Fikołki takie, że nic, tylko podkładać materac. Jak prawica broni "lex Tusk"

Marta Nowak
Zdjęcia Tuska z Putinem nad morzem. Biadanie, że wulgarna opozycja szkaluje prezydenta. Posty o tym, że komisja to normalna rzecz i w czym niby tutaj problem. Po tym, jak Andrzej Duda podpisał "lex Tusk", po prawej stronie zaczęło się wielkie rozmydlanie tego, o co w niej właściwie chodzi. I to są akrobacje jak w cyrku - pisze Marta Nowak z Gazeta.pl.

Przypomnijmy: "lex Tusk" to ustawa powołująca specjalną komisję weryfikacyjną - nijak niemieszczący się w ramach polskiego prawa twór, który łączy funkcje sądu, prokuratury i służb specjalnych. Ma ona badać wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo Polski. Przy czym definicja "rosyjskich wpływów" w ustawie jest tak szeroka, że komisja może wziąć pod lupę każdego funkcjonariusza publicznego, który miał jakikolwiek kontakt z władzami Rosji. Członkowie komisji będą mogli m.in. zarządzać przesłuchania, przeszukania i inwigilację. A także - w ramach "środków zaradczych" - pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi nawet na 10 lat. Brzmi jak coś absolutnie egzotycznego dla praworządnej demokracji? No i nie bez powodu tak brzmi.

Zobacz wideo Magdalena Biejat o komisji weryfikacyjnej: "To będzie trybunał PiS"

Przeciwko "lex Tusk" zgodnie protestuje cała opozycja (tutaj po kolei linki do wypowiedzi płynących od POPSL, Lewicy, Hołowni i Konfederacji). A jak tam humory na prawicy? Sądząc po Twitterze - dopisują. No, chyba że ktoś wyzywa prezydenta.

Morze pochwał, a nad morzem molo

"Panie Prezydencie, dziękujemy!" - napisała na Twitterze posłanka Monika Pawłowska (dawniej Wiosna, potem Porozumienie, obecnie PiS, a co w przyszłości, to się okaże). "Nic dodać, nic ująć" - tak Przemysław Czarnek podpisał się pod słowami Dudy "Nie bardzo rozumiem, jak kwestia zbadania rosyjskich wpływów na Polskę miałaby zniszczyć polską demokrację". Bardziej tajemniczo zapragnęła zabrzmieć europosłanka Anna Zalewska. Opublikowała zdjęcie Donalda Tuska z Putinem, opatrując je podpisem: "Do dziś nie wiemy, o czym rozmawiali". Na bank o czymś tajnym i złowrogim, skoro strzelili sobie przy tym fotkę na molo.

Nadmorska scena najwyraźniej tkwi cierniem w sercu wielu członków PiS. Nawiązał do niej też premier Mateusz Morawiecki - stwierdził, że wystarczy, żeby Tusk "powiedział, o czym rozmawiał z Putinem na molo w Sopocie czy w samolocie". Dobry pomysł! Szacowna komisja weryfikacyjna na pewno z marszu uwierzy i nie będzie chciała Tuska inwigilować, bo po co.

Posłuchajmy ludzi pióra

Opozycja protestuje przeciwko PiS-owskiej ustawie tworzącej przedziwny organ, który może arbitralnie na lata zakazać komuś pełnienia funkcji publicznych? Aha! Mamy was! Na pewno po prostu się boicie, że wypłyną wasze winy. Tak właśnie wygląda tok myślenia niektórych na prawicy.

Przecież tu widać wyraźnie, że jak się uderzy w stół, to jakieś nożyce się odzywają. Dlaczego się ta nasza szanowna opozycja, w szczególności pan Tusk, tak boi komisji weryfikującej wpływy rosyjskie?

- oto subtelne ujęcie sprawy przez premiera Morawieckiego. A oto dużo mniej subtelne ujęcie sprawy przez sympatyzującego z prawicą pisarza fantasy Jacka Piekarę: 

"Co nareszcie połączyło opozycję? Strach i opór przed pokazaniem mechanizmów działania rosyjskiej agentury w PL" - diagnozuje Piekara w innym tweecie. Pisarz - idąc w ślady prezydenta i premiera - w najlepsze udaje, że nie rozumie, że oprotestowywany nie jest zakładany cel komisji. Cel mógłby być jakikolwiek, opór pojawiłby się i tak, bo chodzi w nim o planowany sposób działania nowo ulepionego organu, o to, jak (nijak) ten twór ma się do polskiego prawa i jaką potężną daje władzę.

Chyba że - zwrot akcji - wszystko jest w porządku, po prostu nikt nie umie czytać ze zrozumieniem! Sztukę tę (w przeciwieństwie do całej opozycji, Komisji Europejskiej i Departamentu Stanu USA) na szczęście posiadł prawicowy publicysta Stanisław Janecki. Janecki najpierw spontanicznie wyraził radość z tego, że Duda podpisał "lex Tusk" (cytuję: "teraz możecie prezydentowi skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w... pocałować"). Potem zaczął zaś tłumaczyć różnym głupcom, że przecież ustawa doskonale mieści się w polskim porządku prawnym, tylko wszyscy inni źle ją zrozumieli.

