- Nasza ławka jest krótka. Kogo innego mógł wybrać prezes? - pyta rozmówca z obozu rządzącego. W zasadzie pozostało mu tylko namaścić "Achima", czyli Brudzińskiego.
Inni odpadali. Za zaprawionym w kampaniach europosłem Adamem Bielanem (Partia Republikańska) ciągnie się sprawa afery w NCBR, więc był spalony. Była premier, a dziś też europosłanka Beata Szydło, której wszyscy pamiętają zwycięskie kampanie z 2015 r., by się nie zgodziła, bo teraz twarzą walki o trzecią kadencję będzie premier Mateusz Morawiecki. Była premier najpewniej nie będzie nawet kandydować do Sejmu jesienią. I można by dalej wymieniać nazwiska polityków z obozu PiS, którzy się nie nadają.
Nikt z drugoplanowych polityków PiS nie wchodził w grę, bo w PiS szefem sztabu musi być osoba wysoko w hierarchii, zaprawiona w kampaniach i bliska prezesowi PiS, a nie żaden człowiek-eksperyment.
Joachim Brudziński jest wiceprezesem PiS, prowadził kampanię PiS w 2019 r. Nie jest i nie będzie kreatorem kampanii i wulkanem pomysłów - tego nasi rozmówcy z obozu władzy są pewni. Ma bardziej pogodzić wszystkie frakcje w obozie rządzącym i trzymać sztab w ryzach. Sam nie palił się do tej funkcji. Zasmakował w Parlamencie Europejskim życia na wyższym niż na Wiejskiej poziomie, a wzięcie na siebie poprowadzenia kampanii to doskonały argument, by znów dostać miejsce na liście PiS w wyborach europejskich w maju 2024 r.
Jak pisaliśmy w Gazeta.pl, na Brudzińskiego grał obóz premiera Mateusza Morawieckiego. W teamie premiera był też Adam Bielan (europoseł PiS) i Marcin Mastalerek (doradca społeczny prezydenta).
Konflikt Poręba - Morawiecki o sztab z czasem się zaogniał. Jak już pisaliśmy, wedle naszych informacji na jednym ze spotkań wierchuszki PiS miało nawet dojść do spięcia między premierem i szefem sztabu. Poręba zarzucał Morawieckiemu chęć budowania własnej frakcji po wyborach. Szef rządu bowiem walczy o miejsca dla swoich ludzi na listach PiS, a w kancelarii premiera de facto pracuje konkurencyjny sztab wyborczy.
Jak mówi nam jeden ze znanych polityków PiS, ludzie z obozu szefa rządu postanowili odbić sztab i to się udaje. Wcześniej w sztabie tym nie było nikogo od premiera, a teraz szefem jest Brudziński, z którym Morawiecki ma dobre relacje. Do sztabu mogą zaraz dołączyć ludzie wprost związani z szefem rządu, choć to nie zostało jeszcze sfinalizowane.
Odejście europosła Tomasza Poręby jest ciosem dla obozu rządzącego, bo wymiana szefa sztabu tuż przed wielką, ogłaszaną już ze dwa miesiące temu konwencją PiS, stwarza wrażenie, że to ucieczka z tonącego okrętu. Dla szeregowego wyborcy walki frakcji i zmiana w fotelu szefa sztabu nie maja znaczenia - wagę ma dopiero to, czy sztab ten będzie prowadził dobrą kampanię. A z tym PiS miało wielki problem. Nowogrodzka notowała kolejne błędy jak spot ze zdjęciami z Auschwitz albo brak reakcji na spektakularny marsz 4 czerwca organizowany przez Platformę Obywatelską.
Na Tomasza Porębę spadła lawina krytyki. Podejrzewał obóz Morawieckiego o to, że go chce wysadzić z fotela i obwiniał za pojawiające się, krytyczne wobec siebie publikacje w mediach. Liczył też na to, że prezes PiS powstrzyma ostrzeliwanie go z wewnątrz obozu. Ale tak się nie stało, bo krytyka płynęła nadal.
Jak słyszymy teraz w PiS, kandydatura Brudzińskiego jako nowego szefa sztabu była w PiS-ie rozważana była już od ponad tygodnia. I było kwestią czasu, aż zajmie miejsce Poręby. - To jedna z niewielu osób, która się nadaje do robienia kampanii. Nie musi być medialną gwiazdą, na jaką kreował się Poręba i przez to sam wystawiał się na ataki - słyszymy w PiS.
Nasi rozmówcy z obozu rządzącego zgodnie mówią, że Tomasz Poręba nie wytrzymał presji. Niepotrzebnie wchodził w polemiki z dziennikarzami w mediach społecznościowych - to było w partii odbierane jako przejaw nerwowości i słabej psychicznej odporności na krytykę. - Nie mógł przeżyć tego, że media po nim ciągle jadą - słyszymy w PiS.
Obóz rządzący jest w newralgicznym momencie: zmian w sztabie i w przededniu konwencji.
Reset kampanii PiS ma się dokonać właśnie wraz z konwencją PiS. Gigantyczną. Planowaną na 10 tys. czy nawet kilkanaście tysięcy uczestników - 24 czerwca w Łodzi. Ją już realizował będzie nowy szef sztabu, w którym zaraz zapewne znajdą się też nowi ludzie, a prezes PiS może - oprócz nowych punktów programu - ogłosić też swój powrót do rządu na stanowisko jedynego wicepremiera.
Elementem resetu jest też zapowiedź zorganizowania referendum ws. przymusowego przejmowania migrantów w ramach Unii Europejskiej, co zresztą też jest pomysłem Morawieckiego. I to w dniu wyborów.