Sami swoi - wersja poselska. Jacek Żalek zaciągnął sąsiada do sądu, bo pies sąsiada pogryzł jego psa

Aleksandra Boryń
"Ogrodzenie było niedostateczne. Właściciel jest winny tego, że nie zachował zwykłych środków ostrożności przy trzymaniu psa na swojej posesji" - stwierdził w piątek białostocki sąd w sprawie dotyczącej pogryzienia psa posła Jacka Żalka. Sąd odstąpił jednak od wymierzenia kary.
Zobacz wideo Sośnierz o cofnięciu rekomendacji ministerialnych dla byłych członków Porozumienia

1 listopada ubiegłego roku ok. godz. 22:30 poseł Partii Republikańskiej Jacek Żalek spacerował ze swoim psem bez smyczy. W pewnym momencie zwierzę podbiegło do zamkniętej bramy, po czym zostało ugryzione przez psa znajdującego się na posesji. Poseł domagał się zwrotu kosztów leczenia od właściciela psa, jednak ten odmówił. Żalek postanowił więc zgłosić incydent na policję. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. 

Sprawa psa posła Żalka trafiła do sądu. Spór po sąsiedzku

Sąd rejonowy w Białymstoku uznał sąsiada Żalka, Michała Chodorowskiego, za winnego niezachowania właściwych środków ostrożności. - Obwiniony zezwalał na to, aby jego pies biegał luzem na posesji, winien więc podjąć takie środki, między innymi budowę takiego ogrodzenia, przez które pies się nie wydostanie, przez które nie będzie mógł przełożyć pyska - tłumaczyła sędzia Grażyna Dorota Redos-Kryńska w ustnym uzasadnieniu wyroku, cytowanym m.in. przez "Gazetę Wyborczą". Dodała także, że "obwiniony dopuścił do kontaktu swojego psa, który przełożył pysk przez ogrodzenie i ugryzł psa marki labrador. Obwiniony nie ograniczył zatem wolności swojego psa". Jednocześnie sąd odstąpił od wymierzenia kary i zwolnił obwinionego z kosztów sądowych, mając na uwadze fakt, że poseł w pewnym stopniu sam dopuścił do pogryzienia swojego psa. - Wyprowadzając swojego psa w miejscu publicznym, nie panował nad jego zachowaniem, pies biegał luzem i podbiegł do psa obwinionego - wskazała sędzia, która nie przyznała zwrotu kosztów leczenia labradora Żalka.

Chodorowski: Pan Żalek chciał pokazać, że jest "kimś"

Michał Chodorowski po wyroku podkreślał w rozmowie z dziennikarzami, że "nikt normalny za taką rzecz do sądu nie idzie". - Pan Żalek chciał pokazać, że jest "kimś". Ciężko widzę, tak jak i moi sąsiedzi, dalsze sąsiedztwo z panem Żalkiem - komentował sprawę. Urszula Dubieniecka-Kiszło, adwokatka obwinionego, powiedziała z kolei, że prawdopodobnie nie jest to koniec sądowej batalii. - To kwestia interpretacji, co należy rozumieć przez "zwykłe środki ostrożności". Nie zapominajmy, że pies znajdował się na obszarze nieruchomości (winnego red.) - mówiła adwokat.

Więcej o: