Michał Kołodziejczak "był spóźniony", stracił prawo jazdy. "Nie mam kierowcy, jak prezes PiS"

Michał Kołodziejczak dołączył do grona polityków, którzy łamią przepisy Kodeksu drogowego. - Jechałem z ważnego spotkania w mojej okolicy do Elbląga i byłem mocno spóźniony - tłumaczył w rozmowie z Interią. Lider AgroUnii jednak nie przyjął mandatu, bo nie zgadzał się z pomiarem policjantów.

Do zdarzenia doszło w powiecie kolskim w województwie wielkopolskim. Michał Kołodziejczak miał jechać ponad 100 km w obszarze zabudowanym, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h - poinformował w piątek (2 czerwca) Cezary Gmyz, korespondent Telewizji Publicznej w Berlinie. W konsekwencji policjanci zatrzymali prawo jazdy polityka. 

Zobacz wideo Rolnicy dalej będą głosować na PiS? "Nie spotkałem rolnika, który by mówił, że ufa Tuskowi"

Michał Kołodziejczak: Nie mam kierowcy, jak prezes PiS czy ministrowie

Michał Kołodziejczak w piątek (2 czerwca) w rozmowie z dziennikarzami Interii potwierdził doniesienia Cezarego Gmyza. - Jechałem z ważnego spotkania w mojej okolicy do Elbląga i byłem mocno spóźniony. Nie mam kierowcy, jak prezes PiS czy ministrowie, ze względu na koszty, choć może powinienem mieć. W ostatnim roku zrobiłem za kółkiem ok. 110 tys. kilometrów - powiedział lider AgroUnii, dodając, że nie przyjął mandatu, bo nie zgadza się z pomiarem.

Kontrole, dom pod obserwacją i korespondent TVP 

Lider AgroUnii przekazał również, że w ostatnim miesiącu miał już kilka kontroli drogowych. - Podobnie jak to, że wiem, że był obserwowany mój dom i bardzo mnie ciekawi, skąd jako pierwszy wiedział o tej sytuacji korespondent TVP w Berlinie - dodał. Choć Michał Kołodziejczak widzi w sprawie drugie dno, złamaniem przepisów Kodeksu drogowego zajmie się sąd. Poza utratą prawa jazdy politykowi grozi mandat w wysokości 1500 zł.

PO, PiS, AgroUnia... Partia nie ma znaczenia

Grono polityków, którzy łamią przepisy Kodeksu drogowego sukcesywnie rośnie. W styczniu 2022 r. auto z Jarosławem Kaczyńskim jechało przez Warszawę o 30 km/h za szybko. Ponadto szofer ignorował znaki "STOP" i przejścia dla pieszych. 

W listopadzie Donald Tusk w terenie zabudowanym na liczniku miał 107 km/h. "Jest kara zatrzymania prawa jazdy na trzy miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" - pisał na Twitterze lider Platformy Obywatelskiej.

W lutym 2023 r. prędkość przekroczył także Rafał Trzaskowski. Wydział prasowy warszawskiego ratusza przekazał nam wówczas, że samochód prowadził nie prezydent, a jego kierowca.

Więcej o: