Europosłanka Beata Szydło zorganizowała w ubiegłym roku wycieczkę do Brukseli dla koleżanek i kolegów z okazji rocznicy matury. Jak podaje nieoficjalnie "Newsweek", w jednym z SMS-ów wysłanych do znajomej Szydło przekazała, że "zapewnia transport autokarem, hotele, atrakcje". - Połowa autobusu to byli ludzie z klasy, druga połowa to koła gospodyń, przyjaciele Szydło i rodzina. Była impreza w Brukseli, dwa noclegi i zwiedzanie Parlamentu Europejskiego. Za nic nie płacili, koszty pokrył europarlament. To było w ramach pieniędzy na popularyzowanie UE - twierdzi w rozmowie z tygodnikiem jeden ze znajomych byłej szefowej rządu.
"Newsweek" podaje, że w tym roku Szydło zaprosiła z kolei swoich znajomych do Strasburga. Posłanka do PE nie odpowiedziała jednak na pytania, kto pokrył koszty tego wyjazdu. Nie odniosła się też do tej pory do publikacji w swoich mediach społecznościowych. Z pytaniami w poniedziałek przed południem zwrócił się do byłej premier również portal Gazeta.pl.
Tygodnik "Newsweek" wyjaśnia, że posłowie do Parlamentu Europejskiego mogą co roku zaprosić na wizyty edukacyjne do 120. Są one finansowane przez PE. Łączny koszt dzienny na osobę nie może przekroczyć 300 euro. Z publicznych pieniędzy nie można finansować wizyt członków rodziny europosłów.
-Te wycieczki mają charakter edukacyjny. Z bliska można przyjrzeć się pracy Parlamentu Europejskiego czy komisji. Ale nigdy bym nie zaprosił do Brukseli kolegów, bo to pachnie półprywatą. (...) Nie powinno tak być. Na pewno to etyczne nie jest - komentuje w rozmowie z "Newsweekiem" europoseł PO Andrzej Halicki.
Dziennikarz Gazeta.pl Jacek Gądek informował przed kilkoma dniami, że Prawo i Sprawiedliwość rozważa ściągnięcie na listy w jesiennych wyborach parlamentarnych rozpoznawalnych europosłów i europosłanki: Beaty Szydło, Patryka Jakiego, Elżbiety Rafalskiej, Joachima Brudzińskiego i innych.
"Z naszych informacji wynika, że Nowogrodzka wprost nie pytała europosłów, czy chcą kandydować do Sejmu. Sondowano ich, ale nie składano konkretnych ofert. Oni zaś nie palą się do startu w krajowych wyborach" - pisał Jacek Gądek. Nasz dziennikarz ustalił także, że ewentualny start Beaty Szydło byłby możliwy, jeśli wiązałaby się z tym gwarancja teki premiera i fotela prezesa PiS po Jarosławie Kaczyńskim. Nieoficjalne doniesienia wskazują, że Beacie Szydło najbardziej zależy na możliwości startu w wyborach prezydenckich w 2025 r.