Podczas Marszu 4 czerwca Donald Tusk w zdecydowany sposób skrytykował rządy PiS. Przewodniczący PO mówił w tym kontekście, że "zło rozlewa się w naszym kraju". Zapowiadał też, że opozycja skutecznie stawi mu czoła. Tusk wspomniał również o destrukcyjnym wpływie Jarosława Kaczyńskiego na polskie życie polityczne. Tak akurat złożyło, że prezes Prawa i Sprawiedliwości przebywał tego dnia nieopodal antyrządowych demonstrantów.
Donald Tusk wygłosił swoje przemówienie, gdy Marsz 4 czerwca dotarł na plac Zamkowy. Z kolei Jarosław Kaczyński pojawił się w tamtym rejonie, aby uczestniczyć we mszy świętej celebrowanej w kościele św. Benona, co opisał "Fakt". Prezes PiS nie zmienił zatem swoich przyzwyczajeń z powodu demonstracji.
4 czerwca Jarosław Kaczyński wybrał tę świątynię, do której uczęszcza regularnie, mimo że wiele innych kościołów znajduje się bliżej miejsca zamieszkania prezesa PiS. Kaczyński mieszka bowiem na Żoliborzu, a kościół św. Benona jest zlokalizowany na Nowym Mieście, niespełna kilometr od placu Zamkowego.
Donald Tusk wygłosił na zakończenie Marszu 4 czerwca przemówienie, w którym odniósł się do rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz polityki Jarosława Kaczyńskiego. Przewodniczący PO stwierdził, że próby umniejszania negatywnego wpływu obozu rządzącego na sytuację w Polsce mogą mieć katastrofalne skutki.
- Wmawiają wam od ośmiu lat, że nie ma znaczenia, kto rządzi. PiS nie jest zły, Jarosław Kaczyński to zupełnie normalny polityk. Dlaczego to było tak groźne? Tak rodziły się najgorsze momenty w historii Polski i Europy. Każdego dnia, tygodnia i miesiąca zło rozlewa się w naszym kraju i ciągle znajdują się adwokaci, którzy mówią: nic takiego się nie dzieje, nie mamy się czym przejmować. Chcę wam powiedzieć: mamy się czym przejmować, będziemy się przejmować. Dzieje się zło, a my z tym złem wygramy 15 października - powiedział Donald Tusk.