Chodzi o tekst Andrzeja Stankiewicza, który w sobotę rano opublikowano na stronie "Newsweeka". Dziennikarz opisuje w publikacji wewnątrzpartyjne współzawodnictwo o kandydowanie w wyborach prezydenckich. Jak donosi, głównymi kontrkandydatkami mają być Beata Szydło i Elżbieta Witek. W tym kontekście pojawia się wątek pobytu męża marszałkini Sejmu na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej Szpitala w Legnicy.
Artykuł rozpoczyna się od anonimowej wypowiedzi: "Ale przecież o mężu Witkowej na OIOM-ie to wszyscy wiedzieli, panie redaktorze. Dziennikarze nie chcieli się zajmować sprawą, bo to delikatna historia. Wie pan, co było kluczowe? To, że ktoś złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. I z miejsca doszło do wycieku, który uderza w Elę. No, a prokuratura to kto, panie redaktorze? Ziobro!". W dalszych akapitach Stankiewicz stwierdza: "Wewnątrz rządu częste jest przekonanie, że to Ziobro załatwił Witek wyciekiem z prokuratury, chcąc zwiększyć polityczne notowania swej faworytki Szydło. Nie ma przy tym znaczenia, czy tak było, czy nie - same podejrzenia wobec Ziobry pokazują temperaturę wojny w obozie władzy".
Na reakcję Ziobry nie trzeba było długo czekać. "Szambiarz Andrzej Stankiewicz zanurkował dziś na dno szamba. Świadomie i celowo pomawia mnie o czyn obrzydliwy - ujawnienie informacji o stanie zdrowia męża Elżbiety Witek. Doskonale wie, że to absurd, dlatego nawet mnie o to nie zapytał. Nie zachował nawet pozorów rzetelności, bo nie o prawdę mu chodziło - cyngiel wykonywał zlecenie" - skomentował minister sprawiedliwości.
Pod wpisem pojawiło się blisko 1000 komentarzy. Autorem jednego z nich jest Miłosz Kłeczek, pracownik TVP Info. "Stankiewicz czuje się w tym szambie jak ryba w wodzie. To jego naturalne środowisko" - napisał Kłeczek.
Komentarz do tekstu Stankiewicza zamieściła też wymieniona w publikacji Beata Szydło. "Najpierw brutalne medialne ataki na rodzinę Marszałek Elżbiety Witek, a teraz jeszcze próby wciągania w tą obrzydliwą grę ministra Ziobry i mnie. Stankiewicz z Onetu zapewne doskonale wie, w czym bierze udział. I wie, kto naprawdę inspiruje te ataki" - napisała była premierka.
6 kwietnia dziennikarze śledczy Radia ZET Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca napisali, że na początku marca tego roku do Prokuratury Rejonowej w Legnicy wpłynęło zawiadomienie dotyczące śmierci pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego. "Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień i wykorzystania zależności służbowej i osobowej przez szpital w Legnicy" - czytamy w artykule. Córka zmarłej kobiety twierdzi, że na oddziale intensywnej terapii medycznej w Legnicy od dłuższego przebywa Stanisław Witek, mąż marszałkini Sejmu. Dziennikarze podali także, że oddział intensywnej opieki medycznej szpitala w Legnicy ma tylko dziesięć miejsc, a pacjentka czekała na przeniesienie z jaworskiej placówki na legnicki oddział osiem dni. Niestety zmarła, zanim udało jej się tam trafić.
Witek w oświadczeniu opublikowanym po tekście Radia Zet podkreślała, że jej mąż od dwóch lat jest w ciężkim stanie zdrowotnym wymagającym ciągłej interwencji szpitalnej. "Leży w swoim rejonowym szpitalu w Legnicy. Lekarze od dwóch lat starają się o uratowanie jego życia. Nigdy nie zabiegałam o żadne specjalne traktowanie męża, ani o przeniesienie ze szpitala rejonowego, ani o inne ekstraordynaryjne środki przysługujące mnie oraz mojej rodzinie z mocy ustawy w związku z pełnionym urzędem. Wszelkie kwestie medyczne zostawiam lekarzom ze szpitala w Legnicy, do których mam pełne zaufanie i szacunek za ich pracę. Decyzje dotyczące przebiegu leczenia i procedur są wyłączną prerogatywą zespołu medycznego szpitala" - napisała marszałek.