Prawnik o ujawnianiu wrażliwych danych przez władze: Tu nie ma przypadku. To metoda na zohydzenie

Adam Niedzielski ujawnił dane dotyczące recepty lekarza zaledwie kilka dni po tym, gdy na konferencji Zbigniewa Ziobry wymieniono z imienia i nazwiska pokrzywdzoną w przestępstwie. - To nie są przypadkowe błędy, tylko celowe działanie - twierdzi Krzysztof Izdebski z Fundacji Batorego.
Zobacz wideo Wawrykiewicz: Minister Ziobro często mówi, że walczy np. z mafią paliwową, i dochodzi do wielu nadużyć

- Uważam, że trzeba na to patrzeć jak na konsekwentnie realizowany przez PiS proces negatywnego naznaczania grup ludzi. Przypominam, co kilka lat temu TVP Info, które można traktować jako przedłużenie ramienia rządu, zrobiło przy okazji protestu lekarzy rezydentów - mówi Gazeta.pl Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego i Open Spending EU Coalition. Izdebski odnosi się do materiału, który w 2017 roku opublikował portal tvp.info. Autor tekstu przekonywał, że strajkujący lekarze w rzeczywistości opływają w luksusy. Według TVP Info dr Katarzyna Pikulska, koordynatorka protestu, miała "regularnie odwiedzać egzotyczne zakątki". W rzeczywistości Pikulska brała udział w misjach medycznych w trudnych rejonach świata.

Niedzielski ujawnia informacje o recepcie. Podobnych sytuacji jest więcej

W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski zamieścił komentarz w mediach społecznościowych, w którym odniósł się do czwartkowego wydania "Faktów" TVN. Wyemitowany został wtedy materiał, z którego wynikało, iż od dwóch dni lekarze w całej Polsce mają kłopot z wypisaniem pacjentom leków przeciwbólowych i psychiatrycznych, ponieważ resort zdrowia zmienił przepisy. Niedzielski zdradził w mediach społecznościowych, że właśnie tego rodzaju leki przepisał sobie lekarz Piotr Pisula ze szpitala w Poznaniu, który alarmował w materiale Marka Nowickiego o problemach z wystawianiem e-recept. Ujawnienie tej informacji wywołało burzę. Pisula skierował wezwanie przedsądowe, w którym domaga się przeprosin i zadośćuczynienia od Niedzielskiego. W ostatnich tygodniach sytuacji, gdy organy państwa ujawniały wrażliwe dane dotyczące obywateli, było więcej. 

W środę 2 sierpnia Zbigniew Ziobro poinformował na konferencji prasowej o odwołaniu z funkcji wiceszefowej prokuratury rejonowej w Poznaniu, która zajmowała się sprawą Mariki Matuszak. Prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości towarzyszył prokurator Tomasz Szafrański, dyrektor biura prezydialnego Prokuratury Krajowej. Jak zwracała uwagę poznańska "Gazeta Wyborcza", Szafrański - w trakcie odczytywania fragmentów uzasadnienia sądu - ujawnił dane ofiary rozboju. Wymienił imię i nazwisko osoby. Wyjaśnień w tej sprawie zażądał rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek.

Wiącek interweniował też w sprawie wrażliwych informacji na temat bohaterki materiału "Faktów" TVN, pani Joanny. Kobieta po zażyciu tabletek poronnych zgłosiła się do lekarki, a następnie udała do szpitala. Tam czekali już na nią policjanci. Pacjentka wciąż krwawiła, a funkcjonariusze podczas badania lekarskiego prowadzili przesłuchanie. Zarekwirowali jej telefon i laptopa. Już po emisji reportażu komunikat w sprawie wydała Komenda Miejska Policji w Krakowie, a potem także Komenda Główna Policji. Komunikat krakowskiej komendy został z czasem usunięty i zastąpiony krótszym, bez wrażliwych danych. "Po wydaniu policyjnego oświadczenia w sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich prosi Komendanta Miejskiego Policji w Krakowie o podanie podstawy prawnej oraz przyczyn ujawnienia danych wrażliwych kobiety, wobec której podjęto interwencję" - poinformowało biuro RPO.

Krzysztof Izdebski: To metoda na zohydzenie konkretnych osób

- Tu nie ma przypadku. To metoda na zohydzenie konkretnych osób. Rządzący się oczywiście bronią, że to zgodne z prawem, choć ewidentnie jest to złamanie prawa dot. udostępniania danych osobowych. Nie wierzę też, że to jakieś przypadkowe błędy - mówi Izdebski.

Zdaniem prawnika politycy PiS mogą liczyć ponadto na odwrócenie uwagi opinii publicznej od clue problemu. - Może o to właśnie chodzić, żebyśmy się oburzali na ujawnianie danych osobowych - jak najbardziej słusznie - i w mniejszym stopniu skupiali się na tym, co najważniejsze. Wydaje się, że niestety jest to skuteczne, bo teraz nie mówimy o sprawie recept, tylko o innym problemie, także ważnym, choć niekoniecznie systemowym - mówi. Prawnika nie przekonuje tłumaczenie Niedzielskiego, że działał "w obronie dobrego imienia" swojego resortu. - Jestem przekonany, że Niedzielski jako wieloletni urzędnik może znaleźć 10 innych sposobów na obronę dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia niż to, co zrobił. Zdaje się, że minister wsiąkł w ten klimat nagonki - mówi Izdebski. 

Więcej o: