Przewodniczący PO Donald Tusk zaapelował w sobotę do Polaków, aby 4 czerwca w Warszawie, w samo południe, wyszli na marsz "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską". Data ta nie jest przypadkowa. Tego dnia w 1989 roku odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej częściowo wolne wybory parlamentarne, które były sukcesem "Solidarności". Od wielu lat PiS wykorzystuje jednak ten dzień, aby przypomnieć tzw. noc teczek i upadek rządu Jana Olszewskiego.
- Zwróciłem się do Polaków, aby 4 czerwca spotkać się w Warszawie. Żeby ta władza zobaczyła, że ludzie jej się nie boją. Że Polki i Polacy nie pozwolą sfałszować wyborów. Że wszyscy mają dosyć kłamstwa, drożyzny i korupcji - mówił w poniedziałek lider PO podczas spotkania z mieszkańcami Białej Podlaskiej. Na apele przewodniczącego Platformy Obywatelskiej odpowiedział też Lech Wałęsa. "Uczynię wszystko, by brać udział w tym marszu. Trzeba najszybciej, jak tylko to możliwe, demokratycznie przegonić obecnie urzędujących, niszczących dorobek Ojczyzny właściwie w każdej dziedzinie" - napisał w niedzielę były prezydent RP. W styczniu polityk deklarował, że "wycofuje swoje sympatyzowanie z PO". W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" w tym samym miesiącu nie wykluczył, że zagłosuje w wyborach na Polskę 2050.
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: