Koronkowa operacja Morawieckiego, by utrącić Błaszczaka. Walka idzie o fotele prezydenta i premiera

Jacek Gądek
Mateusz Morawiecki sprytnie, w białych rękawiczkach, podjął operację osłabienia, a docelowo utrącenia Mariusza Błaszczaka jako pretendenta do walki o fotele prezydenta, premiera i lidera PiS. Jak? Szef rządu uczynił Błaszczaka twarzą blamażu ws. rosyjskiej rakiety, która rozbiła się pod Bydgoszczą. Także przez to Błaszczak jest w największym kryzysie, odkąd jest szefem MON.
Zobacz wideo Łukasiewicz: Amerykanie są zaangażowani wywiadowczo w tę wojnę

Wedle naszych informacji w obozie PiS odnotowano i pewną finezję Morawieckiego, i to że może ona zaszkodzić partii w kampanii.

Kalendarium

By dostrzec tę koronkową operację, trzeba prześledzić wydarzenia i wypowiedzi szefa rządu z ostatnich tygodni.

22 kwietnia przypadkowa kobieta jadąca konno przez wieś Zamość w okolicach Bydgoszczy znalazła szczątki jakiegoś obiektu latającego - ustaliła do bydgoska "Gazeta Wyborcza". 25 kwietnia policja, wojsko, saperzy i straż pożarna zabezpieczają teren.

26 kwietnia Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wszczął śledztwo w tej sprawie. Premier Mateusz Morawiecki szybko zażądał od prokuratury informacji z tego śledztwa.

27 kwietnia Zbigniew Ziobro napisał na Twitterze, że pod nadzorem Prokuratury Krajowej toczy się postępowanie ws. "szczątków powietrznego obiektu wojskowego". Także tego dnia MON poinformowało, że znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, ale sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Tego dnia do kancelarii premiera dotarła w trybie tajnym odpowiedź prokuratury na żądanie informacji przez Morawieckiego.

Były prezydent Aleksander Kwaśniewski Kwaśniewski: Dawno nie słyszałem tylu sprzecznych informacji. Coś kręcą

28 kwietnia Dowódca Operacyjny gen. Tomasz Piotrowski nawiązał do wydarzeń z grudnia 2022 r., gdy Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak powietrzny na Ukrainę. Ten generał dał premierowi punkt zaczepienia do budowania napięcia wokół sprawy. To gen. Piotrowski był pierwszym, który wskazał powiązanie znaleziska spod Bydgoszczy z incydentem z grudnia. Powołując się na słowa generała, ale mając już wiedzę ze śledztwa, premier Mateusz Morawiecki też publicznie powiązał więc znalezisko w lesie ze zmasowanym atakiem Rosjan w grudniu. O ile wcześniej w obiegu medialnym krążyły wersje np. o jakimś dronie albo pocisku wystrzelonym z polskiego poligonu, to od teraz jest już sugestia, że może to być jakaś rosyjska rakieta - a to oznacza blamaż MON-u i armii.

Następnie Morawiecki wprost i publicznie polecił Błaszczakowi osobisty nadzór nad dochodzeniem. Jasno więc wskazał hierarchię: ja jestem szefem, a Błaszczak moim podwładnym. I po drugie: Morawiecki, wiedząc już wstępnie o blamażu armii, czyni Błaszczaka jego twarzą.

Potem, 2 maja, Morawiecki znów powoływał się na gen. Piotrowskiego wiążąc znalezisko z rosyjskim zmasowanym ostrzałem z grudnia. Zapowiadał też rychłe ujawnienie ustaleń. Kilka dni później Morawiecki zapowiedział, że "pan premier Błaszczak niebawem przedstawi raport w tej sprawie".

11 maja ponownie Morawiecki namaścił Błaszczaka jako tego, który ma przekazać informację o blamażu ws. rosyjskiej rakiety: - Myślę, że minister obrony narodowej będzie mógł przedstawić niebawem odpowiedni raport.

