Kaczyński o białoruskich śmigłowcach nad Polską. I znów o Tusku. "Nie mają prawa nas oceniać"

Katarzyna Rochowicz
Jarosław Kaczyński wypowiedział się w sprawie incydentu z udziałem dwóch białoruskich śmigłowców na terytorium Polski. - Ludzie Tuska nie mają prawa nas oceniać. Trzeba było być odważnym, jak rządzili, a nie pouczać tych, którzy budują najpotężniejszą armię lądową w Unii Europejskiej - mówił wicepremier w rozmowie z PAP.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński odwołał się do wtorkowego incydentu związanego z dwoma białoruskimi śmigłowcami Mi-24 i Mi-8, które naruszyły przestrzeń powietrzną Polski.

Zobacz wideo "Przestrzegam! Wagnerowcy mogą przebierać się za nielegalnych migrantów". Morawiecki przy granicy

Kaczyński o białoruskich śmigłowcach: Nie pozwolimy wrócić do doktryny z czasów rządu Tuska

- To była trwająca bardzo krótko prowokacja. I tylko ktoś skrajnie niemądry mógłby się na to nabrać, czyli kazać strzelać prawdziwymi pociskami [w śmigłowce - red.]. Oczywiście Putin i Łukaszenko by się z tego ucieszyli. Prowokacje są i pewnie będą, bo oni są bezradni. Bo wiedzą, że jesteśmy w NATO, wzmocniliśmy ochronę granicy i nie pozwolimy wrócić do doktryny z czasów rządu Tuska, o obronie Polski na linii Wisły - powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie z PAP.

Wicepremier zaznaczył, że obecnie odbudowuje się wschodnia flanka, co nie podoba się Łukaszence. - Wprost wyrażał nadzieje, że po wyborach dojdzie do zmiany władzy w Polsce. Nie damy się zastraszyć - mówił polityk PiS. Kaczyński odwołał się także do czasów rządów Platformy Obywatelskiej i ich chęć "zostawienia mieszkańców Polski wschodniej na pastwę żołdaków Putina". - Ludzie Tuska nie mają prawa nas oceniać. Trzeba było być odważnym, jak rządzili, a nie pouczać tych, którzy budują najpotężniejszą armię lądową w Unii Europejskiej. (...) Straciliśmy 8 lat rządów PO-PSL, które mogliśmy mieć na przygotowania - stwierdził.

Białowieża. Dwa białoruskie śmigłowce wleciały na terytorium Polski

Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało we wtorek 1 sierpnia, że dwa białoruskie śmigłowce naruszyły polską przestrzeń powietrzną w okolicy Białowieży. "Przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe. Dlatego też w porannym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej" - informował MON.

Jak przekazał resort w komunikacie, dwa śmigłowce realizowały szkolenie w pobliżu granicy. O szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską. W związku ze zdarzeniem szef polskiego MON Mariusz Błaszczak polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. O incydencie poinformowano NATO.

Mińsk zaprzeczył prawdziwości komunikatu polskiego MON i oświadczył, że naruszenia nie było. Władze w Mińsku przekonują, że śmigłowce były w odległości około dwóch kilometrów od granicy. Polski charge d’affaires Marcin Wojciechowski został wezwany w czwartek przez białoruski MSZ, aby wyjaśnić dlaczego poinformowano, że białoruskie śmigłowce naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Białoruscy urzędnicy wezwali do "dialogu dla deeskalacji nieprostej sytuacji we wzajemnych stosunkach". Stwierdzili też, że "wypowiedzi polskich urzędników na temat naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej 1 sierpnia nie znalazły potwierdzenia".

Więcej o: