Prezydent Andrzej Duda powołał na urząd ministra cyfryzacji Janusza Cieszyńskiego, który do tej pory w Kancelarii Premiera zajmował się właśnie kwestiami cyfryzacji. Cieszyński podziękował na Twitterze Mateuszowi Morawieckiemu za zaufanie. Przy okazji pochwalił się dotychczasowymi osiągnięciami na niwie cyfryzacji. Wymienił tu m.in. 10 mln pobrań aplikacji mObywatel, 16 mln użytkowników profilu zaufanego, e-recepty, e-zwolnienia i e-pity. Opozycja jednak przypomina co innego - aferę respiratorową, która wybuchła w czasie, gdy Cieszyński był w Ministerstwie Zdrowia.
- Pamiętamy respiratory i jego podpis. To na pewno coś, co na nim bardzo ciąży. Pamiętamy też próbę wprowadzenia ustawy, która miała spowodować bezkarność przy źle zorganizowanych przetargach i nieudanych zakupach. Cieszyński, jako wiceminister (zdrowia - red.) tworzył te zapisy, ewidentnie pod siebie. To nie jest dobry sygnał - skomentował w Radiu Zet europoseł Andrzej Halicki. Dodał, że to dobrze, iż ponownie będzie działało ministerstwo cyfryzacji. Halicki sam kierował tym resortem w latach 2014-2015. Formalnie to ministerstwo przez ponad dwa ostatnie lata nie istniało. W 2020 roku działka cyfryzacji została przeniesiona do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- To jest plunięcie w twarz uczciwości. Człowiek, na którym cały czas ciążą zarzuty doprowadzenia do ogromnych strat, zostaje ministrem. To oznacza, że PiS-owi puściły hamulce - tak nominację Cieszyńskiego w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" skomentował z kolei poseł Michał Szczerba. Także Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej, stwierdził w rozmowie z TVN24, że za Cieszyńskim ciągną się "niewyjaśnione afery". - Bardzo niedobrze, że one nie zostały zbadane przez prokuraturę, wyjaśnione przez służby. Ta mgła tajemnicy, te straty finansowe, które dotyczą budżetu państwa, są niewątpliwie obciążeniem dla tego człowieka - mówił.
"Januszowi Cieszyńskiemu wypomina się respiratory i słusznie. Ale nie można zapominać, kto chowa się za jego plecami. To ministrowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik i sam premier. Wszyscy oni odpowiadają za deal z handlarzem bronią. Cieszyński wykonał polecenie służb specjalnych" - skomentowała Dominika Wielowieyska, dziennikarka "Gazety Wyborczej".
"A więc pan Cieszyński, na którym ciążą podejrzenia o potężne korupcyjne deale związane z respiratorami, maseczkami etc., awansuje na stanowisko ministerialne? Nic dziwnego. Premier Morawiecki i jego otoczenie niekomfortowo by się czuli w towarzystwie osoby szanowanej za uczciwość" - ocenił prof. Wojciech Sadurski, prawnik.
W 2020 r. w szczycie pandemii koronawirusa, Ministerstwo Zdrowia (resortem kierował wtedy Łukasz Szumowski, Cieszyński był wiceministrem) podpisało umowę na kupno prawie 1200 respiratorów od firmy należącej do Andrzeja I. Wartość kontraktu to ponad 200 mln zł. Biznesmenowi przelano znaczną część kwoty, ok. 160 mln zł. Firma Andrzeja I. nie wywiązała się z umowy. Dostarczyła 200 respiratorów bez kompletnej dokumentacji i niezgodnie z harmonogramem dostaw. Posłowie Koalicji Obywatelskiej wskazywali, że urządzenia były niesprawne. Na światło dzienne wypłynęła również informacja, że mężczyzna, który zaoferował swoje usługi Ministerstwu Zdrowia, w przeszłości był zamieszany w handel bronią. Ministerstwo zrezygnowało ze współpracy, a biznesmen zwrócił jedynie część zaliczki. Andrzej I. miał usłyszeć zarzuty oszustwa na szkodę Ministerstwa Zdrowia pod koniec 2021 roku. Śledczy nie zdążyli ich przedstawić - mężczyzna wyjechał z kraju. Latem ubiegłego roku biznesmena znaleziono martwego w Albanii. Państwo wciąż nie odzyskało kilkudziesięciu milionów złotych.
Po wybuchu afery Cieszyński tłumaczył - m.in. w TVP Info - że zakup był dokonywany w sytuacji, gdy niestosowanie standardowych procedur przetargowych nie było możliwe. - Jeżeli chodzi o tamtą sprawę, to wyglądała w ten sposób, że w momencie, kiedy nie było takiego sprzętu, ten sprzęt niezbędny do ratowania życia polskich pacjentów nie był dostępny, podjęliśmy decyzję o zakupie od kontrahenta, który otrzymał pozytywną rekomendację Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówił Cieszyński w TVP Info. - To była taka procedura, którą wtedy przyjęliśmy, ponieważ w warunkach praktycznie frontowych nie było takiej możliwości, żeby w normalny sposób, tak jak to zwykle ma miejsce, przeprowadzać przetarg, posługiwać się normalnymi procedurami. Zostało to przyjęte przez Sejm praktycznie jednogłośnie, że na czas epidemii robimy zakupy w innym trybie - przekonywał.