Parlament Europejski w środę (31 maja) rozpoczął debatę nad Państwową Komisją do spraw badania wpływów rosyjskich, która wzbudziła wątpliwości unijnych polityków. Za zorganizowaniem dyskusji na temat "lex Tusk" opowiedziało się 344 eurodeputowanych, 97 było przeciw, siedem osób wstrzymało się od głosu. - Mamy obawy co do zgodności tego prawa z prawem unijnym - mówił Didier Reynders, komisarz do spraw sprawiedliwości. Tym samym zapewnił, że nowe prawo zostanie przez niego uważnie przeanalizowane.
Głos zabrał m.in. Andrzej Halicki. - Jestem tu, żeby was ostrzec, bo "lex Tusk" to jest nowe narzędzie władzy, która traci władzę i chce utrzymać siłę - mówił. - Ta władza chce oskarżać innych o to, co sama robi i wyeliminować konkurencję. Oskarżenie o rosyjskie wpływy? Wszyscy wiecie i pamiętacie, że Jarosław Kaczyński przyjmował gości sponsorowanych przez Kreml tuż przed atakiem na Ukrainę. Nie zagłuszycie prawdy. Nie wyeliminujecie z polskiej przestrzeni tych, którzy mówią prawdę: Tuska, Pawlaka, Sikorskiego - dodał.
- Słuchając moich przedmówców, którzy zostali wybrani jako polscy europosłowie, zaczynam się zastanawiać, czy nie powinni przeprosić Polaków, że w Parlamencie Europejskim nawołują do rebelii w Polsce, wprost mówią o wyprowadzaniu ludzi na ulicę - stwierdziła Beata Szydło. Była premierka odniosła się do wystąpienia Halickiego. - Czy będzie to też utartą praktyką, by prowadzić w PE kampanię wyborczą? - pytała. - No bo jak można odebrać te rozhisteryzowane wystąpienia? Może powie pan, o czym Tusk rozmawiał na molo w Sopocie? - dodała, nawiązując do spotkania lidera PO z Władimirem Putinem, do którego doszło 1 września 2009 roku.
- Czy wszyscy, którzy głosowaliście za tą debatą, znacie polską konstytucję? Dlaczego sprzeciwiacie się powstaniu takiej komisji, która funkcjonuje m.in. tutaj, w tym parlamencie. Dlaczego bronicie ruskich wpływów, a nie bronicie interesów polskich obywateli, których jesteście reprezentantami? - pytała Beata Szydło. Następnie zwróciła się do Radosława Sikorskiego, któremu nie szczędziła gorzkich słów. - Wstyd, Sikorski! - wykrzykiwała. - Wstyd, że byłeś kiedyś ministrem spraw zagranicznych. Wstyd, że na tej sali są byli polscy premierzy, którzy kiedyś reprezentowali również partię, która zaciągała w Moskwie pożyczki - mówiła dalej. - Nie pamiętacie tego? - dopytywała.
- Ten Parlament ma stać na straży demokratycznych praw obywateli europejskich. Polska Konstytucja nie jest łamana, nie jest łamane polskie prawo. Panie komisarzu, chcę panu przypomnieć, że jeżeli chodzi o sprawy związane z wymiarem sprawiedliwości, to zgodnie z traktatami należą one do gestii suwerennych państw - powiedziała Beata Szydło, zwracając się bezpośrednio do Didiera Reyndersa. - Dobrze, że ta komisja w Polsce powstała, bo jeśli mówimy, jak silne są ruskie wpływy, to ta debata pokazuje, że są bardzo silne - stwierdziła.