Elżbieta Witek w pierwszym wywiadzie po publikacji o chorym mężu. "Odpowiedziałam na wszystkie pytania"

- Panowie mieli całkowity obraz sytuacji i odpowiedziałam właściwie na wszystkie pytania, jakie mi zadali - mówiła w pierwszym wywiadzie po głośnej publikacji Radia ZET marszałkini Sejmu Elżbieta Witek. Rozgłośnia opisała oskarżenia bliskich zmarłej pacjentki z Legnicy, którzy twierdzą, że mąż Witek "zajmuje miejsce" na szpitalnym oddziale.
Zobacz wideo Dutkiewicz: Powinniśmy rozpocząć rozmowy na temat źródeł finansowania odbudowy Ukrainy

6 kwietnia dziennikarze śledczy Radia ZET Mariusz Gierszewski i Radosław Gruca napisali, że na początku marca tego roku do Prokuratury Rejonowej w Legnicy wpłynęło zawiadomienie dotyczące śmierci pacjentki Jaworskiego Centrum Medycznego. "Chodzi o podejrzenie popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień i wykorzystania zależności służbowej i osobowej przez szpital w Legnicy" - czytamy w artykule. Córka zmarłej kobiety twierdzi, że na oddziale intensywnej terapii medycznej [IOIM - przyp. red.] w Legnicy od ponad roku przebywa Stanisław Witek, mąż marszałkini Sejmu. Z kolei dziennikarze Radia Zet twierdzą, że "według nieoficjalnych informacji [...] może [on - przyp. red.] przebywać na OIOM-ie legnickiego szpitala nawet od dwóch lat". Dziennikarze podali także, że oddział intensywnej opieki medycznej szpitala w Legnicy ma tylko dziesięć miejsc, a pacjentka czekała na przeniesienie z jaworskiej placówki na legnicki oddział osiem dni. Niestety zmarła, zanim udało jej się tam trafić. 

Elżbieta Witek w pierwszym wywiadzie po publikacji o mężu. "Odpowiedziałam na wszystkie pytania"

We wtorek rano "Super Express" opublikował pierwszy od głośnej publikacji wywiad z Elżbietą Witek. Wcześniej pisaliśmy o nim w tekście portalu Plotek.pl "Elżbieta Witek mówi o chorym mężu. Zapewnia: Nigdy nie wykorzystywałam swojej pozycji".  Marszałkini Sejmu tłumaczyła w nim, że kiedy dostała pytania od dziennikarzy, "okazało się, że jeden z tych panów chce się spotkać od października". - Nie miałam takiej informacji. Kiedy przyszły pytania od razu zareagowałam i umówiliśmy się na następny dzień. Poruszaliśmy bardzo delikatne, intymne nawet sprawy - przyznała w rozmowie z SE. - Panowie mieli całkowity obraz sytuacji i odpowiedziałam właściwie na wszystkie pytania, jakie mi zadali, ale to w dużej mierze tajemnica lekarska, nie można więc tych informacji upubliczniać. Sądziłam, że dziennikarze zrozumieją kontekst, że nie trzymam tam męża dlatego, że to dla mnie wygodne, bo tak nie jest - wyjaśniała Witek i dodała: "Nadzieja cały czas jest. Nigdy jej nie stracę". 

Grupa Eurozet potwierdziła, że do takiej rozmowy doszło, jednak - jak podkreślił rzecznik Michał Aleksandrowicz - polityczka nie zgodziła się na zacytowanie żadnej wypowiedzi. Nie odpowiedziała także na pytania złożone na piśmie.

Marszałkini Sejmu w rozmowie z "SE" podkreśliła, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ponieważ "nigdy nie wykorzystywała funkcji, jakie pełniła". - Zawsze starałam się stać w cieniu i robić swoje, dobrze wykonywać obowiązki. Ja już nic nie muszę, tylko mogę. Mam 65 lat i wiele trudnych doświadczeń za sobą. Mieszkam ponad 30 lat w tym samym bloku na osiedlu, na czwartym piętrze bez windy, nie jestem osobą zamożną, jeśli tylko mogę, zawsze pomagam ludziom, którzy proszą o taką pomoc - dodała Witek. Polityczka podkreśliła, że nie chciała przenosić męża do kliniki w Warszawie, ponieważ to w Legnicy pracują lekarze i pielęgniarki, do których ma zaufanie, a jej mąż "jest pacjentem, jak każdy inny".

Więcej o: