Donald Tusk mógł taki marsz w tej kampanii zorganizować tylko raz, z jakiegoś powodu zdecydował, aby odbył się na cztery i pół miesiąca przed wyborami. Efekt mobilizacji wyborców opozycyjnych do października minie, za to najciekawsze będzie działo się przez najbliższe tygodnie na opozycji.
Dla uniesionych atmosferą niedzielnego marszu ten opis może wydawać się zbyt brutalny, ale wśród osób zajmujących się zawodowo polityką jest oczywiste, że Donald Tusk upokorzył wczoraj pozostałych liderów opozycji. Po pierwsze zmusił ich do udziału w marszu wbrew ich woli. Żaden polityczny lider nie chce uczestniczyć w wydarzeniach organizowanych przez swoich konkurentów. W szczególności Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz byli bardzo słyszalni, że chcą być 4 czerwca zupełnie gdzie indziej. Lider partii, który chce wskazywać kierunek dla wyborców, a sam nie potrafi zarządzać własnym kalendarzem i robi to za niego jego konkurent to najgorsza reklama sprawczości i decyzyjności. Po drugie Donald Tusk żadnemu z pozostałych liderów nie dał zabrać głosu na marszu, nie było tak jak na wcześniejszych wiecach, gdzie liderzy przemawiali po sobie przy okrzykach "zjednoczona opozycja". Po trzecie Donald Tusk nawet nie wymienił nazwisk pozostałych liderów partyjnych podczas swojego przemówienia, przy okazji wbijając szpilki w "nieobecnych" i nienazwanych liderów, gdy mówił, że gdzie dwóch Polaków tam 4 partie polityczne.
Gdy oglądałem przemawiającego Donalda Tuska miałem przed oczami scenę z "Sukcesji", gdy jeden z głównych bohaterów wyznaczając swojego CEO, mówi mu wprost, że nie szuka partnera równego sobie. Donald Tusk też nie szuka dziś partnerów, z którymi na równych zasadach chce wygrać wybory, a potem rządzić
Pytanie, czy taką mało atrakcyjną ofertę są w stanie przyjąć Nowa Lewica i Trzecia Droga.
Tutaj już nawet nie chodzi o to, że jedna lista jest najlepszą metodą do wygrania z PiS (nie jest) ani że Donald Tusk jest najlepszym z możliwych liderów opozycji (też nie jest), ale o to, że czasy kolegialnej opozycji 4 czerwca się skończyły. W filmie "Ford kontra Ferrari" główny bohater Carrol Shelby mówi w pewnym momencie do prezesa Forda: "Nie możesz wygrać wyścigu jako komitet, musi być jeden człowiek na czele". Kolegialność opozycji przez ostatnie 8 lat była jej największą wadą i słabością w porównaniu z zarządzaną jednoosobowo przez Jarosława Kaczyńskiego partią władzy. Donald Tusk postanowił z tym skończyć.
Alternatywą dla mniejszych partii jest samodzielność obarczona ryzykiem znalezienia się pod progiem wyborczym. Już teraz poparcie dla Trzeciej Drogi to około 10 procent a dla Lewicy sześć - siedem procent, czyli odległość od progu wyborczego jest mniejsza niż błąd statystyczny w badaniach. W polityce o wydarzeniach takich jak 4 czerwca mówi się, że wypompowują tlen przeciwnikom. Nagle przestrzeni, emocji i czasu antenowego jest zdecydowanie mniej, a bez tego nie da się prowadzić kampanii. Sama bliskość progu wyborczego będzie powodować w politykach Lewicy i Trzeciej Drogi efekt mrożący, bo jeśli nie ma pewności, że zainwestowane w kampanię pieniądze dadzą mandat (a pieniądze inwestują w dużej mierze kandydaci, a nie partia) to może jednak nie warto inwestować tak dużo i drugi raz się zastanowić.
Czerwiec będzie bardzo trudny dla Nowej Lewicy i Trzeciej Drogi, bo sondaże po marszu pokażą to, co widzimy w mediach od tygodni: zwiększającą się polaryzację opartą na nieśmiertelnym sporze Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem. Zamiast jednej listy będziemy mieć pewnie po czerwcu "Jedną Listę Strachu", bo główną motywacją będzie chęć przetrwania na scenie politycznej przez mniejsze partie.
To czy taka lista złożona ze strachu i przymusu jest w stanie wygrać z PiS i czy wyborcy kosztem własnego wyboru zaakceptują, że wyborów "nie da się wygrać jako komitet" będzie w dużej mierze zależało od tego, czy Donaldowi Tuskowi uda się utrzymać emocje z marszu aż do wyborów. Na pewno jedno po wyborach będzie pewne, jeśli opozycja przegra, odpowiedzialność za porażkę też nie będzie zbiorowa.
Łukasz Pawłowski jest prezesem Ogólnopolskiej Grupy Badawczej.