Podczas piątkowego posiedzenia wyjazdowego klubu Koalicji Obywatelskiej w Zielonej Górze Donald Tusk odwołał się do incydentu z rakietą znalezioną pod Bydgoszczą, który określił jako skandaliczny. - Ludzie mają prawo oczekiwać od władzy szybkiego wyjaśniania, konsekwencji w działaniu - mówił lider PO, dodając, że PiS działa tak samo: tajemnica, chęć ukrycia prawdy i ucieczka od odpowiedzialności.
- Tego państwa nie ma, kiedy zagrożone jest nasze bezpieczeństwo, kiedy ruska rakieta wlatuje w polską przestrzeń powietrzną - mówił były premier. Polityk podkreślił, że zbliżające się wybory mają porównywalną wagę do tych z 1989 roku. - Tak długo, jak będą rządzili ludzie typu Błaszczak i Czarnek, tak długo 4 czerwca trzeba będzie krzyczeć i przypominać, że w Polsce ciągle mamy do czynienia z konfrontacją ze światem wolnych ludzi a skorumpowaną, groźną w każdym wymiarze władzą - mówił Donald Tusk, dodając, że najbliższe miesiące zdecydują o tym jak będą wyglądać dziesięciolecia.
- Jutro i pojutrze PiS będzie spotykać się z wyborcami. Jestem ciekawy, czy na sali, gdzie będzie siedział Mariusz Błaszczak, Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński, znajdzie się odważny, który zada te pytania: Kiedy minister Błaszczak dowiedział się o rosyjskiej rakiecie? Kto podjął decyzję, aby zaprzestać poszukiwań tej rakiety? Kto kłamie, jeśli chodzi o relacje pomiędzy polskimi oficerami a rządem? Kto jest odpowiedzialny za to, że stawia się w roli kozłów ofiarnych polskich oficerów? Dlaczego w sytuacji tak kryzysowej minister obrony zachowuje się jak tchórz? - powiedział Tusk.
Jak dodał, "jeśli Polki i Polacy mają uwierzyć choćby w jedno słowa tej najbardziej zakłamanej partii, jaką jest PiS, to pierwszą decyzją, jaka powinna zapaść to dymisja ministra Błaszczaka".