Słodki Jezu, obrażają

A teraz przed państwem krótki kurs odwracania kota ogonem:

Adam Andruszkiewicz jest sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera. Ale oczywiście to nie on i jego środowisko polityczne są tutaj agresorami. Nie - są ofiarami, wciąż zagrożeni, opluwani, niszczeni. To jedna z ukochanych narracji polskiej prawicy, rządzącej od ośmiu lat, ale we własnej głowie wciąż sekowanej przez jakieś inne potężne siły. Andruszkiewicz boleje też nad tym, że w stronę Dudy padły pogardliwe wyzwiska. Nie bronię tu bynajmniej tweetów w rodzaju tych, które publikuje ostatnio Tomasz Lis (cytat: "Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora") - ale trudno uznać je za największy kłopot, które ma nasze państwo w związku z "lex Tusk". Chyba że jest się sekretarzem w KPRM. Albo Marianną Schreiber.

Założycielka słynnej partii "Mam dość" najbardziej dość ma dziś tego, że język debaty publicznej jest jakiś nieodpowiedni. Tak nie powinno być mimo "nerwów i niezgody". Sama stara się tonować wzburzone nastroje, bo przecież hej, kochani, nie ma o co się boczyć. Schreiber stwierdza, że "walka polityczna na krótko przed wyborami (...) nie jest nam potrzebna" i nawołuje, by "nie przyćmić problemów codziennego życia Polaków wojenkami polaryzacyjnymi". Sądzi, że komisji może bać się tylko winny (wiadomo). Uważa też - to jest świetne - że należy bronić nie tylko samej Konstytucji, ale też "Jej właściwego kształtu". Właściwego, czyli takiego, jak kto sobie w duchu chciałby, żeby miała. 

Ale najbardziej przenikliwą myśl Schreiber serwuje na początku swojego tweeta. Otóż zauważa, że o ustawie mówi się "lex Tusk", a przecież nie ma w niej nic o Tusku. 

Okrakiem na płocie

W konkurencji "polityczny szpagat" złoty medal bezapelacyjnie należy się Pawłowi Kukizowi. Jak stwierdził, nie popiera "lex Tusk", ale i tak zagłosował za ustawą. W poście na Facebooku wyjaśnił swoje powody. Opozycja blokuje projekty Kukiz '15, Platforma Obywatelska dodatkowo je szkaluje, a poza tym podczas głosowania stał nad nim Tusk, więc on, Paweł Kukiz, musiał zagłosować na przekór, ha ha. 

Cennych refleksji dostarczył także szef Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski.

Po dramatycznym wezwaniu, by "dowodzić swojej niewinności" przed komisją, Kwaśniewski ustawę jednak skrytykował. "To jest bardzo zła ustawa. Głównie dlatego, że napisana nieudolnie, oddaje władzę w ręce służb, będzie do tego nieskuteczna i ośmieszy ważną sprawę…" - napisał. Jednak reakcja UE i Stanów Zjednoczonych sprawiła, że zmienił zdanie i chyba w końcu sprawę popiera. "Wolę już nasze suwerenne głupoty niż zewnętrzną troskę..." - orzekł w najnowszym, dzisiejszym tweecie.

I już pomału kończymy, ale jeszcze jedno. Do galerii tych, którzy sądzą trochę tak, trochę inaczej, trochę nie wiadomo, ale mimo wszystko chcą się wypowiedzieć, postanowił dołączyć też Rafał Woś. Publicysta w nawiązaniu do "lex Tusk" zamieścił zdjęcia z komisji śledczej ws. afery Rywina. Wosiowi widocznie nie przyszło do głowy, że tamta komisja była ciut czymś innym, niż łącząca funkcję sądu, prokuratury i służb specjalnych komisja weryfikacyjna z "lex Tusk". Ale hej, czy to takie istotne? Ważne, że tę pierwszą fajnie mu się kiedyś oglądało w telewizji.

Bagatelizowanie oporów, aluzyjki o Putinie, autorskie interpretacje ustawy, udawanie, że komisja z "lex Tusk" to rzecz zupełnie normalna i załamywanie rąk, że opozycja taka kłótliwa - ten narracyjny cyrk dopiero się rozkręca. Okazji do jego kolejnych odsłon nie zabraknie - niebawem kluby parlamentarne mają zaprezentować kandydatów na członków komisji (na opozycji są już zapowiedzi bojkotu), następnie odbędzie się nad nimi głosowanie. A 17 września - w rocznicę najazdu sowieckich wojsk na Polskę i na parę tygodni przed wyborami - komisja ma przedstawić swój pierwszy raport. I wtedy dopiero się dowiemy, jaka to jest niezależna, uczciwa, konstytucyjna i w ogóle, o co wam wszystkim chodzi.

Więcej o: