego zaznaczała, że "rząd ma ograniczone uprawnienia kontrolne co do NFZ" i "nie ma żadnych narzędzi realnego kreowania i wydatkowania pieniędzy przeznaczonych na ochronę zdrowia". Co więcej, PiS jasno wskazywało, że "trzeba zlikwidować NFZ, a środki finansowe na działanie systemu ponownie skierować do budżetu państwa". Jak widać, po ośmiu latach kreatywności nie brakuje. NFZ nadal funkcjonuje, a jego były prezes, a obecny minister zdrowia Adam Niedzielski, przekazał właśnie 15 mld zł na podwyżkę wynagrodzeń i koszty inflacji… z funduszu zapasowego NFZ. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to ruch czysto wyborczy, aktywność kampanijna ministra zdrowia jest bowiem bardzo wyraźna.

Budżet NFZ to składki wszystkich Polaków. Zatem pieniądze zamiast trafić bezpośrednio na podwyższenie jakości usług dla pacjenta czy zwiększenie budżetu refundacyjnego, zasilą finanse szpitali. Faktem jest, że wynagrodzenia w ochronie zdrowia wzrosły. W niektórych przypadkach nawet o 30 proc. i więcej. Według ministra zdrowia zahamowało to odpływ lekarzy za granicę.

A z tym jest istotny problem. Braki w personelu medycznym i niemedycznym są widoczne. PiS rozpoczął kształcenie lekarzy w nowo tworzonych wydziałach na uczelniach niemedycznych, co rodzi poważne wątpliwości co do jakości kształcenia. Obecnie, według NFZ, przypada statystycznie 3,4 lekarza na 1000 mieszkańców (dane OECD). Jesteśmy w ogonie krajów rozwiniętych, konkretnie na piątym miejscu od końca na 27 krajów UE. Średnia europejska wynosi 4,0. Ale prawda jest taka, że to zaniedbania także poprzednich rządów, co w 2015 roku poprawnie zidentyfikowało w swoich dyskusjach programowych Prawo i Sprawiedliwość.

Słynne sześć procent PKB

W ostatnich ośmiu latach nominalnie znacząco poprawiły się wydatki na ochronę zdrowia – blisko dwukrotnie, wzrosły do 150 mld zł. Nie wpłynęły jednak znacząco na jej wydajność. Przy czym pamiętajmy, że są to składki z naszych portfeli, a nie budżetu państwa. To nie jest tak, że przyszedł Kaczyński, Morawiecki i Niedzielski i przekazali dodatkowe 100 mld zł na zdrowie. Po prostu bogacimy się, bezrobocie w wyniku procesów demograficznych spada, rynek pracy jest silny, a z wyższych pensji płyną wyższe składki do NFZ. I tyle.

Jedną z najważniejszych zmian wprowadzonych w systemie, zgodnie z zapowiedzią PiS, jest finansowanie ochrony zdrowia na poziomie sześciu proc. PKB w 2024 roku. Dwa lata temu Sejm uchwalił ustawę, w wyniku której sześć proc. PKB na ochronę zdrowia powinno zostać osiągnięte w 2023 r., a siedem proc. PKB w 2027 r. Sześć proc. uznaje się za absolutne minimum, aby system mógł sprawnie funkcjonować. Ustawa ma jednak pewną zasadę. Jeśli mowa o PKB, to odnosi się do wartości sprzed dwóch lat. I to sprawia, że siła nabywcza tych pieniędzy jest nieadekwatna do rzeczywistości, słabnie, szczególnie w okresie tak wysokiej inflacji.

Jak podliczyła w marcu tego roku Federacja Przedsiębiorców Polskich, która porównała wydatki i PKB z tych samych lat, a nie wstecznie, realnie nakłady na zdrowie systematycznie maleją od 2021 r. z 5,4% do 4,8% PKB.

Składka zdrowotna nie dla pani, nie dla pana

Ponadto wpływy z podniesionej składki zdrowotnej nie finansują leczenia pacjentów. Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) wskazuje także, że "zmieniona składka zdrowotna - zgodnie z założeniami autorów Polskiego Ładu - powinna przynieść siedem mld zł rocznie dodatkowych wpływów do NFZ. Jednak na mocy nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty zniesiono dotację z budżetu państwa do NFZ na realizację zadań o wartości 5,9 mld zł rocznie, a jednocześnie przeniesiono z budżetu państwa na NFZ obowiązek finansowania zadań kosztujących 1,2 mld zł rocznie - czyli łącznie 7,1 mld zł. W praktyce oznacza to, że Polski Ład wygenerował dodatkowe siedem mld zł rocznie wpływów do NFZ z tytułu składki zdrowotnej, czyli z naszych kieszeni, a następnie całość tych środków została wykorzystana nie na leczenie pacjentów, lecz po to, by budżet państwa zaoszczędził na dotacjach".

Znacząco także zadłużyły się za czasów PiS szpitale. Z blisko 11 mld zł w 2015 roku do prawie 20 mld na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku. Nowszych danych Ministerstwo Zdrowia nie opublikowało. Koszt obsługi długu ponoszony przez szpitale w 2022 roku to ponad pół miliarda złotych, jak wynika z jednej z sejmowych interpelacji.

Pandemia

200 tys. nadmiarowych zgonów, niebagatelny negatywny wpływ na zdrowie psychiczne młodych ludzi, chaotyczne zarządzanie z poziomu Kancelarii Premiera, otwieranie i zamykanie lasów, niezliczone konferencje prasowe, zakup respiratorów od handlarza bronią i wreszcie dodatki węglowe finansowane z tzw. funduszu covidowego. Adam Niedzielski wielokrotnie zaznaczał, że gdy przyszedł do Ministerstwa Zdrowia po Łukaszu Szumowskim, nie zastał żadnej strategii walki z pandemią. Narósł gigantyczny dług zdrowotny - wielu pacjentów przez ponad dwa lata nie zostało na czas zdiagnozowanych, leczenie zostało opóźnione bądź nie zostało wdrożone. Nikt nigdy nie oszacował kompleksowo tzw. długu zdrowotnego w liczbach, jak chociażby zrobiono to w Anglii. Nie wiadomo dokładnie, jakie będą tego konsekwencje dla systemu w perspektywie dekady.

Wszystkie te fakty pamiętamy, ale jest jedna dobra rzecz, którą pandemia koronawirusa przyspieszyła. Rozwój e-zdrowia, za co odpowiedzialny był wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, ten sam, który zasłynął zakupem niespełniających norm respiratorów, za które pieniędzy podatników do dziś nie odzyskano.

Jednak to za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości wprowadzono chociażby e-receptę i e-skierowanie. Choć ostatnie dni pokazały, że mikrozarządzanie w obszarze ograniczenia działania receptomatów doprowadziło do pozbawienia dostępu do leczenia m.in. pacjentów onkologicznych. Ujawnienie przez Adama Niedzielskiego danych wrażliwych lekarza może wywołać poważny kryzys polityczny w szeregach Zjednoczonej Prawicy, o czym więcej pisaliśmy tutaj: Poseł PiS o zachowaniu Niedzielskiego: Należy przyznać się do błędu i przeprosić

Wspomniana sytuacja pokazała jednocześnie, że wiele placówek nie zapewniło papierowych recept, co pokazuje, że pandemia nie nauczyła systemu zarządzania kryzysowego w ochronie zdrowia.

Wciąż nie działa poprawnie ogólnopolska sprawozdawczość szpitali, choć tutaj akurat odpowiedzialność się rozkłada i proces nieco ostatnio przyspieszył poprzez jednolite standardy dokumentacji. Uruchomiono wreszcie Internetowe Konto Pacjenta, w którym każdy z nas może sprawdzić, ile kosztuje jego leczenie, pobrać recepty lub nawet darmowe plany treningowe. Według danych CEZ z IKP korzysta ponad 17 mln Polaków.

