Donald Tusk podczas czwartkowego (11 maja) spotkania z mieszkańcami Sulechowa nawiązał do śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy. - Był taki cytat, że "władza w Polsce promuje bicie dzieci, a jednocześnie chce kary śmierci za bicie dzieci". To jest właśnie umywanie rąk przez władzę. Udawanie, że problem takich patologicznych rodzin ich nie dotyczy. To symbol czasów PiS-owskich w Polsce (...). Wszystko w Polsce od kilku lat jest postawione na głowie. Dzisiaj królami życia są ci, którzy chleją, biją dzieci, biją kobiety i pracą się nie zhańbili od wielu, wielu lat. Wymarzona klientela władzy która ma podobny sposób myślenia: PiS - Patologia i Sitwa - powiedział lider PO.
Donald Tusk podkreślał, że rządzący od 2015 roku PiS miał bardzo dużo czasu na to, by przygotować przepisy, które będą chroniły dzieci przed przemocą domową. Tymczasem politycy PiS, jak zauważa WP.pl, odbierają słowa Tuska za obrazę wobec wyborców ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. - Wypowiedź o ludziach, którzy "chleją i biją dzieci i kobiety oraz pracą nie zhańbili się od lat", to kolejny przykład poniżenia milionów ludzi - uważa rzecznik tej partii Radosław Bochenek. Z ustaleń portalu wynika, że PiS szykuje kolejne uderzenie w Donalda Tuska, w którym wykorzystane zostaną właśnie jego ostatnie słowa.
Co o słowach Donalda Tuska sądzą sami politycy Platformy Obywatelskiej lub ugrupowania tworzące Koalicję Obywatelską? Rzecznik PO Jan Grabiec zaznaczył, że Tusk nie wypowiadał się o wyborcach głosujących na Prawo i Sprawiedliwość. - Jeśli politycy PiS uważają, że przewodniczący Tusk mówił o ich wyborcach, to jakie oni mniemanie o tych wyborcach mają? Donald Tusk nigdy nie powiedziałby o wyborcach PiS czy innej partii, że są "patologią". Przewodniczący mówił o przemocowych zachowaniach pewnego marginesu, który jest hołubiony przez rządzących, a który dla PiS jest również zapleczem politycznym - wyjaśnił w rozmowie z WP.pl.
- Przewodniczący Tusk wyraźnie powiedział o patologii, która przez państwo powinna być zwalczana, a nie hołubiona. Mówił o przemocy w rodzinie, z którą państwo za rządów PiS nie walczy, a raczej ją pielęgnuje. Są dziesiątki wypowiedzi i działań polityków obozu władzy, które działają na korzyść sprawców przemocy domowej. To przecież PiS był przeciwny konwencji antyprzemocowej, a premier Beata Szydło się nawet tym chwaliła - powiedział dalej Jan Grabiec.
Polityk nawiązał w ten sposób do stanowiska Zbigniewa Ziobry z 2020 roku, gdy polityk uznał, że w Polsce nie jest potrzebna Konwencja Stambulska, a możliwość jej wypowiedzenia została skierowana do Trybunału Konstytucyjnego. Kilka lat wcześniej, w 2014 roku, fundacja Ordo Iuris zarzuciła konwencji "marginalizowanie czynników warunkujących zachowania przemocowe", takich jak uzależnienia od alkoholu czy rozpad rodziny. Autorzy raportu uznali, że konwencja ma otwierać furtkę do "kwestionowania i negacji tradycyjnego modelu rodziny".
Monika Wielichowska z PO przypomina też, że rząd odmawiał wsparcia Centrum Praw Kobiet, nie wspierał finansowo Niebieskiej Linii, a minister Przemysław Czarnek twierdził, że w niektórych "życiowych sytuacjach" zastosowanie kary cielesnej "bywa nieodzowne". Ostatni przykład odnosi się do artykułu Czarnka pt. "Konstytucyjnoprawna ochrona dziecka".
Wiceprzewodnicząca Nowoczesnej Monika Rosa dodała, że PiS przygotował świadczenia, które zamiast wspierać rodziny sprawiają, że ludziom nie chce się iść do pracy i żyją na koszt państwa oraz innych osób pracujących. - Nikt nie jest tak łatwy do zarządzania, jak osoby które żyją i o nic nie walczą. Jak osoby, które żyją na koszt państwa i niczego innego nie oczekują. To też jest patologia w pewnym sensie, że znaczna część społeczeństwa, także wyborcy PiS-u, bo większość z nas pracuje, ale jest jakaś część społeczeństwa, która korzysta z tych owoców w nadmiarze, sama się do niczego nie dokładając. To jest po prostu wygodny wyborca - powiedziała w Radiu ZET.