Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek na antenie Polsat News wypowiadał się m.in. na temat sprawy pani Joanny. Podkreślił, że nie zapoznał się jeszcze ze wszystkimi materiałami dotyczącymi całej sytuacji. - Prowadzę postępowanie w tej sprawie, wystąpiłem do komendy policji w Krakowie i do Rzecznika Praw Pacjenta, który wyjaśnia tę sprawę. Rzetelność wymaga ode mnie tego, żebym kategoryczne wnioski stawiał po zapoznaniu się z tymi materiałami - mówił. W ocenie RPO decyzja lekarki, która powiadomiła policję o ryzyku popełnienia przez jej pacjentkę samobójstwa, jest słuszna.
- Bez wątpienia gdy lekarz ma informację, że ktoś próbuje popełnić samobójstwo, to to, że policja jest o tym zawiadomiona, należy ocenić pozytywnie. Natomiast musimy odróżnić dwie rzeczy, bo z jednej strony mamy wątek próby samobójczej, a z drugiej mamy wątek - i tu pytanie: na ile ta interwencja nie była wywołana informacją o tym, że doszło do aborcji farmakologicznej - dodał.
Prof. Wiącek nawiązał także do zatrzymania rzeczy przez policję, które bez nakazu prokuratora czy sądu, jest możliwe tylko w sytuacji niecierpiącej zwłoki. Zaznaczył, że policja ma obowiązek szanować godność i zachowywać umiar, a w przypadku gdy mamy do czynienia ze szpitalem, to wówczas lekarz jest dysponentem pacjenta.
26 lipca pani Joanna oraz jej pełnomocniczka Kamila Ferenc pojawiły się w Sejmie. Podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet zapowiedziano, jakie środki prawne zostaną wykorzystane, aby chronić interesy kobiety. Kamila Ferenc ujawniła, że wniosek o umorzenie postępowania ws. pomocnictwa w aborcji w przypadku pani Joanny nie będzie jedynym tego rodzaju działaniem. Pani Joanna domaga się m.in. zadośćuczynienia finansowego oraz przeprosin w związku z działaniami policjantów, którzy interweniowali w jej sprawie. Więcej o całej sprawie można przeczytać w tekście poniżej:
W dalszej części rozmowy na antenie Polsat News prof. Wiącek wypowiadał się również na temat sprawy Mariki. Zauważył, że większość prawników, którzy z tym wyrokiem się zapoznali, ma dwa wnioski. - Po pierwsze: to jest czyn, który jest godny potępienia i powinien być potępiony przez państwo. Po drugie: kara, która została wymierzona - trzy lata bezwzględnego pozbawiania wolności - jest karą nieadekwatną, nieproporcjonalną do tego czynu - ocenił.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu Zbigniew Ziobro poinformował na Twitterze, że zarządził przerwę w wykonaniu kary 21-letniej Mariki skazanej za rozbój i próbę kradzieży na trzy lata więzienia. Kobieta w 2020 r. podczas Marszu Równości w Poznaniu zachowywała się agresywnie wobec uczestniczki wydarzenia, która posiadała tęczową torbę.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do sentencji wyroku, z którego wynika, że Marika została skazana za próbę rozboju dokonaną wspólnie i w porozumieniu z Michałem O. oraz dwoma nieustalonymi nadal sprawcami. Napastnicy mieli stosować przemoc. "Stosując przemoc w postaci szarpania, popychania i wykręcania trzeciego palca lewej ręki, napastnicy próbowali wyrwać pokrzywdzonej torebkę. Nie wyrwali tylko dlatego, że pokrzywdzona i towarzysząca jej koleżanka stawiły fizyczny i słowny opór. W wyniku szarpaniny napadnięta kobieta odniosła obrażenia takie jak sińce na dłoni oraz skręcenie stawu paliczkowego dalszego lewej dłoni" - czytamy w "Wyborczej". Sąd podkreślił w sentencji, że napastnicy nie osiągnęli swojego celu ze względu na postawę pokrzywdzonej, a ich działanie miało charakter chuligański.