Ponownie o fotel prezydenta walczyć chce Rafał Trzaskowski z PO. I to właśnie Trzaskowski jest oczywistym faworytem. Urzędujący prezydent stolicy nie chce kandydować do Sejmu w październiku tego roku - woli w kwietniu 2024 r. walczyć w wyborach samorządowych. A docelowo - i to jest jego cel nr 1 - o prezydenturę w 2025 r., ewentualnie w międzyczasie zabiegać o stanowisko w Komisji Europejskiej.
PiS w walce o prezydenturę Warszawy jest bez szans - w perspektywie wielu lat jest to zwyczajnie niemożliwe. Tylko w wyjątkowych okolicznościach prawicowy kandydat Lech Kaczyński mógł w 2002 r. zwyciężyć. Gdy miasto coraz bardziej się liberalizuje, a polaryzacja polityczna narasta, kandydat prawicy nie ma realnej perspektywy na wyrównaną walkę, a jedynie na niewielkie poszerzanie elektoratu. I co ważne: na budowanie własnej pozycji w obozie PiS w Warszawie i promocję siebie w skali ogólnopolskiej. Nawet sposób, w jaki przegrywane są te wybory, ma dla obozu Zjednoczonej Prawicy swoją wagę.
- Wybór kandydata nastąpi dopiero po wyborach parlamentarnych - słyszymy w źródłach bliskich Nowogrodzkiej, czyli centrali PiS.
Z jednej strony to strata czasu, ale z drugiej to wybory parlamentarne określą, kto będzie w puli możliwych kandydatów. Bo jeśli PiS utrzyma władzę, to najważniejsi ludzie z tego obozu będą w rządzie. A jeśli PiS władzę straci, to odbywające się kilka miesięcy później wybory samorządowe - a te w Warszawie przykuwają uwagę mediów ogólnopolskich - nabiorą większej wagi i PiS może w nich wystawić kogoś z pierwszego szeregu, czyli kogoś jak np. Mariusz Błaszczak czy Jacek Sasin (on już zresztą kandydował na prezydenta stolicy).
W razie utraty władzy przez PiS, sądzą nasi rozmówcy z tego obozu, część wierchuszki Zjednoczonej Prawicy będzie chciała w czerwcu 2024 r. wystartować do Parlamentu Europejskiego i tam na dobrze płatnych posadach czekać na powrót do władzy w kraju.
Mogło się wydawać, że już dwa lata temu przesądzono na Nowogrodzkiej, kto ma się bić o stolicę. Wtedy to - w październiku 2021 r. - PiS podpisało umowę ze stowarzyszeniem OdNowa wiceministra obrony narodowej Marcina Ociepy.
Zapisano w niej, że to właśnie OdNowa wskaże wspólnego kandydata Zjednoczonej Prawicy na włodarza stolicy. Wprost nie zapisano w niej żadnego nazwiska, ale wówczas jasne było, że chodzić ma o Jakuba Banaszka, obecnie prezydenta Chełma, a wcześniej radnego w Warszawie. Był też szefem gabinetu politycznego byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz i doradcą premiera Mateusza Morawieckiego.
Plany obozu rządzącego wobec Warszawy się zmieniły.
Jak wskazują nasi rozmówcy w obozie rządzącym, Banaszek nie jest już rozważany jako kandydat obozu PiS na prezydenta Warszawy. Na Nowogrodzkiej zaczęto na niego krzywo patrzeć. Jego relacje z PiS-em stały się napięte. Dobrze było widać to po tym, jak Banaszek ściął się z Beatą Mazurek - wpływową europosłanką PiS. Zaczęło się od pretensji Mazurek do prezydenta miasta. Wówczas bowiem trwała dyskusja o przyszłości dwóch chełmskich internatów i pomyśle przeniesienia uczniów dwóch jednostek do bursy. Banaszek odparował, że warunki są tam co najmniej równie dobre, a europosłance wytknął niedotrzymanie obietnicy - jak ws. stworzenia kopalni - i "knucie". - Tym tonem proszę ze mną nie rozmawiać drogie dziecko - odpisała mu Mazurek. Banaszek naraził się też innymi swoimi decyzjami jak nadaniem jednemu z rond nazwy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, albo deklaracjami jak o popieraniu metody in vitro.
Teraz na placu boju pozostało dwóch kandydatów.
Do startu pali się poseł PiS z Warszawy - Jarosław Krajewski, szef warszawskich struktur PiS. Od 2006 r. radny w stolicy, a od 2015 r. poseł PiS. Był członkiem komisji śledczej ds. Amber Gold. Jego aktywność w stolicy jest już wręcz prekampanią samorządową. Nawet występował na konferencji prasowej z premierem Mateuszem Morawieckim, obiecującym 3 mld zł na inwestycje dla Warszawy. Objeżdża dzielnice i przekonuje o swojej walce o finansowanie miejscach inwestycji z rządowych środków.
Konferencja, na której premier Mateusz Morawiecki obiecał przekazanie 'w ciągu kilku lat' 3 mld zł na inwestycje w Warszawie. W konferencji uczestniczyli warszawscy posłowie PiS Jarosław Krajewski i Paweł Lisiecki. fot. KPRM
Krajewski w wywiadach zawsze mówi, że nie wdaje się w spekulacje, a do tematu wyboru kandydatury podchodzi ze spokojem, ale nie kryje tego, że "Warszawa jest dla mnie ważna". Tłumacząc Krajewskiego na zrozumiały język: chcę kandydować, ale nie mogę tego powiedzieć.
W PiS mówi się też o ambicjach nowego wojewody mazowieckiego - Tobiasza Bocheńskiego. On też, a jakże by inaczej, wzbrania się przed jakimikolwiek publicznymi deklaracjami o chęci startu. Publicznie zarzekał się, że kandydować na prezydenta Warszawy wcale "nie planuje".
Tobiasz Bocheński Krystian Maj/KPRM
Bocheński podkreślał w "Super Expressie", że jest jak "żołnierz na froncie - jeśli sztab generalny podejmuje decyzję, że oficer ma się przenieść na inny odcinek frontu, to się przenosi". - Porzuciłem rodzinną Łódź, w której Bocheńscy są znani od czterech pokoleń, w której po 3,5 roku bycia wojewodą ludzie rozpoznawali mnie na ulicy, żeby przyjechać do Warszawy, w której nikt mnie nie zna - mówił. A pytany o możliwy start na prezydenta stolicy dodał: - Nie planuję tego.
Bocheński ma sojuszniczkę w osobie Janiny Goss - ogromnie wpływowej postaci w PiS, wieloletniej i jednej z absolutnie najwierniejszych przyjaciółek i współpracowniczek Jarosława Kaczyńskiego. Goss niepodzielnie rządzi PiS-em w Łodzi, skąd bardzo dobrze się zna właśnie z Bocheńskim. - Janina go bardzo lubi i go wspiera - słyszymy od polityka PiS.
Sam Bocheński stara się konfrontować z Rafałem Trzaskowskim, urządza konferencje prasowe i bije we władze miasta.
Wybór kandydatury PiS w Warszawie to nie jest gra o prezydenturę stolicy. Ale o doprowadzenie do drugiej tury tychże wyborów i poszerzenie elektoratu. Bardzo ważne jest również to, żeby kampanią kandydata PiS w samej Warszawie nie napędzić opozycji głosów na całym Mazowszu. A nade wszystko to promocja samego kandydata.