Pan tu nie stał

Wciąż jednak za pomocą IKP nie można odwołać wizyt do lekarza. Według danych podawanych niegdyś przez Łukasza Szumowskiego takich nieodwołanych wizyt jest nawet 18 mln rocznie. Ale to nie główna przyczyna wciąż słabej dostępności do lekarzy. I mimo że w wielu specjalizacjach uwolniono limity przyjęć, to kolejki statystycznie wydłużyły się. Według różnych danych średnio z dwóch do czterech miesięcy.

W małych miejscowościach na wizytę u ortopedy czeka się cztery miesiące, na fizjoterapię domową nawet pół roku, podobnie na rezonans magnetyczny. Do kardiologa czy hematologa 10 miesięcy. W Pleszewie najbliższy termin na rehabilitację neurologiczną to 25 sierpnia... 2024 roku (dane NFZ na 2.08.2023 r.), czyli ponad rok. W 2022 roku wprowadzono natomiast opiekę koordynowaną, która ma zwiększyć dostęp do specjalistów, bo ciężar części procesu diagnozowania i leczenia przeniesiono na lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej, co też wiązało się z poważnym sporem z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim. Lekarze dostali rozszerzoną listę badań diagnostycznych realizowanych przez POZ. Za czasów Prawa i Sprawiedliwości wprowadzono liczne pilotaże zdrowotne, część z nich przedłużono, ewaluacji wielu nie poznaliśmy. Wciąż kuleje też stomatologia. Zgodnie z planem w 2023 roku dostępność publicznego leczenia stomatologicznego ma zbadać NIK. Większość Polaków zęby leczy prywatnie, choć pamiętamy, jak w swoim programie wyborczym w 2014 roku PiS grzmiał:

"Szczególną uwagę zwrócimy na rozszerzenie programu profilaktyki i opieki stomatologicznej. Badania epidemiologiczne wykazują, że około 90 proc. dzieci siedmioletnich i zbliżony odsetek dzieci 12-letnich ma próchnicę zębów. Stan taki dowodzi absolutnego lekceważenia zdrowia dzieci. Stąd niezwykle ważnym zadaniem będzie powrót szkolnych gabinetów stomatologicznych dla dzieci i młodzieży".

Na koniec 2022 roku funkcjonowało ponad 700 gabinetów dentystycznych na kilkanaście tysięcy szkół w całej Polsce.

Czy zbiórki są konieczne?

Symboliczne w opiece nad chorymi stały się wszechobecne zbiórki na drogie leczenie dla dzieci, ale także dla dorosłych. W 2020 roku, z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy, powstał Fundusz Medyczny, który właśnie takim zbiórkom miał położyć kres. Budżet miał sięgać pięciu mld zł, potem skurczył się do dwóch i pół mld rocznie, wchłaniając fundusz modernizacji szpitali. Dzisiaj środki z roku na rok są rolowane, kumulowane i w zasadzie dość nietransparentnie prezentowane. Refundacją w skomplikowanym procesie objęto w sumie 14 technologii lekowych. W tym na SMA. Kosztownym leczeniem poza granicami kraju zostało objętych w sumie 16 tys. osób. Według danych Prof. Piotra Czauderny, który jest członkiem Rady Funduszu Medycznego i w zasadzie jego twórcą, ze środków zgromadzonych w Funduszu skorzystało w sumie pięć mln pacjentów. Obecnie całkowity budżet na refundację w finansach NFZ to ok. 20 mld zł.

Należy także powiedzieć, że w dostępie do innowacyjnych terapii, które pozwalają pacjentom lepiej funkcjonować albo łagodniej przechodzić proces leczenia, daleko nam jeszcze do powszechnie przyjętych standardów. Nawet jeśli terapia jest wdrożona, nierzadko skorzystać z niej może zawężona grupa pacjentów. Jednak za czasów wspomnianego wcześniej Macieja Miłkowskiego, bodaj najdłużej urzędującego wiceministra zdrowia ds. polityki lekowej, refundacja takich terapii znacząco poprawiła się. Szczególnie na tle krajów Grupy Wyszehradzkiej. Obecnie łączna liczba technologii lekowych refundowanych w Polsce w prezentowanych przez Polski Radar Refundacyjny obszarach terapeutycznych wynosi 181, co stanowi jedynie 28 proc. spośród wszystkich zarejestrowanych technologii. Najgorsza sytuacja jest dziś w obszarze Zakaźne (zarejestrowane leki: 85, refundowane w Polsce: 5). Najlepiej jest w obszarze Reumatologia, gdzie odsetek technologii refundowanych wynosi 59 proc., w Onkologii - 43 proc.

