Ceniony lekarz z Rzeszowa zwolniony. W tle polityk PiS i anonimowy donos. "Spreparowano sprawę"

Katarzyna Rochowicz
Wicedyrektor szpitala w Rzeszowie został zwolniony po fałszywych oskarżeniach dotyczących korupcji - donosi Onet. Prof. Krzysztof Gutkowski miał sprzeciwić się pomysłowi polityka PiS w związku z zakupieniem do placówki nowoczesnego robota medycznego da Vinci. To wówczas miały pojawić się anonimowe donosy na lekarza.

Jak donosi Onet, robot medyczny da Vinci miał pojawić się w rzeszowskim szpitalu wojewódzkim, a zwolennikiem tej idei miał być marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl z Prawa i Sprawiedliwości. Jednak prof. Krzysztof Gutkowski zgłaszał obiekcje w tej sprawie, zwracając uwagę między innymi na zadłużenie szpitala w wysokości około 130 milionów złotych oraz to, że sprzęt medyczny powinno wprowadzać się do placówek z "poszanowaniem pieniędzy publicznych".

Zobacz wideo Tusk odniósł się do sprawy Pani Joanny. "Opresyjna obecność PiS-u"

Rzeszów. Zwolniony prof. Gutkowski: Chodziło o to, aby oczernić

Podkarpaccy samorządowcy pierwszą próbę sprowadzenia da Vinci mieli podjąć w 2018 roku, co wspierał marszałek Ortyl. Do drugiej miało dojść z kolei w 2020 roku. To wtedy zaczęły się pojawiać anonimy, w których zarzucano profesorowi, że przyjmuje łapówki i "spiskuje przeciwko marszałkowi". 

"Niedługo po tym, bo na początku września 2020 r., okazało się również, że w niejasnych okolicznościach, stanowiska mają stracić szefowie dwóch ważnych klinik w szpitalu. Oficjalnie dlatego, że nie wystartowali w rozpisanych na te stanowiska konkursach. Prof. Gutkowski twierdzi, że o nich nie wiedzieli, a dyrektor szpitala chciał w ten sposób znaleźć miejsce dla dwóch innych lekarzy" - pisze Onet. Jak mówi profesor jeden z nich - chirurg onkolog z Krakowa - odbył kilkudniowy "trening" na da Vincim. Drugi lekarz, także onkolog, mógłby "kwalifikować pacjentów do operacji przy użyciu robota". Gutkowski zaczął domagać się wyjaśnienia niejasnych konkursów oraz kwestii zmian kadrowych.

W grudniu 2020 roku polityk PiS wysłał do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie. Na jego poparcie dołączył właśnie anonimowy donos. Jeden z anonimów podpisany był konkretnym imieniem i nazwiskiem pewnej pacjentki, lecz podpis nie był odręczny, a zrobiony na komputerze. Jak twierdzi Gutkowski, anonim miał krążyć po Rzeszowie, zanim został zarejestrowany w urzędzie. Lekarz słyszał, że był udostępniany politykom i duchownym, z których część miała być pacjentami w szpitalu w Rzeszowie. - Chodziło o to, aby tuż przed wyrzuceniem oczernić mnie we wpływowych kręgach politycznych i kościelnych Podkarpacia i by nikt nie protestował przeciwko usunięciu mnie ze szpitala - mówi ceniony przez pacjentów prof. Gutkowski.

Marszałek PiS zawiadomił prokuraturę na podstawie fałszywego donosu?

Władysław Ortyl zawiadomił prokuraturę o korupcji 22 dni po wpłynięciu anonimu do urzędu marszałkowskiego. Prokuratura zdecydowała, że śledztwo nie zostanie wszczęte z uwagi na brakujące dane, które dostatecznie uzasadniałyby popełnienie przestępstwa. "Wówczas znowu zareagował marszałek Ortyl z PiS. W połowie lipca 2021 r. złożył zażalenie na decyzję prokuratury. Publicznie zarzucił śledczym zbyt małą dociekliwość, przekonywał, że pacjentka 'podpisana' pod anonimem leczyła się w rzeszowskim szpitalu i trzeba sprawdzić dłuższy zakres czasu" - pisze Onet.

Prokuratura po siedmiu miesiącach wszczęła śledztwo, jednak umorzyła je we wrześniu 2022 roku. Przed umorzeniem sprawy, zajęła się nią komisja rewizyjna sejmiku podkarpackiego. Podczas posiedzenia zaproszono pacjentkę, która miała być nadawcą anonima na prof. Gutkowskiego. Jak relacjonuje Onet, "kobieta oświadczyła, że owszem, leczyła się w szpitalu w Rzeszowie, ale nigdy nie miała kontaktu z prof. Gutkowskim". Jak dodała, to niedorzeczne, że anonim miałaby napisać w 2020 roku, skoro leczyła się w szpitalu sześć lat wcześniej. "Z jej słów wynikało również, że rzeczywisty autor anonimu wykorzystał jej prawdziwe dane i jej prawdziwą historię choroby, natomiast zmyślił cały wątek korupcyjny" - pisze portal. - Wśród moich pacjentów mam także polityków PiS i ich rodziny. Niektórzy nie chcą spojrzeć mi w oczy, bo wiedzą, że spreparowano sprawę, by się mnie pozbyć ze szpitala i skompromitować. Inni działacze PiS mówili mi, że Władek [Ortyl - red.] się uparł na mnie, bo odważyłem się mieć wątpliwości w sprawie robota da Vinci - mówi profesor w rozmowie z Onetem.

Gutkowski został oczyszczony z wszelkich podejrzeń, jednak nie wrócił do rzeszowskiej placówki. Obecnie przyjmuje w prywatnym gabinecie pod Rzeszowem, pracuje na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz jest konsultantem wojewódzkim w dziedzinie gastroenterologii - pisze Onet. Od zwolnienia profesora ze szpitala niedługo miną trzy lata. Sam lekarz zapowiada, że sprawy nie odpuści.

Więcej o: