W Porannej Rozmowie Gazeta.pl Marek Sawicki został zapytany o to, czy w Polsce trzeba badać rosyjskie wpływy. - Przecież mamy stosowne służby: prokuraturę, kontrwywiad, CBA, ABW. Ja jestem zdumiony, że mimo różnych sygnałów te służby do tej pory nie postawiły nikomu w Polsce żadnych zarzutów. Czas najwyższy, żeby zaczęły to robić - powiedział i dodał, że "wyspecjalizowane służby zrobią to najlepiej".
Odnosząc się do uchwalenia tzw. lex Tusk, poseł PSL podkreślił, że w polskim prawie istnieją "instrumenty do tego, żeby komisje śledcze powoływać". Jednak - co podkreślił - komisja ds. badania rosyjskich wpływów "nie jest powołana na prawie polskim". - Prawnicy mówią, że jest tam co najmniej 17 uchybień konstytucyjnych. Co prawda pan prezydent, jak ja to mówię, z 17 kóz w salonie cztery wyprowadził, ale 13 pozostało. Nadal mamy do czynienia z sytuacją, którą znawcy prawa określają, że ta komisja powstała tak naprawdę na prawach jeszcze sowieckich, a nie komisji śledczej parlamentu demokratycznego państwa - zaznaczył.
Marek Sawicki został również zapytany o to, czy stawi się przed komisją, jeżeli zostanie wezwany. - Ja jestem parlamentarzystą z dużym doświadczeniem. Nie mogę uczestniczyć w czymś, co z natury jest bezprawne. Pan prezydent obiecuje, że skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego - zobaczymy, co TK powie w tej sprawie. Ale jeśli najpierw pan prezydent chwalił ustawę i mówi, że następczo skieruje ją do TK, bo ma wątpliwości, czy ona jest konstytucyjna, a potem sam w ciągu kilku dni ją nowelizuje, to widać wyraźnie, że uczestniczymy w czymś, co jest kompletnie nieprzygotowane. Gdyby to była komisja śledcza powołana na mocy konstytucji i ustawy o komisji śledczej, to oczywiście bym się przed nią stawił - podkreślił.
We wtorek w Sejmie rozpoczęły się prace nad przygotowaną przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacją przepisów o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Na sali plenarnej odbyło się pierwsze czytanie noweli. W środę o 14:00 zbierze się sejmowa komisja sprawiedliwości i przeprowadzi prace nad poszczególnymi zapisami prezydenckiego projektu.
Ministerka w kancelarii prezydenta Małgorzata Paprocka w trakcie wieczornej debaty przedstawiła posłom główne założenia projektu. Wysłuchała też serii pytań ze strony parlamentarzystów, także tych z opozycji. Prezydencka ministerka nie zgodziła się z tezą opozycji, jakoby prezydent - w przypadku ustawy o powołaniu komisji do zbadania rosyjskich wpływów - powinien te przepisy od razu zawetować. Małgorzata Paprocka powiedziała, że w dobie wojny w Ukrainie oraz w związku z tragedią, jakiej doświadcza nasz sąsiad, a także metodami rosyjskiej armii, które przypominają te z czasów drugiej wojny światowej, prezydent nie mógł nie podpisać ustawy powołującej komisję ds. rosyjskich wpływów.
- Ta ustawa powinna nosić tytuł "ustawa o kompromitacji". Zarówno tej części parlamentu, ale również o kompromitacji prezydenta Andrzeja Dudy - mówił podczas debaty Borys Budka. Jak dodał, prezydent podpisał ustawę, która jest "bublem prawnym" i "wprowadza do porządku prawnego bolszewicką komisję, która nie ma zajmować się prawdą, tylko nagonką na Donalda Tuska". - Gdybyście chcieli wyjaśniać wpływy rosyjskie w Polsce, to tutaj stanąłby premier Morawiecki i spowiadałby się z tego, że próbował stworzyć proputinowski sojusz w Unii Europejskiej razem z Salvinim, Le Pen, Orbanem i liderem partii Vox. Tutaj stanąłby Antoni Macierewicz, który dokonał totalnego zniszczenia w polskiej armii - mówił Budka.