Sprawę opisała szczegółowo "Gazeta Wyborcza", która opublikowała nagranie z całego zajścia. Pan Krzysztof z Lublina (imię zmienione) zarządza siecią prywatnych żłobków. Podobną działalność prowadzi Łukasz Kramek, przedsiębiorca z Poniatowej pod Opolem Lubelskim, prywatnie brat bliźniak Michała Kramka z PiS. Mężczyźni podjęli współpracę i otworzyli biuro w mieszkaniu braci. To właśnie tam doszło do ataku.
Pan Krzysztof opowiedział "Wyborczej", że kiedy w minioną sobotę pracował w jednym z pokojów, usłyszał, że bracia zaczęli się ostro kłócić. - Po pewnym czasie Michał Kramek zza drzwi pokoju zaczął krzyczeć do mnie: "Zaj***ę cię", "ty patologio" - zrelacjonował rozmówca. - Po chwili zdenerwowany, niepanujący nad sobą wbiegł do pokoju z metalową rurą od odkurzacza, którą zaczął mnie okładać, gdzie popadło. To był absolutny szok, wszystkiego mogłem się spodziewać, ale nie tego. Chwyciłem za telefon i prawą ręką zacząłem nagrywać, a lewą osłaniać się przed atakiem - powiedział mężczyzna.
Pan Krzysztof próbował uciec z mieszkania, a agresor krzyczał za nim "K***o, przestań nagrywać", zaczął okładać go pięściami i wyrwał mu telefon. Nagle do mieszkania weszła sąsiadka. Nie chciała wezwać policji, ale po jej prośbie Michał się uspokoił. Oddał telefon Krzysztofowi.
Dlaczego pan Krzysztof został zaatakowany? Podejrzewa, że poszło o dotacje dla żłobków. Rozmówca "GW" dostał z programu Maluch plus 1,3 mln zł, a Łukasz Kramek 2,7 mln zł. W zamian zobowiązali się do prowadzenia żłobków przez okres co najmniej sześciu lat. - Z tego, co wiem, Michał Kramek dowiedział się o wysokości dofinansowania, które otrzymaliśmy z programu Maluch plus. I nie wytrzymał, bo on dla swojego stowarzyszenia aplikował z innych rządowych programów i otrzyma jedynie kilkadziesiąt tysięcy złotych na różnego rodzaju eventy - powiedział pan Krzysztof.
Michał Kramek jest prezesem działającego od 2017 r. stowarzyszenia Niezłomna Polska - Dobre Słowo, organizującego m.in. patriotyczne wydarzenia. W jego statucie widnieje zapis o "podnoszeniu poziomu kulturalnego społeczności lokalnej".
"Gazeta Wyborcza" próbowała porozmawiać z Michałem Kramkiem, ale nie odebrał telefonu, nie odpowiedział też na wiadomości. Pan Krzysztof zgłosił sprawę pobicia do Prokuratury Krajowej.