Przydacz odpowiada USA. "Zabrakło dogłębnej analizy prawnej przez przedstawicieli ambasady amerykańskiej"

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz był gościem w "Porannej rozmowie" RMF FM. Zapytany o komentarz USA ws. komisji weryfikacyjnej ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce stwierdził, że oświadczenie przedstawicieli ambasady amerykańskiej w Warszawie "jasno wskazuje na brak analizy" przepisów prawnych.

Nie milkną echa po poniedziałkowej decyzji prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie podpisania ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Do sprawy odnieśli się także przedstawiciele Amerykańskiego Departamentu Stanu, którzy wyrazili obawy, że uchwalone przepisy mogą być nadużywane do ingerowania w wolne wybory w Polsce. Zdaniem gościa RMF FM, Marka Przydacza, osoby pracujące w amerykańskiej ambasadzie w Warszawie przekazały niepełne informacje do USA ws. komisji, w związku z czym powstało wspomniane oświadczenie. 

- To nie Departament Stanu tylko ambasada, przesyła informację na ten temat do Waszyngtonu. To nie jest tak, że rzecznik departamentu stanu śledzi na stronie sejm.gov.pl jak wygląda aktualnie przepis, to ambasada. W moim przekonaniu zabrakło tutaj analizy i to oświadczenie jasno wskazuję - mówił Przydacz. Dodał, że "pojawiły się dyskusję na temat tego, czy na pewno będą blokowane osoby w procesie kandydowania i nie, nie będą. Nawet w Polsce wszyscy wiedzą, dziwię się, że ambasada amerykańska przesyłała to do Departamentu Stanu" - stwierdził szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej w rozmowie z Robertem Mazurkiem.

- Zgodnie z ustawą nie będzie możliwości blokowania kandydowania. Każdy będzie mógł kandydować. Art. 37 mówi o zakazie pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Żywcem przejęty z innej ustawy, o dyscyplinie finansów publicznych. To jest jedyny środek. Czy ktoś nie będzie mógł, ewentualnie, po przeprowadzeniu całego postępowania, po weryfikacji sądowej objąć urzędu, w którym będzie dysponował środkami publicznymi? - tłumaczył Przydacz. 

"Gdyby prezydent miał wątpliwości, to nie podpisałby ustawy"

Prowadzący program zapytał, czy "prezydent podpisał ustawę, o której wie, że jest niekonstytucyjna", ponieważ Duda w swoim oświadczeniu przyznał, że jednocześnie kieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, który ma zweryfikować jej legalność. - Konstytucja przewiduje, że co do ustaw, które trafiają na biurko prezydenta, prezydent ma cztery drogi. Jedną z nich jest postępowanie następcze, czyli podpisanie i skierowanie do TK. Kilkakrotnie korzystał z tego prezydent Duda i jego poprzednicy, więc dlaczego nagle o tym dzisiaj dyskutujemy? - mówił Marcin Przydacz.

Dodał, że "Pan prezydent nie powiedział, że ma wątpliwości konstytucyjne. Gdyby miał, to by nie podpisał tej ustawy. Natomiast ma świadomość, że są pewnego rodzaju zastrzeżenia i kontrowersje. Po to, żeby przeciąć tego typu dyskusje, Trybunał wypowie się w ramach kontroli następczej". Gość RMF FM powiedział, że "prezydent podpisał ustawę, uważając, że jest zgodna z polską konstytucją".

W związku z kontrowersjami dotyczącymi wewnętrznie skłóconych członków Trybunału Konstytucyjnego i jego funkcjonowania Robert Mazurek zapytał swojego gościa, "czy TK w ogóle zajmie się sprawą ustawy". - W sprawie kontroli następczej skład TK jest pięcioosobowy, niepełny. Pięciu sędziów może zająć się tym jak najszybciej. O to pan prezydent apeluje, aby jak najszybciej Trybunał zajął się tą sprawą i innymi sprawami, które zalegają - mówił gość RMF FM.

Duda: Zdecydowałem się na podpisanie ustawy

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda wydał oświadczenie, w którym powiedział, że podpisze ustawę o powołaniu komisji. - Rosyjskie wpływy wymagają wyjaśnienia. Zdecydowałem się na podpisanie ustawy. Wierzę, że parlament w sposób odpowiedzialny wybierze członków komisji. Korzystam też z możliwości, którą daje polska Konstytucja i oprócz podpisania ustawy, co oznacza wprowadzenie w życie, skieruję ją także w tzw. trybie następczym do TK, by do tych kwestii, które budzą wątpliwości, odniósł się także Trybunał Konstytucyjny. Uważam, że wobec wątpliwości, które są zgłaszane, jest jak najbardziej uzasadnione, by do TK wystąpić - powiedział Duda.

"Komisja Europejska nie zawaha się podjąć odpowiednich środków"

We wtorek w tej sprawie wypowiedziała się Komisja Europejska. - Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni polską ustawą o komisji, która może pozbawić obywatela praw bez możliwości odwołania się do sądu - mówił we wtorek rano w Brukseli komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders. Dodał, że "Komisja Europejska nie zawaha się podjąć odpowiednich środków. To niemożliwe, aby zgadzać się na taki system bez realnego dostępu do sprawiedliwego". Państwowa Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022 mogłaby m.in. zarządzać przesłuchaniami, inwigilacją oraz przeszukaniami. Ponadto mogłaby wymusić zwolnienie z tajemnicy zawodowej adwokatów, lekarzy, radców prawnych czy dziennikarzy, ale co ciekawe, nie mogłaby zwolnić duchownego z tajemnicy spowiedzi. Do tego mogłaby pozbawić daną osobę prawa do pełnienia funkcji publicznych nawet przez 10 lat, co w praktyce oznaczać może brak możliwości sprawowania funkcji publicznych związanych z wydawaniem publicznych pieniędzy.

Przeciwnicy komisji uważają, że ma ona powstać, aby wyeliminować Donalda Tuska ze sceny politycznej tuż przed wyborami lub upokorzyć go w oczach wyborców. Właśnie dlatego ustawa nieoficjalnie jest nazywana "lex Tusk".

Więcej o: