Godzina 19:21, krótko po rozpoczęciu "Faktów", na krótko przed rozpoczęciem "Wiadomości". Prowadzący Michał Rykowski otwiera "Jak oni kłamią" cytatem z księdza Tischnera. "Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i..." - tu zawiesza głos, nie chcąc ranić uszu widzów brzydkim słowem. Zaraz potem przechodzi do wyjaśnienia misji programu. "Co, korzystając z wolności słowa - która według nich jest zagrożona - szamani z Wiertniczej pokazują swoim widzom, zaklinając codziennie rzeczywistość? Sprawdzimy to" - obiecuje. Jak wygląda sprawdzanie, można zobaczyć w filmie poniżej.
Absurd formatu "Jak oni kłamią" wymyka się analizie. Oto TVP, stacja sławiąca rząd z subtelnością nosorożca, bez żenady stroi się w białe szaty i szuka u innych błędów i wypaczeń. Zarzuca "Faktom" kłamstwa, manipulacje, niedopowiedzenia, nierzetelne przedstawianie rządu, stronniczość wobec opozycji. Wielkim grzechem codziennego programu TVN ma być to, że brak w nim krytyki rządów PO (które, przypomnijmy, dobiegły końca 8 lat temu). Wielką zasługą TVP - że ujawni informacje, które chytre lisy z "Faktów" starają się ukryć przed oczami widzów. Prowadzący pozwalają sobie na sarkastyczne uwagi, twórczość językowa też robi wrażenie ("szamani z Wiertniczej"!). Krótko mówiąc: to jest bardzo dziwny program. Nawet dla kogoś przyzwyczajonego do treści, które na co dzień serwuje widzom TVP.
"Cały temat został poddany ostrej manipulacji". "Te wypowiedzi nijak się mają do rzeczywistości". "To oczywiście nie pasuje do narracji, a skoro nie pasuje, to ciach". "Granie emocjami to jeden ze sposobów manipulacji. Inny to szukanie winnych". "Wystarczyłoby zachować się tak trochę po dziennikarsku i powiedzieć: sprawdzam". Czy to cytaty z tekstów omawiających materiały TVP? A to niespodzianka: nie. To cytaty o TVN, które padają w programie "Jak oni kłamią".
Trudno przypuszczać, że pracownicy TVP nie wiedzą, jaka jest powszechna opinia o ich działalności, magicznym sposobem nie widzą artykułów, memów, komentarzy na ten temat. W tym kontekście wyobrażam sobie, że to może być spora satysfakcja: wreszcie wziąć się za cudze materiały, odbić się, oddać. Tyle lat nas analizowaliście, wy liberalni, niezależni, obiektywni mądrale, czekajcie, teraz my się weźmiemy za analizy. Tyle lat się z nas naśmiewaliście, teraz my sobie poironizujemy i powtykamy szpileczki waszej telewizji. Raz w życiu my, TVP, będziemy ci mądrzy, ze szkiełkiem i okiem. A widz siedzi, słucha, czuje porażającą ironię sytuacji i wie, że twórcy programu też muszą ją czuć. To nie tak, że szukają drzazgi w oku bliźniego, nie widząc belki we własnym. Mam wrażenie, jakby proponowano oglądającym dziwny układ: nasza, TVP-owska belka w oku jest dorozumiana, znana, a teraz, drodzy widzowie, dajcie nam ją włożyć w nawias i pokrytykować innych. Dokładnie tymi słowami, jakim zwykle inni krytykują nas.
Kiedy pojęcie "fake news" zrobiło największą karierę? Kiedy zaczął go używać Donald Trump. "Używać" to zresztą mało powiedziane - Trump po prostu wywrócił je na lewą stronę. W jego ustach "fake news" przestało być pojęciem służącym do nazywania nieprawdziwych wiadomości. Zamienił je w pieczątkę do stawiania na dowolnej informacji, która nie przypadła mu do gustu. To w jakimś sensie genialne w swojej prostocie i ekonomii. Nieważne, jak rzetelny jest materiał, mówisz "fake news" i załatwione.
Produkcja programu "Jak oni kłamią" pochłania więcej wysiłku. Zamiast jednego pojęcia (fake news) mamy tu konkretny format (fact-checking). Jak to wygląda w wykonaniu TVP? Oto zwięzły przykład. W programie zostaje przytoczony fragment "Faktów", w którym widać łąkę, drogę, a z off-u padają słowa: "W tym miejscu w Gliwicach już mogłaby trwać budowa szpitala, gdyby w Polsce były pieniądze z KPO". Prawda jest taka: pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy istotnie nie ma. Gliwiccy urzędnicy ogłosili zaś przetarg na budowę szpitala i liczą na to, że jego rozstrzygnięcie zbiegnie się z odblokowaniem środków z KPO - bo bez tego zewnętrznego dofinansowania pieniędzy nie wystarczy (sprawę opisała gliwicka Gazeta Wyborcza). OK, można by się może przyczepić tego, czy aby na pewno budowa szpitala mogłaby trwać już w tej chwili. Ale Michał Rykowski w "Jak oni kłamią" wybiera inną linię interpretacyjną. I mówi:
Pełen wzmożenia głos sugeruje, że w Polsce bez mitycznego KPO nic się nie buduje.
No chyba nie.
To zresztą nie pierwszy raz, kiedy TVP Info próbuje uprawiać fact-checking po swojemu. W ofercie stacji jest już program "Fakty czy kłamstwa?", który ma "rozprawiać się z kłamstwami i manipulacjami informacyjnymi, jakie dominują na rynku medialnym". Także na stronie tvp.info obok zakładek "Polska", "Świat", "Biznes", "Opinie" wisi "Fact-checking". Kto może zajmować się fact-checkingiem - czyli po prostu sprawdzaniem, czy podawane publicznie informacje odpowiadają rzeczywistości - żeby to w ogóle miało sens? Media, które są obiektywne, niezależne od polityków. Telewizji Polskiej w jej obecnym kształcie, rzecz jasna, to nie dotyczy. Robi się z tego szkatułkowa konstrukcja: formuła, która miała być wykorzystywana do szukania prawdy w czasach postprawdy, sama staje się nośnikiem tej ostatniej. To się nie spina, rozlatuje, lądujemy w dolinie dziwności, gdzie słowa tracą swoje znaczenie. Trump byłby dumny.
No dobrze, ale dlaczego w ogóle pokazywać widzom "Wiadomości", o czym mówią "Fakty" i robić konkurencji reklamę? - mógłby spytać ktoś, kto sądzi, że ludzie dzielą się na wiernych wyznawców jednego albo drugiego programu. Tyle że wcale niekoniecznie tak jest. Jak wynika z badań Sławomira Sierakowskiego i Przemysława Sadury z 2019 r. (omówionych szeroko w ich najnowszej książce "Społeczeństwo populistów"), wyborcy partii rządzącej chętnie oglądają programy informacyjne inne niż "Wiadomości". "Fakty" w TVN lubi sobie włączyć blisko połowa twardego elektoratu PiS. Co więcej, ten sam twardy elektorat potrafi też ostro skrytykować TVP (wśród przytoczonych w "Społeczeństwie populistów" opinii badanych: "za dużo propagandy", "wchodzą PiS-owi w d**ę", "telewizja informacyjna rządu niech będzie tubą informacyjną, ale nie do tego stopnia").
I być może właśnie o to chodzi w nowym programie telewizji publicznej: skoro nawet najwierniejsi widzowie mają poczucie, że TVP chce nimi manipulować, to trzeba im pokazać, że inni też chcą. Może działają subtelniej, może trzeba to wam, wy niewierne Tomasze, podać na tacy, po kolei wypunktować, ale zobaczcie sami, czym was karmią w tym TVN, kiedy przełączacie kanał. My jesteśmy tubą polityków? No dobrze, rozumiemy, że to widzicie, ale zobaczcie, oni tak samo. My siejemy propagandę? Ależ wykażemy wam, że tamci też, tylko nie w tę stronę, w którą trzeba. My kłamiemy? Hola, hola.
Popatrzcie, jak oni kłamią.