W środę Marek Suskim był gościem Radia ZET. W czasie rozmowy został poruszony temat protestów solidarnościowych z panią Joanną. Poseł PiS stwierdził, że w jego mieście demonstracji nie było. Nie widział ich również w telewizji czy internecie. - Pewnej telewizji nie oglądam. (...) Tutaj jest sytuacja bardzo ciekawa. Jak się dowiadujemy o różnych aspektach tej sprawy, to ona jest dużo bardziej skomplikowana, niż się wydawało na pierwszy rzut oka - stwierdził.
- Czy tak [jak opisuje pani Joanna - red.] było naprawdę? Policja twierdzi inaczej. (...) A ta pani Joanna, zdaje się, w różnego rodzaju happeningach brała udział. Nie wiadomo, czy to nie był kolejny happening. Sprawa jest badana. Bardziej wierzę w badanie służb i prokuratury niż w relację jednej osoby, która w jakiś sposób może interpretować swoje zachowanie różnie. Ja nie widziałem nagrań, które pokazywałyby te różne rzeczy opisywanie przez tą panią Joannę. Nie widziałem tego, nie wiem, jak było. To jest jedna osoba, która tak twierdzi, a lekarze czy policja twierdzi inaczej - powiedział Suski.
Następnie polityk został zapytany, dlaczego mówił, że w Polsce jest jedno z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych. - Wie pani, to była sytuacja taka, że mieliśmy konferencję prasową na temat ustawy o ochronie dzieci przed różnymi złymi czynnikami. Nagle pani redaktor z "Gazety Wyborczej" pyta o aborcję. To pytanie zupełnie nie dotyczyło przedmiotu konferencji - stwierdził Marek Suski.
- Ale co to ma do rzeczy? Panie pośle, z całym szacunkiem, nie można zadawać pytania spoza agendy konferencji? - dopytywała Beata Lubecka. - Można zadawać, tylko ta pani sugerowała, że to, co się stało - w kontekście pani Joanny - jest wynikiem tego, że PiS wprowadza jakieś ustawy, które uniemożliwiają aborcję - odparł parlamentarzysta.
Temat aborcji powrócił, kiedy pytania Markowi Suskiemu zadawali słuchacze. - Na podstawie jakich kryteriów ocenił pan, że Polska ma jedno z bardziej liberalnych praw dotyczących aborcji? - zapytała dziennikarka w imieniu jednego z nich.
No tu być może się myliłem. Mój syn powiedział: słuchaj tata, jednak w Unii są takie prawa, jak kiedyś w Związku Sowieckim, że właściwie dzieci nie mają żadnych praw, można je kasować, a to się skończy tym, że będziemy mieli kalifat
- oznajmił polityk i dodał, że "w krajach muzułmańskich kobiety rodzą po pięcioro, siedmioro dzieci". - A Europa, jeśli chce zabijać własne dzieci, to niedługo skończy się kalifatem - powiedział.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości stwierdził również, że "oczywiście, życie kobiet jest ważne". - W Polsce, jeżeli jest zagrożone życie kobiety czy zdrowie, można dokonać aborcji. Zdrowie kobiet jest niezwykle ważne i nie może być tak, że jeżeli jest martwa ciąża, nie można kobiecie pomóc, to jest jakiś absurd - podkreślił.