Po południu 11 maja na konferencji prasowej Błaszczak już wystąpił. Sam. Na mównicy, odczytując wycyzelowane, bardzo krótkie, oświadczenie, że znalezisko to rosyjska rakieta, a wojsko działało dobrze, ale do szczebla gen. Piotrowskiego - tego generała, który dał Morawieckiemu okazję do budowania napięcia. Błaszczak przesądził o winie tego generała i wprost zażądał od prezydenta Andrzeja Dudy dymisji tegoż wojskowego. Wedle naszych informacji, w Pałacu Prezydenckim taka obcesowość Błaszczaka bardzo się nie spodobała.

Błaszczak był tego samego dnia wieczorem gościem w TVP i radiowej "Jedynce". Żal do premiera się z niego wtedy wylał, gdy rzucił: - Wielokrotnie premier Morawiecki publicznie mówił o tym, że polecił przygotowanie takiego raportu.

W wywiadzie szef MON zaznaczył też, że spełnił to żądanie premiera i "przeprowadził konferencję prasową". Widać było, że Błaszczak źle się czuł przymuszony przez premiera do wzięcia na siebie blamażu z rosyjską rakietą.

Wnioski z całego ciąg wypowiedzi Morawieckiego są takie:

  • Morawiecki pokazał Błaszczaka jako swojego podwładnego,
  • uczynił z szefa MON twarz blamażu ws. rosyjskiej rakiety,
  • a w efekcie podkopał pozycję Błaszczaka.

Trudno w tym o przypadek, bo to Błaszczak jest w PiS głównym pretendentem - obok Beaty Szydło - do teki premiera w ew. trzeciej kadencji PiS, do kandydowania na prezydenta w 2025 r. i jeszcze do schedy po Jarosławie Kaczyńskim jako prezesie PiS.

Błaszczak twarzą blamażu być nie chce, więc musiał palcem pokazać kogoś innego jako winnego. I zrobił to: wskazał gen. Piotrowskiego. A pośrednio też Szefa Sztabu Generalnego gen. Rajmunda Andrzejczaka. Konflikt na linii Błaszczak - dowódcy armii był nieunikniony i stał się faktem, co też podkopuje pozycję szefa MON.

Ale mało tego. Błaszczak chciałby się pozbyć gen. Piotrowskiego i gen. Andrzejczaka, ale Ci wojskowi to - tak się o nich mówi w obozie PiS - "prezydenccy generałowie". Andrzej Duda ma z nimi dobre relacje.

Żądanie Błaszczaka wobec Dudy, by zdymisjonował choćby jednego z tych "prezydenckich generałów", jest bardzo obcesowe. Bo jak to - minister na konferencji prasowej żąda od prezydenta, by ten ściął swoich ludzi? Takie żądanie wpycha Błaszczaka w kolejny konflikt - tym razem z Dudą.

A co zrobił prezydent z tym żądaniem ministra obrony? Udał się na poligon, by obserwować żołnierzy na ćwiczeniach Anakonda-23. Spotyka się tam z gen. Andrzejczakiem i gen. Piotrowskim - jego kancelaria publikuje ich wspólne zdjęcie jako pierwsze w mediach społecznościowych z tego wydarzenia. To sygnał: Duda jest z wojskiem.

Prezydent na tych ćwiczeniach pouczał "tych, którzy od strony politycznej zajmują się sprawami bezpieczeństwa Polski". Czytaj: "uspokój się, ministrze Błaszczak". Duda nie mówił o zmianach personalnych, ale o poprawianiu procedur. Przekaz Dudy jest więc taki: "dymisji nie będzie". Żądał też - oczywiście nie wprost - by MON nie puszczał w mediach tajnych informacji, bo na Rosjanie tylko czekają. A co tajnego wyciekło? Ano fragment raportu Błaszczaka, który uderzał w "prezydenckich generałów".

***

Mariusz Błaszczak jest przez całą tę historię w największym kryzysie, odkąd jest ministrem obrony. O dymisji oczywiście nie ma mowy, bo szef MON ma bardzo mocną pozycję polityczną i zaufanie prezesa PiS. Niemniej Mateusz Morawiecki w koronkowej operacji jednak podkopał pozycję ministra, który miał opinię tego, który poważnych porażek na koncie nie miał. Już ma.

Wedle naszych informacji w obozie PiS odnotowano i pewną finezję Morawieckiego, i to że może ona zaszkodzić partii w kampanii przed jesiennymi wyborami do Sejmu.

Więcej o: