Politycy szybko zareagowali na ostatnie słowa ministerki środowiska Anny Moskwy, która twierdzi, że zna sklep, w którym mimo inflacji ceny nie wzrosły. "Drożyzna, inflacja rujnuje portfele polskich rodzin. Trzeba weryfikować każde słowo PiS na ten temat. Sprawdźmy, czy istnieje w Polsce sklep, w którym ceny nie wzrosły" - apelował senator Krzysztof Brejza w mediach społecznościowych.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Podczas programu "Gość Wydarzeń" 24 kwietnia Bogdan Rymanowski zapytał Annę Moskwę o to, jak sobie radzi z rosnącymi cenami produktów. - Robimy z mężem zakupy poza siecią, w lokalnym sklepie, gdzie ceny się nie zmieniły, za co jesteśmy wdzięczni lokalnemu dostawcy - odpowiedziała wtedy Moskwa.
Krzysztof Gawkowski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Lewicy, odniósł się do wypowiedzi Moskwy w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. - Z chęcią bym się wybrał z panią minister na zakupy i porównał to do 2022 i 2021 roku. Albo pani minister nie chodzi na zakupy, albo wierzy tym, którzy robią jej te zakupy. Albo jest ślepa, albo przedkłada interes nad kłamstwo, bo to kłamstwo - komentował słowa Moskwy poseł Gawkowski.
Rzecznik polskiego rządu Piotr Müller w programie "Graffiti", emitowanym na antenie Polsat News, również odniósł się do słów ministerki. - Nie wiem, jaki okres czasu miała pani minister na myśli. Wiadomo, że ceny się zmieniły, widzimy to po danych statystycznych - przekazał. Dodał również, że każdy zauważa skutki obecnej inflacji. - Nie ma co zamazywać rzeczywistości - zaznaczył.
Dziennikarze Polsat News oraz Interii odnaleźli sklep, w którym ceny - według ministerki Moskwy - miały nie wzrosnąć. Okazuje się, że mimo zapewnień Anny Moskwy, w sklepie "Stefan" w Lesznowoli, również wzrosły ceny artykułów, a wszystko przez drożejącą energię.
- Ceny muszą iść do góry. Opłaty za pracownika, ZUS, energia elektryczna - przekazał Stefan Strzelczyk, właściciel sklepu, cytowany przez Interię. Według dziennikarzy ceny podstawowych produktów w sklepie są zbliżone do tych w większych placówkach spożywczych.
Masło kipimy tam za 8,90 zł, a chleb za 5,60 zł. Sprzedawcy zwracają uwagę, że najdroższe jest teraz pieczywo - kajzerka kosztuje 0,80 zł.