"Dziękuję za wsparcie, ale nie pocieszenia mi trzeba, tylko Waszej determinacji i wiary w zwycięstwo" - napisał w sobotę rano na Twitterze Donlad Tusk. Nie wyjaśnił jednak dokładnie, dlaczego otrzymał wspominane wsparcie. Można jednak zakładać, że chodzi o wczorajszą decyzję powołania Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne w latach 2007-2022. Mówi się, że w praktyce może ona okazać się "batem na opozycję". Posłowie PiS nie ukrywają bowiem, że chodzi im przede wszystkim o lata rządów PO-PSL, a szczególnie o premiera Donalda Tuska - donosi "Gazeta Wyborcza".
Krótki post Donalda Tuska zawiera jednak jedną bardzo kluczową zapowiedź. Zaapelował on do Polaków, aby 4 czerwca w Warszawie, w samo południe wyszli na marsz "przeciw drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu, za wolnymi wyborami i demokratyczną, europejską Polską". Data ta nie jest przypadkowa. Tego dnia w 1989 roku odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej częściowo wolne wybory parlamentarne, które były sukcesem "Solidarności". Od wielu lat PiS wykorzystuje jednak ten dzień, aby przypomnieć tzw. noc teczek i upadek rządu Jana Olszewskiego.
Momentalnie po tym apelu w sieci zaczęły pojawiać się kolejne wpisy pod hasztagiem #CzasuUlicy, w których politycy i zwykli obywatele deklarują swoje poparcie dla opozycji i zapowiadają uczestnictwo w marszu. Udział zadeklarowali już m.in. Roman Giertych, ekonomistka Alicja Defratyka czy były naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis. "Polską i europejską flagę mam gotowe, serce do walki gotowe jest zawsze. Bardzo cieszę się na spotkanie z masą moich rodaków 4 czerwca, w święto wolności, w tym na spotkanie z wieloma fantastycznymi ludźmi, których znam z Twittera" - napisał w mediach społecznościowych dziennikarz.