Kaczyński otworzył dwa słoiki miodu. Wygrywa nimi lato, ale jeszcze nie wybory

Jacek Gądek
Na pół roku przed wyborami PiS ogłasza, że 500+ podniesie do 800 zł. I jeszcze darmowe leki dla dzieci, młodzieży i osób 65+. Wyborów tym nie wygra, ale przegania Platformę Obywatelską z poletka socjalnego.

- Programowy miodzik będzie w niedzielę. Prezes go otworzy - mówili dobrze zorientowani politycy PiS w sobotę na Programowym Ulu PiS.

Zobacz wideo Marlena Marląg po konwencji PiS o podwyżce 500+ do 800 zł

I otworzył - nie beczkę, ale słoiki z miodem. Dwa. Do wygrania wyborów to jeszcze za mało, ale PiS szykuje kolejne - wszak w czerwcu PiS chce odsłonić kolejne punkty programu, a do wyborów pozostało jeszcze pół roku.

Tymi słojami są: podniesienie 500+ do 800 zł od przyszłego roku i darmowe leki dla osób 18- i 65+. PiS dopieszcza rodziców i seniorów. Nie są to żadne nowości. Dziś 800 zł jest warte niewiele więcej niż 500 zł w momencie wprowadzania 500+. Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego o podwyżce to zatem jeszcze nie rewolucja. Podobnie z lekami: lata temu PiS wprowadzało bezpłatne leki dla seniorów 75+, a teraz chce je dać dla ludzi 65+.

Darmowe leki dla osób 65+, choć tu warto zaczekać na szczegóły, to próba wyciśnięcia z senioralnego elektoratu wszystkiego, co się da. Emeryci gremialnie głosują na PiS, ale nigdy nie jest tak, że cytryny nie można jeszcze bardziej wycisnąć. A przynajmniej spróbować. Stwierdzenie, że "emeryci rezygnują z wykupienia leków", bo są tak biedni, słyszymy od dekad. Wykupienie leków często jest jednym z pierwszych punktów w budżecie emeryta. Jeśli więc PiS chce ich zaciągnąć do głosowania, to pomysł darmowych leków jest trafny.

Trzecią rzeczą, choć może drobną, jest zniesienie opłat za autostrady dla aut osobowych. Najpierw na tych państwowych, a potem - po wyborach, więc może i nigdy - prywatnych. O ile z tymi pierwszymi nie ma kłopotu, by podnieść szlabany, to z drugimi to już trudniejsza i kosztowniejsza operacja.

Te trzy obietnice to jeszcze za mało, by marzyć o wygranej w jesiennych wyborach. PiS musi jednak pokazać dużo więcej finezji. PiS nie wygrało jeszcze wyborów, ale maj może już tak. PiS monopolizuje socjal jako swój temat. Jeśli ekspresowo wprowadzi 800+ i darmowe leki, to scementuje na powrót swoją wiarygodność na tym odcinku. I nawet jeśli opozycja będzie się ścigać na obietnice socjalne, to PiS-owi tym nie zaszkodzi.

W czasie Programowego Ula PiS padły też inne zapowiedzi. Już nie socjalne, jak Polska jako jedna wielka specjalna strefa ekonomiczna dla inwestycji zagranicznych. Ale co to ma w praktyce oznacza? Szczegółów brak.

Ale Programowy Ul to nie tylko - jak ochrzcili je spin doctorzy PiS - trzy "nowe konkrety PiS". To także masa dyskusji - pustych. I trochę politycznych smaczków.

W pierwszym dniu konwencji prezes PiS Jarosław Kaczyński wyraźnie nawiązał do nowej partii Zbigniewa Ziobry - Suwerennej Polski. - Aby Polska była suwerenna, musi być silna. Silna gospodarczo, militarnie i duchowo - mówił Kaczyński. A jeden z paneli nazwano "Suwerenna Polska w Zjednoczonej Europie". Prezes zapewniał, że nie pozwoli na zbudowanie niemieckiego superpaństwa z Unii Europejskiej z Polską jako landem, bo - jak twierdził - byłoby to całkowite zrzeczenie się suwerenności. Widać więc, że PiS rywalizuje z ziobrystami, którzy chcą zmonopolizować odcinek frontu walki o suwerenność. Na konwencji PiS nie pojawili się ziobryści - tak jak i ziobryści nie zaprosili PiS-u na własną konwencję 3 maja.

Pierwszy dzień wydarzenia był obrazkowo efektowny, ale dyskusje były na pokaz. Bo przecież ich uczestnicy nawet nie wiedzieli, co ogłosi prezes PiS na podsumowanie weekendowej konferencji. Nie wynikały z nich żadne konkrety na przyszłość. Sobota stwarzała wrażenie, że PiS dyskutuje, rozważa głosy ludu, które zbierano w czasie objazdu. Ale te spotkania w terenie były tworzeniem anturażu dla programu pisanego w szczelnym sztabie PiS i gabinecie prezesa.

Wystąpienia PiS pierwszego dnia to chwalenie się tym, co było i tym, co jest teraz czynione. Bito też w Platformę - to zresztą pewna prawidłowość: gdy politycy PiS nie mają niczego specjalnego do powiedzenia, to biją w Platformę i Donalda Tuska. Tu więc Tusk był nazywany i Burczymuchą, i Gargamelem, i zapraszał Rosję do ataku na Polskę - cała paleta zarzutów i pustych popisów retorycznych. Czymś trzeba było wypełnić czas, choć wszyscy w PiS czekali na to, co powie prezes. Szybko po tym, jak Kaczyński otworzył słoje z miodem, poskandowali "Jarosław, Jarosław", który zalecił im też dziękować wołaniem "Mateusz!". Premiera zresztą nie było już w niedzielę w Ulu Programowym PiS - wyjechał do Akwizgranu, by wygłosić laudację na cześć Wołodymyra Zełenskiego podczas wręczenia prezydentowi Ukrainy Nagrody Karola Wielkiego. Beata Szydło też wyjechała z Warszawy po pierwszym dniu konferencji.

Szeregowi ministrowie, posłowie i działacze szybko opuścili zamknięty po przemówieniu Jarosława Kaczyńskiego Ul. Z "programowym miodkiem", którego jednak na długo nie starczy. Wyborów dzięki 800+ i darmowym lekom PiS jeszcze nie wygrało.

Więcej o: