Na kongresie Solidarnej Polski w Warszawie, który odbył się w środę, oficjalnie ogłoszona została zmiana nazwy partii Zbigniewa Ziobry na Suwerenną Polskę. Jak argumentowano, ma być to "twarde nie" dla planów tych, którzy "zmierzają do odebrania nam suwerenności". Zmianę tego samego dnia skomentował w mediach społecznościowych Ryszard Terlecki, kpiąc, że "mała partia, ok. 1 proc. poparcia ogłasza, że to ona będzie bronić suwerenności Polski". Dodał, że wolność i rozwój Polsce zapewnić może "tylko Prawo i Sprawiedliwość".
Do wspomnianego wpisu Terleckiego w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski odniósł się wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Jego zdaniem komentarz polityka to dowód na to, że wydarzenie koalicjanta zostało odnotowane. Nie powstrzymał się jednak również przed wbiciem szpilki samemu marszałkowi Ryszardowi Terleckiemu.
- Pan Terlecki ją [konwencję - red.] śledził i poczuł się w obowiązku skomentować. Ma różny styl "pan marszałek 1 proc. Terlecki" - skomentował Woś. Przypomniał też, że Terlecki ledwo dostał się do Sejmu. - Miał dokładnie 1,59 proc. głosów - wskazał. Zdradził przy okazji, że w kuluarach mają pojawiać się rozmowy na temat znalezienia dla marszałka miejsca w innym regionie, "bo jest obawa, że nie dostanie się do parlamentu".
Woś dodał, że Suwerenna Polska nie obraża się na komentarze Terleckiego. Jego zdaniem tego typu komentarze są zbędne, a "wróg jest gdzie indziej". - My jako SP zauważamy błędy, które też popełnili politycy PiS […], ale mimo to uważamy, że ten projekt jest czymś najlepszym, co trafiło się Polsce w ostatnich 30 latach - stwierdził. - I liderzy PiS, i liderzy SP wiedzą, że jeżeli pójdziemy osobno [na wybory - red.], oznacza to władzę opozycji, koniec rządów PiS. Ten wariant nie jest optymalny, ale musimy być na niego przygotowani, biorąc pod uwagę, chociażby takie wypowiedzi jak marszałka Terleckiego - dodał.
Dziennikarze, m.in. Michał Kolanko z "Rzeczpospolitej", zwrócili uwagę na to, że na kongresie Suwerennej Polski zabrakło przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, nie odczytano też listu od Jarosława Kaczyńskiego. Rzecznik PiS Rafał Bochenek zdradził, że prezes nie został zaproszony na wydarzenie. - Nasze kierownictwo nie dostało zaproszenia ze strony Solidarnej Polski, ale to jest decyzja naszego koalicjanta, chociaż nad tym trochę ubolewamy z uwagi na to, że taką dobrą praktyką było to, abyśmy się zapraszali w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy - powiedział Polskiej Agencji Prasowej. Przypomnijmy, w kongresie m.in. Partii Republikańskiej (innego koalicjanta Zjednoczonej Prawicy) Kaczyński brał udział.