W weekend wprowadzony został zakaz importu ukraińskich produktów rolnych do Polski. W sobotę w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie ministra rozwoju i technologii w tej sprawie. Dokument zakłada, że zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy ma obowiązywać do 30 czerwca tego roku.
- To tylko puste frazesy, hasła nie idą za tym czyny. Po siedmiu latach rządów PiSu my przekonaliśmy się, że to tylko opowiadanie, nie działanie. Nie ma realnych działań - ocenił lider AGROunii Michał Kołodziejczak.
- Rolnicy dostali od PiS-U to, co chcieli? - pytała Karolina Hytrek-Prosiecka.
- Nikt nic od PiS-u nie dostał - ocenił Kołodziejczak.
Jak podkreślił, nigdy nie uwierzył PiS-owi. - Działacze AGROunii nagłaśniali ten problem od czerwca. Widzieliśmy, że on narasta, ale propaganda PiS-u robiła swoje - przekonywał.
W ocenie lidera AGROunii zboże techniczne już w ubiegłym roku miało podmieniane dokumenty i stawało się zbożem spożywczym. - PiS od tej pory wiedział, że Polacy są truci zbożem technicznym. Brakło im kilku miesięcy do wyborów, by tę sprawę wyciszyć - stwierdził.
- Jeżeli premier Kowalczyk mówił, że polskie zboże wyjedzie za granicę w ciągu kilku miesięcy, to wszyscy na to liczyli. Polscy europarlamentarzyści też uwierzyli w te hasła, że jakoś sobie tym zbożem poradzimy. Wszyscy głosowali, aby znieść cło na przywóz towarów z Ukrainy - zaznaczał.
Jak mówił, poprzez zniesienie cła otworzyliśmy granicę na napływ różnego rodzaju towarów do Polski. - To była zorganizowana akcja, która pokazała, że można cały kraj oszukać, a kilku ludzi może na tym zarobić duże pieniądze tak, jak się okazało - podsumował.
PiS rozpoczęło w sobotę proces wyprowadzania Polski z Unii Europejskiej. Ręka w rękę z Węgrami, podjęto wspólną decyzję, podejrzewam, że była ona konsultowana. Do UE nie poszedł żaden oficjalny dokument z Polski, który mówiłby, by przywrócić cło lub że potrzebne są dodatkowe środki. Nie było sygnalizowania problemów. (...) Ostrzegałem, że zboże będzie powodować nastroje antyukraińskie i PiS zaczyna tym mocno grać.
- mówił.
- PiS chce być dzisiaj najbardziej antyunijną i antyukraińską partią w Polsce, bo takie są nastroje - zaznaczył.
***
W weekend wprowadzony został zakaz importu ukraińskich produktów rolnych do Polski. W sobotę w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie ministra rozwoju i technologii w tej sprawie. Dokument zakłada, że zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy ma obowiązywać do 30 czerwca tego roku.
Wymienia też w 18 punktach produkty objęte zakazem. To zboża, cukier, susz paszowy, nasiona, chmiel, len i konopie, owoce i warzywa, produkty z przetwórstwa warzyw i owoców, wina, wołowina, cielęcina, mleko i jego przetwory, wieprzowina, baranina, jaja, mięso drobiowe, alkohol etylowy pochodzenia rolniczego, produkty pszczele, a także grupę produktów określonych jako pozostałe, zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE), czyli między innymi żywe świnie, konie, bydło i mięso z uboju.
Wcześniej zakaz zapowiedział na konwencji w Łysych Jarosław Kaczyński. Wyjaśnił, że Polska musi chronić swój rynek rolny przed wysokokonkurencyjnym rolnictwem ukraińskim, korzystającym z wielu przewag. - Polskiego rolnictwa musimy bronić i obronimy - przekonywał. Do sprawy odniosła się już Komisja Europejska. W oświadczeniu cytowanym przez RMF FM podkreślono, że "polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne".
Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda przekonywał w Polskim Radiu 24, że zakaz wwozu ukraińskich produktów do Polski nie narusza kompetencji Unii i ma konkretną podstawę prawną. Przypomniał, że kraje członkowskie UE mogą podejmować decyzje o ograniczeniu towarów ze względu na bezpieczeństwo życia i zdrowia obywateli. Jak wskazał, polski rząd skorzystał z tej możliwości, ponieważ na Słowacji wykryto niedozwolone pestycydy w czasie kontroli zbóż. Dodał, że ta informacja była podstawą do wydania zakazu.
- Mamy podstawę prawną jasną w tym zakresie. To nie jest generalny zakaz i ingerencja w uprawnienia europejskie, tylko to jest skorzystanie z pewnej możliwości, którą daje nam prawo europejskie i krajowe - mówił szef resortu rozwoju. Polityk zapewnił jednocześnie, że polski rząd jest w stałym kontakcie z Komisją i jest gotowy do rozmów z przewodniczącą von der Leyen.