W niedzielę Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w katedrze św. Apostołów Piotra i Pawła w Łucku oddali hołd pomordowanym podczas rzezi wołyńskiej. Prezydent Andrzej Duda napisał, że obaj politycy złożyli świadectwo przyjaźni w obliczu trudnej historiii i przeprowadzili końcowe konsultacje przed rozpoczynającym się za dwa dni szczytem NATO w Wilnie. "Skuteczne wsparcie Ukrainy w dążeniu do członkostwa w Sojuszu jest dla Polski bardzo ważne" - napisał Duda.
"Razem oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia! Pamięć nas łączy! Razem jesteśmy silniejsi" - stwierdził w innym wpisie prezydent. Spotkanie przywódców w Łucku jest szeroko komentowane w mediach. Cześć publicystów krytykuje użyte przez Dudę określenie "ofiary Wołynia". "Panie Prezydencie, Wołyń nikogo nie zabił. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej Polaków oraz Żydów, Ormian i sprawiedliwych Ukraińców mordowali ludobójcy z OUN-UPA, którzy na Ukrainie mają pomniki, a ich Ofiary nie mają nawet grobów. Niech Pan dotrzyma obietnic z 2015 r.!" - zaapelował ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
"Ofiary Wołynia? PiS zawsze przekonywało, żeby nie mówić o ofiarach nazistów, tylko Niemców. Jak to teraz niektórym brakuje odwagi, żeby stanąć w prawdzie i przykładać do siebie tę samą miarę" - zwrócił uwagę dziennikarz "Rzeczpospolitej" Jacek Nizinkiewicz.
Wpis Dudy krytykuje w Onecie Witold Jurasz, były dyplomata w ambasadzie w Moskwie, dzisiaj dziennikarz i publicysta. "Słowa, które można przeczytać na twitterowym koncie prezydenta Zełenskiego o 'oddaniu hołdu wszystkich niewinnym ofiarom Wołynia', są niestety nieprawdą oraz dowodem na polityczną, dyplomatyczną i moralną klęską prezydenta Dudy. Jeśli bowiem prezydent Ukrainy po wszystkim, co Polska i Polacy zrobili dla Ukrainy i Ukraińców, nie jest w stanie wydusić z siebie słowa 'przepraszam' i zamiast tego używa słów, które sugerują symetrię win, to mamy do czynienia z fałszowaniem historii" - pisze.
Spotkanie Dudy i Zełenskiego było również tematem dyskusji między politykami na antenie Polsat News. - To nie jest koniec tej trudnej drogi, tłumaczenia naszym ukraińskim przyjaciołom prawdy historycznej. To będzie kontynuowane, ale trudno teraz mówić, że nie ma żadnych rezultatów tej ciężkiej pracy, przede wszystkim pana prezydenta, tych wszystkich kontaktów, rozmów, często prowadzonych za kulisami - mówił Paweł Szrot, szef Gabinetu Prezydenta RP.
- Politycy są od tego, żeby prowadzili politykę międzynarodową. My potrzebujemy odblokowania ekshumacji polskich ofiar. Prezydent Zełenski i jego administracja według wypowiedzi szefa IPN blokuje wszystkie wnioski ekshumacyjne. W tej chwili bez uzyskania absolutnie czegokolwiek podawanie tego jako sukcesu jest nieporozumieniem - powiedział z kolei Krzysztof Bosak z Konfederacji. Radosław Fogiel z PiS podkreślał, że Zełenski i Duda wzięli udział w mszy świętej upamiętniającej ofiary. - Ilu prezydentów Ukrainy wcześniej wzięło udział w takiej mszy świętej - mówił. Dodał, że "Konfederacja od dawna próbuje na pamięci ofiar uprawiać politykę". - Jest pan żałosny, panie Fogiel - odpowiedział na to Bosak.
11 lipca przypada 80. rocznica tzw. krwawej niedzieli, która została przyjęta za kulminacyjny moment tzw. Zbrodni Wołyńskiej. W niedzielę 11 lipca 1943 roku oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości w powiatach kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Z danych IPN-u wynika, że tylko tego dnia mogło zginąć osiem tysięcy osób - głównie kobiet, dzieci i osób starszych. Zbrodnia Wołyńska kwalifikowana jest przez pion śledczy IPN jako ludobójstwo.
W ubiegłym roku historyk prof. Igor Hałagida podkreślał w rozmowie z Gazeta.pl, że w dyskusji na temat Wołynia należy "zmienić paradygmat i postawić ofiary w centralnym punkcie". - W Polsce w obiegu publicznym krąży zestawienie, że w latach 1939-1947 zginęło z rąk Ukraińców co najmniej 100 tysięcy Polaków, z czego 60 tysięcy na Wołyniu. Ukraińców w analogicznym okresie miało zginąć 10 tysięcy, z czego na Wołyniu od tysiąca do dwóch. Jednak tak naprawdę do końca tych liczb nikt nie zweryfikował - to kamyczek do ogródka ukraińskich historyków - i stąd obserwujemy dzisiaj szafowanie nad Wisłą lekką ręką liczby ofiar polskich: 120, 150, 200 tysięcy... Z kolei kwestia ukraińskich ofiar w obiegu publicznym w Polsce niemal nie istnieje, a z pewnością jest szacowana zbyt nisko - mówił. - Zdaję sobie sprawę, że to idealistyczne, ale może niech lepiej politycy trzymają się od tego z daleka. Ten spór szybko nie wygaśnie, zaklęty krąg będzie trwał. Jeśli chcemy coś naprawdę zrobić, to ustalmy nazwiska ofiar po obu stronach granicy, policzmy je, odnajdźmy ich mogiły. Przyjmijmy do wiadomości fakt, że zginęli po prostu ludzie, najczęściej zupełnie niewinni, i ocalmy ich w ten sposób od zapomnienia - podkreślał. Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.