Polska zakazała importu zboża z Ukrainy. Prawnik: Złamano prawo unijne i polskie

- Polska nie mogła wprowadzić zakazu przywozu zboża z Ukrainy - nie ma wątpliwości prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, odpowiedzialny za sprawy prawne. Prawnik w rozmowie z nami zwraca uwagę na to, że to zakaz, który ma działać na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej, a przecież polityka handlowa jest jednolita z całej Wspólnocie. - Wiemy o tym od 2004 roku - podkreślił.

Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda powiedział, że Polska będzie przekonywała Unię Europejską, aby ta uznała decyzję o zakazie wwozu produktów rolnych z Ukrainy. W sobotę, w reakcji na decyzję polskiego rządu, Komisja Europejska przypomniała, że polityka handlowa należy do kompetencji unijnych i kraje członkowskie nie mogą samodzielnie podejmować decyzji w tym zakresie, ponieważ ma to wpływ na cały unijny rynek. - Polska nie mogła wprowadzić zakazu importu zboża z Ukrainy. - Unijne rozporządzenie, które dotyczy ułatwień w handlu z Ukrainą, wprowadza mechanizm ustanawiania pewnych środków ochronnych, czyli np. takiego zakazu, ale wymaga wtedy wspólnego decydowania przez wszystkie państwa członkowskie i uzgadniania tego z Komisją Europejską. A tu nie mamy czegoś takiego. Jest jednostronny akt prawny krajowy, a przez swoją niezgodność z prawem UE jest on nielegalny. Został wydany niezgodnie z prawem, także polskim prawem - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Artur Nowak-Far, który przypomina, że prawo unijne jest także prawem polskim, co dotyczy również samych unijnych traktatów.

Zobacz wideo Kołodziejczak: PiS rozpoczął proces wyjścia Polski z UE

Prof. Nowak-Far: To nie jest legalny mechanizm

Zdaniem prawnika ogłoszony w sobotę zakaz importu będzie egzekwowany prawem kaduka. - To nie jest żaden legalny mechanizm, bo taki nie istnieje. Więc ktokolwiek będzie poszkodowany przez to, co jest istotą tego rozwiązania, może iść do polskiego sądu i żądać odszkodowania. To może być np. polski importer albo ukraiński eksporter, a także te podmioty, które jedynie chciałyby skorzystać z procedury tranzytowej - bo wszyscy oni ponoszą szkody. Ci wszyscy przedsiębiorcy wierzą, że prawo będzie stosowane prawidłowo, a tutaj tak nie jest - zaznacza prof. Nowak-Far.

- Polska, chcąc wprowadzić taki zakaz, musiałaby złożyć wniosek do Komisji Europejskiej i przedstawić problem. Ten problem jest łatwy do przedstawienia, bo przywóz wszystkich produktów rolnych jest objęty monitoringiem Unii Europejskiej. Zebrane dane wskazują, że bardzo dużo zwieziono tego zboża i wielu innych produktów rolnych. Październik, listopad, grudzień to jest szczyt. Ponieważ już wtedy było wiadomo, że jest jakiś problem, to władze państwa powinny były wnioskować o wprowadzenie środka ochronnego. Tylko najprawdopodobniej tak się nie stało, bo ten wwóz jest deklarowany jako tranzyt. Istotą tranzytu jest to, że towar jedynie przejeżdża przez terytorium polski, i rolą organów państwa jest dopilnowanie, by nie "rozpłynął się" on po drodze w Polsce, bo przecież byłoby to nielegalne. Najpewniej nasze służby nie wychwyciły tego procederu w odpowiednim czasie. Rządzący mogli zdawać sobie sprawę z natury problemu i wiedzieć, że sobie z nim nie radzą, w związku z tym nie złożyli takiego wniosku, bo wiedzieli, że go nie uzasadnią. Trudno dowodzić przecież, że tranzyt nam się rozpływa. Komisja pewnie powiedziałaby: "Zróbcie coś z tym" - tłumaczy prawnik.

Prof. Nowak-Far: To poważny akt łamania prawa unijnego.

W kryzysie związanym z wwożonym do Polski zbożem z Ukrainy nie zareagowała prawidłowo Krajowa Administracja Skarbowa, która ma procedury wymiany informacji z innymi administracjami i może wychwycić problem. - KAS zna też skalę problemu, bo to nie jest żadna tajemnica. Wystarczy sprawdzić te dane w internecie na stronach komisyjnych. Trzeba było w porę zareagować, a teraz jest musztarda po obiedzie. W dodatku polegająca na łamaniu prawa - przyznaje nasz rozmówca. Jakie konsekwencje grożą Polsce za wprowadzenie jednostronnego zakazu importu?

Zostanie wdrożona traktatowa procedura naruszenia prawa UE, bo to dosyć poważny akt łamania prawa unijnego. Ta procedura już się poniekąd zaczęła przez to, że Komisja już skierowała do Polski prośbę o wyjaśnienie sprawy. Gdy otrzyma odpowiedź, sformułuje swoją opinię na ten temat i prześle nieformalnie dla Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, żeby mogła ona się wypowiedzieć i przedstawić swoje ewentualne argumenty. Kiedy KE uzna, że odpowiedzi są niewystarczające, opinia staje się publiczna i staje się podstawą skargi do Trybunału Sprawiedliwości o łamanie prawa

- ocenia prawnik.

- Największą jednak potencjalną dolegliwością jest to, że strony prywatne mogą żądać odszkodowań, bo poniosły straty. Nie wiadomo, czy tę możliwość autorzy krajowego rozporządzenia w ogóle wzięli pod uwagę. Mówimy przecież o króciutkim akcie prawnym, przygotowanym bardzo szybko, który w dodatku najprawdopodobniej nie przeszedł procesu konsultacji nawet w ramach samej administracji państwowej. W takim weekendowym trybie nie sądzę, żeby jakakolwiek instytucja była pytana o opinię. To wszystko sprawia wrażenie robionego w pośpiechu, na "łapu-capu". Takie biegi w tak ważnych sprawach są nie na miejscu - dzieli się swoimi uwagami prof. Nowak-Far. Jego zdaniem Polska w pierwszej kolejności powinna przeprowadzić kontrolę procedur tranzytu i przejrzeć dane KAS, a nie naprawiać błędy w funkcjonowaniu państwa przez wydanie tak nieprzemyślanego rozporządzenia.

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: