Ma być jak Macierewicz. W Konfederacji chcieliby go wyciąć, ale się boją

Jacek Gądek
Napięcia w Konfederacji. Grzegorz Braun liczył, że jego "jedynkami" na liście w wyborach będą Sebastian Pitoń i Leszek Sykulski, których działania sprzyjają Rosji. Na to nie ma zgody Rady Liderów tej partii. Od osoby z Konfederacji słyszymy, że Braun i jego mała partia są jak "nieoperowalny rak", bo trudno odciąć się od 2-3 proc. najskrajniejszego elektoratu, który przyciągają.

Konfederację tworzą trzy partie - Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena (niegdyś KORWiN), Ruch Narodowy Roberta Winnickiego i Krzysztofa Bosaka oraz Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Partie te podzieliły się 41 "jedynkami" na listach w następujący sposób: Nowa Nadzieja - 20, narodowcy - 15, Braun - 6. Każda z partii ma dowolność przy zgłaszaniu kandydatów na listy Konfederacji, ale finalnie kilka najwyższych miejsc musi być zaakceptowanych przez 10-osobową Radę Liderów. W tejże Radzie NN i narodowcy mają po czterech przedstawicieli, a Braun - dwóch. Zatem każda kandydatura Brauna może zostać utrącona.

Zobacz wideo Joanna Mucha: Wyścig na populizmy upasł Konfederację

Wśród osób z Rady Liderów rozmawiano już o ludziach Brauna. Liczył on, że Sebastian Pitoń i Leszek Sykulski będą jego "jedynkami".

Pitoń to działacz Polskiego Ruchu Antywojennego - ta organizacja stawia sobie za cel powstrzymanie "amerykanizacji i ukrainizacji Polski" oraz normalizację stosunków z Rosją. A Leszek Sykulski to historyk, założyciel Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, analityk w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w roku 2015 startował do Sejmu z listy Nowoczesnej, a potem starał się o mandat senatora z poparciem Konfederacji. Sykulski jest otwarcie prorosyjski, przeprowadził usłużny wywiad z ambasadorem Rosji już po ujawnieniu masakry w Buczy. Pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej, Stanisław Żaryn, ostrzegał, że "Sykulski jest jednym z komentatorów infekujących polską przestrzeń informacyjną tezami zbieżnymi z przekazem rosyjskiej propagandy przeciwko Polsce".

Zaskakująca taktyka PiS wobec Konfederacji. Chcą, by żerowała na Platformie Zaskakująca taktyka PiS wobec Konfederacji. Chcą, by żerowała na Platformie

Wedle naszych informacji Rada Liderów faktycznie, jak pisał były pracownik niszowego wRealu24 Krzysztof Łuksza, nie da zielonego światła kandydatom takim jak Sykulski i Pitoń. A to dlatego, że narodowcy i Mentzen starają się ograniczać szkodzący im prorosyjski nurt. Zmarginalizowano już Janusza Korwina-Mikkego. Ale z Braunem jest trudniej.

- Grzegorz Braun ze swoją partią w Konfederacji są jak nieoperowalny rak. Bo jak się zrobi operację, to nie wiadomo, czy Konfederacja przeżyje - słyszymy od osoby z tej formacji.

Braun swoimi prorosyjskimi i antyukraińskimi tyradami, a także radykalnymi antyszczepionkowymi działaniami zdobył sobie elektorat. Jego potencjał można oceniać na 2-3 proc. To i dużo, i mało. Sam do Sejmu nie wejdzie, ale dla Konfederacji te pojedyncze punkty są nie do pogardzenia. W poprzednich wyborach Konfederacja uzyskała 6,8 proc., a teraz w badaniach ma nawet ponad 10 proc., ale do wyborów pół roku i słupek ten równie dobrze może rosnąć, co i topnieć. Póki co każdy punkt procentowy jest dla "Konfy" istotny.

- Braun przyciąga szurów, dużo szurów - śmieje się kolejna osoba z tego obozu. Braun jest więc tolerowany i traktowany z nieufnością, ale jednak wciąż trzymany w Konfederacji.

Wierchuszka Konfederacji pielgrzymowała do niego z prośbami, by się wyciszył i nie wywoływał swoimi prorosyjskimi i antyukraińskimi tyradami skandali, bo w ten sposób szkodzi całemu projektowi. - Ma być jak Antoni Macierewicz w PiS: nie wychylać się przed wyborami - słyszymy w obozie.

Braun - póki co - samoogranicza się, a na forum Konfederacji zapewnia o wartości tego projektu i konieczności zachowania jedności. W samej Konfederacji nie ma jednak wobec niego zaufania. Bo Braun - to domysły innych ludzi z "Konfy" - jak dostanie miejsca dla swoich ludzi na liście i ta lista zostanie zarejestrowana, to może zrezygnować z hamulców. Miałby szansę wprowadzić do Sejmu - z samych "jedynek" - sześciu posłów i stworzyć własne koło w przyszłej kadencji. Ta grupa byłaby zupełnie niesterowalna. W Konfederacji toczy się więc dyskusja, na ile Braun jest Konfederacji potrzebny. Czy wycięcie Brauna z list spowodowałoby odpływ nawet 3 proc.? Czy może przyciągnęłoby do Konfederacji bardziej umiarkowanych wyborców?

Nasi rozmówcy z tej formacji nie wykluczają - choć zastrzegają, że nie ma tu żadnych decyzji - że jeśli Braun zacznie wierzgać i mocno szkodzić Konfederacji, a pozycja partii w sondażach będzie bezpieczna, to może on zostać tuż przed rejestracją list z nich po prostu wycięty.

Więcej o: