Poseł Platformy Obywatelskiej Tomasz Lenz latem ubiegłego roku na antenie TVP Info wypowiedział się na temat walki z inflacją. Zaproponował czasowe "zawieszenie" wypłat dodatkowych świadczeń, co jest niezgodne ze stanowiskiem partii, do której należy. - Jeżeli obiecujemy "czternastkę", "piętnastkę", ludzie te pieniądze otrzymują, biegną do sklepu, wydają i nakręcają inflację - mówił. Wypowiedź Lenza jest sprzeczna ze stanowiskiem Platformy Obywatelskiej, która konsekwentnie powtarza, że żadne transfery i świadczenia wprowadzone za rządów PiS nie zostaną zniesione w przypadku zmiany władzy. Dzień po wypowiedzi posła Donald Tusk przyznał, że była ona "niefortunna". - Jeśli wygramy wybory, 500 plus, 13. i 14. emerytura będą utrzymane. Jeśli Lenz tego nie akceptuje albo nie rozumie, to nie będzie w przyszłej kadencji reprezentował Platformy w Sejmie - mówił. A jednak, na początku kwietnia Lenza zauważono podczas spotkania Donalda Tuska w Toruniu. Polityk zajął miejsce bardzo blisko przewodniczącego PO, co skomentował m.in. Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji. "Poseł Lenz siedzący w pierwszym rzędzie na spotkaniu Przewodniczącego Donalda Tuska w Toruniu. To tak wygląda odsunięcie posła, który mówił, że chce zlikwidować 14. emeryturę i ograniczyć wsparcie seniorów. Panie Tusk, ma Pan bardzo krótką pamięć" - pisał.
Portal wp.pl podaje nieoficjalnie, że Lenz "mocno starał się wrócić do łask liderów Platformy". Miał nawet usłyszeć, że w jego przypadku "nie wszystko jest stracone". Jednak Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO, rozwiał wszelkie wątpliwości. - Wszelkie deklaracje, jeżeli chodzi o kształt list wyborczych Koalicji Obywatelskiej, zgłaszane przez przewodniczącego Donalda Tuska, będą zrealizowane. Donald Tusk mówił bardzo jasno, że pan Tomasz Lenz nie będzie kandydował do Sejmu. Natomiast Tomasz Lenz jest naszym parlamentarzystą - powiedział Kierwiński. Jak dodał, Tusk "jest znany z tego, że jeśli w sprawach personalnych coś zapowie, to to zrealizuje".