Procedowana jest także największa od lat nowelizacja ustawy refundacyjnej oraz ustawa o dostępie do bezpłatnych leków dla dzieci do 18 lat i seniorów powyżej 65 lat, a nie 75 lat, jak dotychczas. Zmiana, która jest zapowiedzią de facto wyborczą Jarosława Kaczyńskiego, obejmie swoim działaniem ok. 16 mln osób. Nie będą to jednak wszystkie, a wybrane leki.

Jakość w zdrowiu

Teoretycznie można zaryzykować stwierdzenie, że w polskim zdrowiu aż tak bardzo pieniędzy nie brakuje, choć nigdy ich za dużo. Brakuje natomiast strategicznego, długofalowego myślenia i gwarantowanej jakości dla pacjenta. Niedawno minister zdrowia Adam Niedzielski napisał w mediach społecznościowych: "To wielki dzień dla wszystkich pacjentów". Tak naprawdę jednak to był jego wielki dzień. Jeden z pierwszych i większych sukcesów politycznych obecnego ministra zdrowia, wieloletniego urzędnika państwowego, z ogromnymi ambicjami politycznymi. Ustawa o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta, który przyjęto ponad tydzień temu, to niejedyny projekt Adama Niedzielskiego, który wielokrotnie padał ofiarą walki z partyjnymi frakcjami Zjednoczonej Prawicy.

Wdrożenie tzw. ustawy o jakości ma poprawić bezpieczeństwo i satysfakcję pacjenta przez rejestrowanie i monitorowanie zdarzeń niepożądanych, pacjent będzie mógł także porównać, jak leczą poszczególne podmioty udzielające świadczeń medycznych, wprowadza się też obowiązkową autoryzację szpitali przez NFZ, bez której placówka nie otrzyma kontraktu. Warto zauważyć, że już dzisiaj szpitale są autoryzowane przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, a NFZ w istocie na jakość ma wpływ poprzez modyfikowanie wyceny świadczeń dokonywanej przez AOTMiT. Ustawa ma doprowadzić także do poprawy skuteczności diagnostyki i leczenia przez systematyczną ocenę klinicznych wskaźników jakości.

Epilog

Konstanty Radziwiłł jest dzisiaj ambasadorem na Litwie. Łukasz Szumowski jest dyrektorem Narodowego Instytutu Kardiologii Stefana kardynała Wyszyńskiego i wyraźnie odżył. Wiceminister Janusz Cieszyński został ministrem cyfryzacji, a Maciej Miłkowski nadal pełni funkcję wiceministra odpowiedzialnego za politykę lekową. Minister zdrowia Adam Niedzielski walczy o bycie politykiem, choć był szanowanym urzędnikiem państwowym, ekonomistą z doktoratem i człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej. Po ostatnich wydarzeniach, związanych z kryzysem e-receptowym, środowisko lekarzy oświadczyło jednak, że nie widzi możliwości dalszej współpracy z obecnym ministrem zdrowia, zapowiedziano także złożenie doniesienia do prokuratury na ujawnienie przez ministra danych wrażliwych lekarza-pacjenta. Kilka dni temu Adam Niedzielski został wygwizdany podczas wręczania pucharu żużlowcowi, który zajął drugie miejsce w turnieju Indywidualnych Mistrzostw Polski. Z trybun słychać było niezadowolenie i wulgarne hasła. Polityk ma być liderem listy PiS w Wielkopolsce, prawdopodobnie w Pile. W tej sytuacji powstaje jednak pytanie, czy w ogóle w tych wyborach wystartuje.

Więcej o: