Komitet Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych zdecydował o wzmocnieniu granicy w związku z obecnością w Białorusi najemników z Grupy Wagnera. W Programie 1 Polskiego Radia wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży powiedział, że w ciągu najbliższych dni lub godzin powinny zapaść decyzje dotyczące przesuwania sił w ramach wzmacniania wschodniej granicy. Poinformował, że wzmocnienie granicy będzie polegać m.in. na zwiększeniu sił obecnych na granicy, liczby przeszkód oraz umocnień.
Do kwestii wzmacniania granicy odniósł się na antenie Radia Plus rzecznik rządu Piotr Müller. Jak podkreślił, zabezpieczenia i gotowość są konieczne, "by w przypadku zagrożenia, które mogłoby się pojawić ze strony Grupy Wagnera (która w tej chwili przemieszcza się na teren Białorusi - red.), nasze wojsko i służby były gotowe do wzmocnienia granicy''. Dodał, że może chodzić nawet o dalej idące wzmocnienie, niż w przypadku kryzysu migracyjnego, wywołanego przez Łukaszenkę w 2021 roku. Zapowiedział jednocześnie, że nie ma planów wprowadzenia stanów wyjątkowych w regionie granicy.
Jak wskazał Müller, zapora na granicy jest już na większości odcinków. Wyjątkiem są miejsca, gdzie istnieje naturalna bariera wodna. - Tu więc nie mówimy o zmianach - wskazał. - Ale są też innego rodzaju umocnienia, które pozwalają na to, żeby potencjalnie zatrzymać jakieś ruchy. Nie chcę tutaj mówić o szczegółach, bo one mają charakter operacyjny i niejawny - przekazał.
Obecnością Grupy Wagnera w Białorusi zaniepokojona jest także m.in. Litwa. Do sprawy odniósł się przed rozpoczęciem szczytu unijnych przywódców w Brukseli litewski prezydent. - Grupa tych bojowników, których wolę nazywać seryjnymi zabójcami, może pojawić się tam (w Białorusi - red.) w każdym momencie i nikt nie wie, kiedy mogliby się oni zwrócić przeciwko nam" - powiedział dziennikarzom Gitanas Nauseda Prezydent podkreślił też, że wszelkie zmiany w systemie politycznym Rosji będą miały konsekwencje dla bezpieczeństwa w regionie. W jego opinii Władimir Putin jest tak samo niebezpieczny, niezależnie od tego, czy jest silny, czy słaby. Prezydent Litwy zaznaczył również, że wśród przywódców zachodniego świata liczy się obecnie zdecydowane działanie. Litwa w tym tygodniu postanowiła zaktualizować plan ochrony granic. Litewskie MSW zdecydowało także o wzmocnieniu kontroli obywateli Białorusi i Rosji.
Według dostępnych danych najemników Grupy Wagnera ma być w Białorusi około 8 tysięcy. O przeniesieniu najemników z Rosji do Białorusi poinformował białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka. - To nie jest mała grupa, za to grupa bardzo dobrze wyposażona, jeżeli chodzi o sprzęt wojskowy. Niczego wykluczyć nie możemy - mówił rzecznik rządu w "Sednie Sprawy" i podkreślił, że polska armia musi być gotowa do wzmocnienia granic. - Musimy przygotować wojsko na starcia wagnerowców w roli zielonych ludzików - dodał. Zielone ludziki to potoczne określenie uzbrojonych rosyjskich żołnierzy nieposiadających dystynkcji wojskowych ani innych wyróżników, które pozwalałyby na określenie ich przynależności państwowej.
Marsz na Moskwę zainicjowany przez przywódcę Wagnerowców rozpoczął się w nocy z piątku na sobotę (z 23 na 24 czerwca). Jak twierdził Prigożyn, jego ludziom udało się dostać na odległość 200 km od stolicy bez rozlewu krwi. Po negocjacjach, w których ważną rolę miał odegrać prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka, Wagnerowcy zrezygnowali z planu dotarcia do Moskwy. Prigożyn miał następnie opuścić Rosję i udać się do Mińska. Rebelia trwała zatem niespełna dobę. Jewgienij Prigożyn, nakazując swoim oddziałom odwrót, stwierdził, że bojownicy mają wrócić do swoich baz, aby uniknąć rozlewu krwi. O zgodzie Jewgienija Prigożyna na wycofanie się z "marszu na Moskwę" poinformowała kancelaria Alaksandra Łukaszenki. Jak przekazano, białoruski lider, działając w porozumieniu z Władimirem Putinem, miał osobiście rozmawiać z przywódcą wagnerowców.