Zaskakująca taktyka PiS wobec Konfederacji. Chcą, by żerowała na Platformie

Jacek Gądek
Gazeta.pl poznała taktykę PiS wobec Konfederacji. Wedle wewnętrznych sondaży zamawianych przez Nowogrodzką "Konfa" rośnie, podbierając wyborców opozycji, a nie PiS-owi. Stąd PiS nie chce teraz niszczyć Konfederacji, choć do tej pory wszystko, co rosło po prawej stronie, było dla Jarosława Kaczyńskiego koszmarem.

- Nie ma sensu teraz niszczyć Konfederacji. Ona nie podbiera wyborców PiS-owi, ale opozycji - słyszymy od osoby znającej wyniki wewnętrznych badań zamawianych przez PiS. W tych słowach ważne jest "teraz", bo na ostatniej prostej przed albo tuż po wyborach konfrontacja będzie nieunikniona.

PiS na bieżąco zamawia badania opinii społecznej, a i obserwuje te publikowane w mediach. Największą zmianę w ostatnich paru miesiącach notuje Konfederacja, która po roku słabych sondaży odbiła się i ma ponad 10 proc., a czasami nawet ociera się o 15 proc."Konfa" zwyżkuje, bo jest w zasadzie jedyną formacją, która ma bardzo wolnorynkowe, wręcz darwinistyczne, postulaty. Ponadto Konfederacja stara się odsunąć w cień trącących ruską onucą Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna, a na pierwszy plan wysunęli się młodzi liderzy: Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak.

Formacja wyrosła na prawo od PiS to zawsze był czarny sen Jarosława Kaczyńskiego. Za to, że w 2019 r. do Sejmu weszła Konfederacja, w PiS poleciały nawet głowy. Ale skoro "Konfa" już jest w Sejmie, to z tym dla siebie koszmarem PiS musi jakoś żyć. Ba, on wcale nie jest aż tak straszny i póki co Nowogrodzka nie chce go przerwać.

Zobacz wideo Hennig-Kloska: Konfederacja próbuje wprowadzić ustawowe małżeństwa nierozerwalne. To jest absurd!

Wedle naszych informacji sztab PiS zdecydował, aby Konfederacji nie atakować. Taktyka PiS wobec Konfederacji jest taka: w ogóle nie odnosić się do Konfederacji, niech ona sobie żeruje na elektoracie Koalicji Obywatelskiej, PSL i Polski 2050. Bo jeśli PiS zacznie ją atakować, to - słyszymy w PiS - efekt może być odwrotny i napędzi jej się nowych wyborców z grona niezdecydowanych bądź biernych, a nie odbije jej się nikogo.

PiS przemilczając Konfederację, jednocześnie wręcz kibicuje wolnościowej nodze "Konfy", czyli partii Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena. To bowiem mentzenowcy są w PiS postrzegani jako ta składowa Konfederacji, którą łatwiej byłoby przyciągnąć do współpracy po wyborach. Narodowcy z Konfederacji, choć ideowo nawet bliżsi PiS-owi, to jednak pamiętają, jak PiS rozszarpało Ligę Polskich Rodzin w latach 2005-07 i boją się, że każdy alians z PiS to wizyta w jaskini głodnego lwa.

Wyniki Konfederacji są teraz tak wysokie, że zbicie ich poniżej progu wyborczego, czyli 5 proc., wydaje się już nierealne. Mając na horyzoncie brak samodzielnej większości w kolejnym Sejmie PiS ponadto nie chce zrażać do siebie potencjalnego koalicjanta.

Rozmówca z rządu wskazuje nam, że wzrosty Konfederacji mają plusy. Jakie? Przyciąga ona głównie ludzi młodych, którzy mogliby pójść za Rafałem Trzaskowskim albo Lewicą. A ponadto jeśli Konfederacja ma ponad 10 proc. w sondażach i pewne wejście do Sejmu, to groźby Solidarnej Polski, że zawiąże alians z "Konfą", brzmią mniej poważnie. Bo i dlaczego silna Konfederacja miałaby się wiązać z Ziobrą i oddawać mu miejsca na swoich listach?

Na Nowogrodzkiej wciąż marzą o samodzielnej większości, ale realność tego jest mikra. Żaden sondaż jej nie wieszczy PiS-owi, ale to jest cel maksimum Nowogrodzkiej. By rosnąć w badaniach sztabowcy PiS celują nie w odbijanie komuś wyborców, ale w wyciąganie wyborców z "poczekalni" - tych, którzy kiedyś głosowali na PiS, ale zrazili się do partii, ale jednocześnie nie chcą popierać innych formacji. - Ci ludzie nie zmienili poglądów i nie są skorzy myśleć o poparciu Konfederacji. Ich musimy zmobilizować do oddania po raz kolejny głosu na nas - słyszymy w PiS.

Więcej o: