16 grudnia ubiegłego roku w lesie pod Bydgoszczą spadła rosyjska rakieta Ch-55. Została ona znaleziona dopiero pod koniec kwietnia i to nie przez służby, a przypadkową osobę. Szef MON Mariusz Błaszczak zarzekał się, że nie został poinformowany o tym "obiekcie". - Działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe. Centrum powiadomiło dowódcę operacyjnego o niezidentyfikowanym obiekcie w polskiej przestrzeni powietrznej. Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków, nie informując o obiekcie ani mnie, ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych służb - powiedział. Również premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że o rakiecie dowiedział się pod koniec kwietnia. Z ustaleń kontroli Najwyższej Izby Kontroli wynika jednak coś innego - zaznacza "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" ustaliła chronologię zdarzeń. 16 grudnia ubiegłego roku doszło do zmasowanego ataku Rosji na Ukrainę. Strona ukraińska poinformowała o tym służbę dyżurną Centrum Operacji Powietrznych Dowództwa Operacyjnego o godz. 8:50. Według dziennika naziemne stacje radiolokacyjne na terytorium Polski wychwyciły obiekt już w polskiej przestrzeni. Wówczas w połączonym centrum operacyjnym był dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski. Jak ustaliła "Rz", analiza obrazu, który pojawiał się na monitorach, trwała około 8-10 minut.
Zapadła decyzja o podniesieniu gotowości obrony powietrznej zlokalizowanej w Jasionce koło Rzeszowa (stacjonują tam amerykańskie wyrzutnie Patriot). Jednocześnie poderwano dwie pary samolotów bojowych - polskich MIG-29 oraz amerykańskich ("The Wall Street Journal" podaje, że były to samoloty F-16, a premier Morawiecki, że F-35)
- podkreśla gazeta. Maszyny te miały za zadanie przechwycić obiekt, jednak ani piloci, ani pokładowe stacje radarowe go nie wykryły. Podobnie zresztą, jak stacje zlokalizowane w okolicach Bydgoszczy. Powodem tego - jak twierdzą rozmówcy "Rzeczpospolitej" - mogły być fatalne warunki pogodowe, które panowały tamtego dnia: chodzi o duże zachmurzenie oraz marznące mgły, które ograniczały widoczność do 200 metrów.
Dziennik podaje też, iż o obiekcie dowódca operacyjny chciał poinformować Mateusza Morawieckiego. Szef rządu jednak nie odebrał telefonu. W tym czasie gen. Tomasz Piotrowski miał powiadomić służbę dyżurną ministra obrony Mariusza Błaszczaka, a także szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Zaznaczył jednocześnie, że nie ma pewności, co to za obiekt. Po kilkunastu minutach premier miał oddzwonić do dowódcy operacyjnego i również dowiedzieć się o obiekcie. Informacja ta miała zostać przekazana też policji. "Nie odnotowano wybuchu, nie stwierdzono promieniowania biologicznego czy chemicznego na terenie kraju, dlatego uznano, że nie ma zagrożenia. Z powodu fatalnej pogody poderwanie śmigłowca poszukiwawczego-ratowniczego było możliwe dopiero 19 grudnia" - czytamy w "Rz".
"Rzeczpospolita" podkreśla, że informacje o tym, kto został poinformowany o rakiecie, znalazły się w meldunkach służby dyżurnej Centrum Operacji Powietrznych, które powstały przed południem tego samego dnia i dzień później, tj. 17 grudnia, około godz. 2:30 w nocy. Według gazety dokumenty te zabezpieczyła Najwyższa Izba Kontroli, która od połowy maja prowadzi kontrolę ws. rosyjskiego pocisku.
Przypomnijmy, już 17 maja Lewica przekazała, że "wszystko wskazuje, że do MON o poranku 17 grudnia wpłynął meldunek operacyjny potwierdzający, że było zdarzenie w polskiej przestrzeni powietrznej". - Czyli albo pana służby w ministerstwie zawiodły i pan nie wiedział o tym, albo celowo zataił pan informacje o incydencie z 16 grudnia. Oszukiwał pan na konferencji, że nie dostał informacji 16 grudnia, ale nie powiedział pan nic o 17 grudnia - powiedział Krzysztof Gawkowski. - Składamy wniosek, aby ujawnił pan meldunki operacyjne, które są w pana posiadaniu, które pokażą, kto w sprawie pocisku pod Bydgoszczą kłamie. Czy to pan, który nie podjął działań, a w meldunkach operacyjnych miał wiedzę o incydencie? Czy generałowie? - pytał poseł.
Dzień wcześniej Marian Banaś poinformował, że Najwyższa Izba Kontroli wszczyna kontrolę w Ministerstwie Obrony Narodowej. - Sytuacja jest bardzo wrażliwa i niebezpieczna. Na nasze terytorium wpłynęła rosyjska rakieta, która ma możliwość przenoszenia broni nuklearnej - podkreślił.
***