Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski, opublikował w piątek artykuł o naciskach ze strony władzy na niezależne media. Przypomniany tam został komentarz Bartosza Węglarczyka, naczelnego Onetu. Węglarczyk opisuje w swoim tekście z 14 czerwca rozmowę z człowiekiem związanym z obozem władzy. Dziennikarz opisuje, że pytał swojego rozmówcę, jak ten rozumie niezależność dziennikarską. Ten miał odpowiedzieć: - Gdyby pana redakcja miała być naprawdę niezależna, to powołałby pan na stanowisko zastępcy redaktora naczelnego osobę, która odpowiadałaby za to, żeby w Onecie reprezentowany był punkt widzenia rządu. Ten człowiek nie powinien być jednak podległy panu, lecz bezpośrednio zarządowi firmy.
"Zażartowałem więc i powiedziałem mojemu rozmówcy, że powinien mi wskazać konkretną osobę na to stanowisko. Ku mojemu zdumieniu polityk uznał, że mówię poważnie i zaczął wymieniać nazwiska znanych pracowników mediów ściśle powiązanych z władzą. Musiałem przerwać tę wyliczankę, podkreślając, że żartowałem" - opisuje dalej Węglarczyk.
Podobną sytuację przytacza Kapusta. Redaktor naczelny pisze o naciskach ze strony władzy czy propozycjach "wspólnych interesów". "Gdy zaczęły się u nas pojawiać teksty śledcze, pojawiła się też propozycja kupienia WP przez jedną ze spółek skarbu państwa. Gdy propozycja została kategorycznie odrzucona, pojawiła się inna: robienia wspólnych interesów. Kolejne 'nie' generowało kolejne próby wpływania na redakcję. Ot, choćby przekaz od prezesa państwowej instytucji do członka zarządu WP z podpowiedzią, których dziennikarzy należałoby zwolnić, a których zatrudnić. Pojawiły się konkretne nazwiska i stanowiska, w tym konkretny kandydat na wicenaczelnego - niemal tak, jak opisał to przed kilkoma dniami redaktor Węglarczyk" - pisze naczelny WP.
"Chciałbym w tym momencie wierzyć, że wysłanie takiej sugestii było zwykłą nadgorliwością, ledwie chwilą zapomnienia w pędzie po kolejną kadencję albo po prostu efektem słonecznego przegrzania. Obawiam się jednak, że to głos z głębi serca, mądrość wyduszona z siebie z pełnym przekonaniem. Prawdziwy sen wariata" - dodaje w komentarzu. Według niego "to coś niebywale porażającego, pokazującego skrajne niezrozumienie roli mediów".
"Chciałbym też wierzyć, że wpłynięcie w jednym tygodniu siedmiu wezwań od państwowego regulatora do niemal wszystkich spółek właścicieli Wirtualnej Polski, dotyczących ich różnych aktywności biznesowych to też czysty przypadek. Trudno jednak w taki przypadek wierzyć, gdy kilka dni wcześniej dostaje się od prezesa państwowej instytucji kolejne ostrzeżenie, połączone tym razem z jednoznaczną zapowiedzią 'ataku', oczywiście z wyrazem niezadowolenia z linii redakcyjnej WP" - pisze dalej Kapusta.