W niedzielę 4 czerwca w Warszawie zorganizowany został antyrządowy marsz, którego organizatorami są Donald Tusk i Platforma Obywatelska. W samo południe ulicami stolicy kraju przeszło nawet pół miliona osób. Uczestnicy manifestowali po hasłem: "Przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską".
Jak na marsz w Warszawie zareagował Mateusz Morawiecki? - Ja oczywiście nie mam nic przeciwko swobodnej manifestacji poglądów, niezależnie od tego, jakie kto ma. Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski - stwierdził premier z rządu Prawa i Sprawiedliwości w swoim podcaście.
- Nazwijmy rzecz po imieniu: ten niedzielny marsz to będzie marsz działaczy, wyborców i sympatyków PO. A także paru innych formacji - powiedział Morawiecki o marszu, w którym poza PO udział wzięła sejmowa opozycja - Lewica, PSL czy Polska 2050. Według polityka, "rzeczywistym kuriozum" ma być to, że Platforma Obywatelska zorganizowała marsz w obronie wolności.
Dzień przez zbliżającym się marszem, Prawo i Sprawiedliwość opublikowało w mediach społecznościowych filmik, próbując zniechęcić do Marszu 4 czerwca. W spocie pojawiły się bardzo krótkie ujęcia z pacyfikacji górników w 2015 roku i wtargnięcia ABW do redakcji "Wprost". Pozostałe dwa ujęcia nie zostały podpisane, więc nie wiadomo, czego dotyczyły protesty i kiedy materiały te zostały nagrane. Do klipu odniósł się już przewodniczący NSZZ Policjantów, który wprost stwierdził, że spot PiS manipuluje uczuciami odbiorców. Więcej na ten temat w artykule poniżej: